Euro 2016 okazało się być dla Polaków wielką niespodzianką. Pierwszy raz od dawna wszyscy staliśmy się kibolami i po omacku próbowaliśmy odnaleźć się w nowej sytuacji zwycięzców. Co robić? Jak się zachować? Dobrze wiemy, jak się narzeka, wyśmiewa piłkarzy, kręci głową z politowaniem, a tu nagle trzeba wstawać, klaskać, cieszyć się i śpiewać bojowe piosenki. Na rozmyślania nie było czasu, więc wcisnęliśmy “replay” na piosenkę “Polska biało-czerwoni” i odmienialiśmy “kurwa” przez przypadki.
Ja od początku kibicowałam dwóm zespołom – Polsce i Islandii – i chociaż smutno trochę, że nasza drużyna pojechała do domu, to cieszy mnie, że miłość większości polskich kibiców przerzuciła się na Islandię. To chyba jakaś solidarność “underdogów”. Skoro my nie wygraliśmy, to niech idzie dalej drużyna, na którą również mało kto stawiał. W sieci widziałam mnóstwo komentarzy nie tylko znajomych, ale zupełnie obcych ludzi, którzy pisali “To teraz kibicujemy Islandii”. Jak jeszcze w przypadku Polski nawet bez odpowiedniego przygotowania mogliśmy odnaleźć się w roli kibiców, wykrzykując podczas meczu to, co nam ślina na język przyniesie, tak podejrzewam, że kibicując Islandii mało kto wie, co robić. Przygotowałam dla Was kilka informacji, które mogą w tym pomóc. Zanim przystąpisz do czytania tego tekstu przymruż oko lub skonsultuj się ze swoim wewnętrznym Wikingiem.
Wszyscy jesteśmy Wikingami
Czy nasze poparcie dla drużyny islandzkiej wynika tylko z solidarności czarnych koni (owce by tu pasowały bardziej, bo jest ich na Islandii więcej niż ludzi)? Pewnie niewielu z Was wie o hipotezie według której Mieszko miał być Wikingiem. Nigdy nie zostało to potwierdzone konkretnym dowodem historycznym, ale na pewno Wikingowie przebywali na w tamtych czasach w Polsce (szczególnie na Pomorzu) ze względu na wymiany handlowe. Nie wierzę, że żaden nie skusił się na nasze słowiańskie dziewki, więc kto wie, w którym z Was płynie krew Wikingów. Wystarczy odnaleźć w sobie ten skandynawski gen, a kibicowanie przyjdzie naturalnie.
Jeśli nie jesteśmy, to udawajmy, że tak jest
Jeśli oglądaliście poprzednie mecze Islandii, na pewno zauważyliście w jaki sposób kibicują swojej drużynie. Chodzi o charakterystyczne okrzyki, które przywodzą na myśl Wikingów.
