Stan po powrocie do Polski to nowe uczucie, które dopiero odkrywam i chyba sama nie wiem, którymi kolorami je pomalować. Tym bardziej, że samo określanie tej sytuacji jako powrót jest chyba nieodpowiednie. Ludzie pytają mnie, czy wróciłam na stałe, a ja nie jestem do końca pewna, czy moją stałością nie są czasami te ciągłe powroty. Continue reading
Author: karaboska
Czas ma fakturę islandzkiej wełny
Na zdjęciu mój seksowny pies, który ze wszystkich członków mojej rodziny ma największe parcie na szkło i nie przeszkadza mu to, że facebook chce wiedzieć o nim wszystko. Tym razem wykorzystałam jej wizerunek, aby zaprezentować Wam wykonany przeze mnie szalik z islandzkiej wełny. Jestem z siebie bardzo dumna, bo jako osoba z dwoma lewymi rękami i małym zapasem cierpliwości, widziałam to jako ogromne wyzwanie. Pamiętam, że kiedy robiliśmy szalik na lekcjach ZPT (ten przedmiot dalej jest w szkołach?), to męczyłam się strasznie aż w końcu ktoś chyba się nade mną zlitował i zrobił to zadanie za mnie. Postanowiłam spróbować, bo chciałam przywieźć Mamie wyjątkowy prezent z Islandii. I tak sobie pomyślałam, że najcenniejsze, co posiadam to czas. Szczególnie, że są to moje ostatnie chwile na wyspie i chciałam wykorzystywać każdą sekundę. Zaczęłam robić szalik, a na końcu trzymałam w rękach godziny, minuty, sekundy, które tak właśnie wyglądają jak przybiorą fizyczną postać. Jak można mówić, że nie ma magii na świecie, jak tu takie zaklęcia można własnymi rękami wyczyniać? Wyczytałam, że Islandczycy wierzą w magiczną moc ubrań wydzierganych między Bożym Narodzeniem, a Nowym Rokiem. W dawnych czasach, kiedy wełna była walutą, ubrania wykonane w tym terminie miały wyższą wartość. Continue reading
You are street art
To było miesiąc temu, kiedy wracałam z pożegnalnej kolacji koleżanki, która wyjeżdżała do domu na Święta. Wiedziałam, że jak ona wróci do Reykjaviku, to już mnie tutaj nie będzie. Szłam pustą ulicą, bo był to środek tygodnia i postanowiłam pójść naokoło do domu, popatrzeć dla pocieszenia na ulubione murale. Przez ostatnie miesiące tropiłam je z determinacją Rutkiewicza i coraz bardziej interesowałam się street artem w ogóle. Przeglądałam prace artystów z różnych krajów, czytałam o ich pobudkach i inspiracjach. Sztuka uliczna stała się tematem, który był w stanie odciągnąć mnie od wszystkiego na parę godzin. I wtedy po raz kolejny chciałam nacieszyć oko i zająć myśli tymi obrazami, ale coś nie zadziałało. Wiedziałam, że to był początek serii pożegnań z bliskimi mi ludźmi, których za chwilę tutaj już nie będzie. Continue reading
Reykjavik 101 – życie nocne w Islandii
Kiedyś trafiłam w jednej z facebookowych grup na dyskusję o tym, dlaczego blogerzy nie są prawdziwymi podróżnikami, bo tacy piszą książki. Ja nie potrzebuję do szczęścia żadnego tytułu, a i w podróży też nikt mnie o kwalifikacje nie pyta, ale wiem, dlaczego ja wolę pisać bloga niż książkę. Bo nie piszę go sama. Nie dość, że ludzie uzupełniają wpisy swoimi komentarzami, to jeszcze inspirują mnie swoimi pytaniami do tworzenia kolejnych postów. Ja mam materiał do pracy, a Wy odpowiedź i wszystko się kręci do przodu. Czasami trochę czasu mi zajmuje zanim sklecę to w jedną całość, bo każdy pomysł w mojej głowie musi najpierw dojrzeć i poszukać swojej formy, zanim palce rzucą się na klawiaturę. Ten tekst jest tego idealnym przykładem. Wrzuciłam na fanpage’a zdjęcie ciemności islandzkich, a Magdalena zaczęła mnie pytać o prohibicję i zaczęłyśmy sobie rozmawiać o spożywaniu alkoholu na Islandii. Zaczęłam grzebać w tym temacie i okazało się, ile historii zawiera kultura pica w Islandii. Pewnie bym się nie dowiedziałam tych wszystkich rzeczy, gdyby nie to, że mam czytelnika, który zapytał. Tak narodził się ten post, a mówię Wam o tym nie tylko dlatego, żeby nawiązać do narodzin Jezusa, ale żeby podziękować Wam, że tworzycie ze mną to miejsce. Wasze komentarze są dla mnie bardzo ważne i zachęcam Was do częstszego odzywania się. Dobra, koniec tego gadania, przejdźmy do picia. Continue reading
Miały być wesołe życzenia, a wyszły gorzkie żale
To moje drugie Święta Bożego Narodzenia, które spędzam na Islandii i powiem Wam, że tak jak za pierwszym razem, tak i teraz – “nie czuję tych Świąt”. Dla mnie Wigilia i pasterka to czas dla rodziny i najbliższych przyjaciół. Mam tutaj grono dobrych ludzi, którzy sprawiają, że nie czuję się samotna, ale takie dni powinno się spędzać w gronie najbardziej wyjątkowych osób, a V.I.P. – y mojego życia są w Polsce. Tęsknota za rodziną to jest jeden z głównych powodów, dla który zdecydowałam się wrócić do kraju, bo tak już oficjalnie mogę Wam powiedzieć, że bilet w jedną stronę, który kupiłam to właśnie bilet do Polski. Continue reading