Tak, wiem, że wymyślili to Polacy, chociaż przyznam szczerze, że dowiedziałam się o tym kilka dni temu, na początku zakładając, że był to pomysł Islandczyków. Niemniej jednak dla mnie to nic nie zmienia w odbiorze tego jako zaśpiewki Wikingów, a ta sytuacja jeszcze bardziej pokazuje jacy oni są. Bo to nie chodzi o to, skąd oni to wzięli, ale jak to miało wyglądać. Taka formę wymyślili Polacy, a my ją tylko przejęliśmy, nawiązując do naszej przeszłości historycznej. Charakterystyczne okrzyki wykrzykiwane przez brodatych facetów z hełmami na głowie. No heloł. Większość ludzi, która widziała ten doping skojarzyła to z Wikingami, więc osiągnęli swój zamiar. Media na całym świecie piszą o Wikingach, nawiązując do tych okrzyków. Zobaczcie na przykład tę podstronę niemieckiej gazety, na której można “uwolnić swojego wewnętrznego Wikinga”. Co to za różnica czym to było zainspirowane? Chodziło o efekt nawiązania do ich tradycji i to jest piękne. Że oni mają w sobie coś takiego, co każe im podkreślać własne zwyczaje. To samo działo się przecież rok temu, kiedy światowe media obiegła informacja, że Islandczycy wstrzymali budowę drogi ze względu na ochronę mieszkających w tym miejscu elfów. To była świetna zagrywka marketingowa organizacji działającej na rzecz ochrony środowiska. Oni w te elfy wierzą i nie wierzą, bardziej chodzi o przywiązanie do swoich tradycji ludowych i do natury, moim zdaniem, ale cały świat mówił wtedy o ich wierzeniach. Dlatego te mistrzostwa wykorzystali nie tylko, aby pokazać, że potrafią grać świetnie w piłkę, ale żeby zaprezentować się jako ciekawy naród. Zauważcie, jak wielkie zainteresowanie wzbudzają, nie tylko sami piłkarze, ale cała nacja. Ludzie zastanawiają się, jacy są Islandczycy, chcą tam pojechać, aby ich poznać itd. Przemycili na stadiony element swojej tożsamości narodowej i dzięki temu wyróżniają się.
Krzyczmy “son”
Nazwiska piłkarzy to dla nas duże ułatwienie, ponieważ wszystkie kończą się na “son”. Na Islandii panuje stary system nadawania nazwisk, które tworzy się poprzez dodanie imienia ojca (czasami matki) i końcówki “son” (syn) lub “dóttir” (córka). Nas w tym meczu interesują tylko panowie, więc wystarczy, że będziemy cały czas krzyczeć “son” i będzie dobrze.
Áfram Ísland
Czyli po prostu “Go Iceland!”. To jest sztandarowe hasło, które możecie krzyczeć na meczu albo wrzucić sobie jako post na Facebooku. Taki sam tytuł ma piosenka, która powstała na te mistrzostwa:
Islandzki jest dość trudnym językiem, więc polecam ograniczać się krótkich słów i fraz.
Olé olé olé olé – tak, kolejna inspiracja, ale z islandzkim twistem
Koma svo! – krzyczy się do piłkarzy, come on, dajesz
Koma str?kar – dajecie chłopaki
Já – Tak; na tym słowie można w ogóle budować swoje konwersacje po islandzku
Mark – Gol
Do przeciwników można krzyczeć:
far?u í rassgat – idź do dupy
far?u til helvítis – idź do piekła
Na wypadek gdyby coś szło nie tak:
Nei – Nie
Andskotinn – Cholera
Fuck wystarczy
Islandczycy są narodem dwujęzycznym i większość z nich zna bardzo dobrze angielski. W ich języku potocznym jest bardzo dużo anglicyzmów i jestem przekonana, że sami krzyczą po angielsku, oglądając mecz przed telewizorem. Różnica polega na tym, że wymawiają to z mocnym akcentem, czyli np. Fuck wymawia się jako “Fokk” z twardym “k”.
Bez zamieszek
Islandzcy kibicie raczej nie należą do chuligańskich formacji, więc jeśli będziecie oglądać ten mecz w towarzystwie Francuzów i instynktownie będziecie wyciągali pięści w ich ręce, to powstrzymajcie się. Ograniczcie się do wyzwisk słownych, aby zaspokoić popędy.
Albo po prostu się upij
Islandczycy mają podobny sposób picia alkoholu do naszego. Raczej nie sączą winka przy obiedzie, ale jak już piją, to do upadłego. Myślę, że na Islandii leje się teraz sporo alkoholu, a w dzień po ostatnim meczu cały kraj leczył kaca. Możecie więcej po prostu pić dużo alkoholu, wznosząc toasty islandzkim “Skál!” (á wymawia się coś jak “au”).
Po wygranej
Nie zakładam innego wyniku, więc już teraz mogę Wam puścić piosenkę, która leci po zwycięstwie drużyny
Gangi ?ér vel Ísland! Powodzenia Islandio!