Ég tala íslensku, czyli jak uczyć się islandzkiego
Mogę się Wam pochwalić, że w tamtym tygodniu ukończyłam pierwszy poziom islandzkiego w szkole językowej i opanowałam podstawy języka. Nie poprowadzę dyskusji o polityce z Islandczykiem, ani nawet dłuższej rozmowy o tym, co dzisiaj robiłam, ale potrafię sama zamówić coś w barze, powiedzieć, która jest godzina czy wychwycić, o czym mniej więcej rozmawiają dzieci. Dla mnie to bardzo dużo, bo kiedy przyjechałam pierwszy raz na wyspę, to ten język brzmiał dla mnie jak mowa elfów, której człowiek nie jest w stanie nigdy opanować. Okazuje się, że jest to możliwe. Na pewno trudne, ale przy odrobinie pracy, niezrozumiałe znaki przestają być takie tajemnicze. Continue reading
Pamiątka z podróży, która zbuduje mi przyszłość
Nauczyłam się nie przywiązywać do rzeczy materialnych. Wzdycham do ładnych butów na wystawie, wącham nowe książki w księgarniach i przymierzam nowe ciuchy w sklepach, ale bardzo rzadko coś kupuję. Po prostu mi się to nie opłaca, bo i tak za jakiś czas będę musiała się tego pozbyć przy kolejnej przeprowadzce. Często też gubię i psuję rzeczy, więc wolę inwestować w przeżycia. Zauważyłam, że żyje mi się tak lepiej. Niczego mi nie brakuje, chociaż wydawałoby się, że nic nie posiadam. Kiedy po jakimś czasie uzbieram kilka zbędnych mi drobiazgów, rozdaję znajomym. Podobnie jest z pamiątkami z podróży. Nie widzę sensu w kupowaniu jakiś figurek, które postawię na półce, której właściwie nie mam. Kupuję drobne upominki dla rodziny i przyjaciół, a dla siebie zbieram ulotki i rachunki, z których robię kolaże. Continue reading
Trasa wycieczki po Kalifornii
Spędziłam w USA 3 miesiące i miałam czas, aby pojechać w kilka różnych miejsc. Stany Zjednoczone są ogromne i jeśli ktoś wybiera się tam na dwa czy trzy urlopowe tygodnie to nie ma szans, aby zobaczył wszystko. Nawet ja, po tych 3 miesiącach, miałam wrażenie, że ominęłam sporo ciekawych miejsc. Kiedy jestem pytana, gdzie mi się najbardziej podobało, to odpowiadam, że wszędzie, bo dla mnie ta podróż ma sens tylko w całości. Jeśli miałabym doradzać komuś, gdzie pojechać na krótszą wycieczkę, to poleciłabym Kalifornię. To stan, który ma wszystkie możliwe cuda świata u siebie, a pogoda jest tam po prostu idealna. Pomyślałam, że podzielę się z Wami tym, jak wyglądała moja trasa, bo spędziłam tam akurat 3 tygodnie, czyli tyle, ile zazwyczaj ludzie przewidują na taką wyprawę. Może się komuś przyda przy planowaniu swojej wycieczki. Ja żałuję, że nie zajechałam dalej na północ, ale nie starczyło już czasu i pieniędzy. Continue reading
Jak nie zwiedzać parków narodowych
Yosemite National Park to jedno z najpiękniejszych miejsc w Kalifornii i miałam je na swojej roboczej liście jeszcze jak podróż do Stanów była mglistym marzeniem. Wyrwałam kartkę z zeszytu i zapisałam “Wielki Kanion”, a potem “Yosemite”. Oba miejsca robią ogromne wrażenie i wprawiają człowieka w stan “skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy”, ale gdybym miała wybierać, gdzie chciałabym wrócić, to zdecydowanie byłoby to Yosemite. Przede wszystkim dlatego, że za mało tam zobaczyłam i winę zwalam na siebie, gdyż źle to rozplanowałam. Do wizyty w parkach narodowych najlepiej się przygotować. Continue reading
Do you believe in hidden people? (video)
Chciałam się z Wami podzielić filmikiem, który stworzyłam we współpracy z dwoma zdolnymi chłopakami – Kubą i Marcinem. Mieliśmy podobne zdanie na temat kręconych na Islandii filmików, które zazwyczaj są slajdowiskiem zdjęć pięknych widoczków z nastrojową muzyką w tle. Po obejrzeniu jednego, dwóch, trzech, jesteś zdumiony naturą i pięknem tego miejsca, ale po setnym ujęciu zaczynasz ziewać. Chcieliśmy zrobić wideo, które opowiada jakąś konkretną historię, inspirowaną Islandią. Jednym z tematów, które nas fascynują, są tzw. hidden people, czyli ukryci ludzie, w których istnienie wierzą miejscowi. Jakiś czas temu w europejskich mediach było dość głośno o wstrzymaniu budowy drogi przez Islandczyków ze względu na ochronę elfów, które rzekomo zamieszkują to miejsce. Jak to jest naprawdę? Czy Islandczycy rzeczywiście wierzą w to, że ktoś oprócz nich zamieszkuje tę wyspę? Jeśli tak, to dlaczego? Zobaczcie film i koniecznie powiedzcie mi, co o tym myślicie. Continue reading