Lubię takie niespodzianki. Spodziewasz się, że coś cię przygniecie i zmęczy, a nagle okazuje się, że to jest jedno z tych miejsc na kuli ziemskiej, do którego zawsze będziesz chciał wrócić. Kiedyś przeczytałam na blogu kolegi (Bartek pamiętasz jeszcze, że miałeś bloga?), że niektóre miejsca czekają na nas. Utkwiła mi ta fraza w głowie i nagle wyskoczyła z szufladki, wygrzebując się spod bielizny, kiedy chodziłam ulicami Nowego Jorku. Czułam się tak jakbym nie musiała się z tym miastem zapoznawać, mimo że wszystko było nowe. Może niektórzy już zauważyli, że jestem miłośniczką wsi i miasta zazwyczaj mnie rozczarowują. Nowy Jork mnie uwiódł w taki sposób, że nawet widząc jego mankamenty, już nie mogę przestać go kochać. Oczywiście były miejsca, z których połowę ludzi wysłałabym na Marsa (żadna kara, raczej nagroda), ale wydaje mi się, że i tak jak na ogromną metropolię, tłum nie przytłacza za bardzo. Bo problemem zawsze jest tłum, który uważam za osobny byt. Jeśli możesz rozróżnić jednego człowieka od drugiego i jeszcze masz czas, aby mu się przyjrzeć, to jest fajnie.
Zwiedzanie
Być może czerpałam większą przyjemność ze zwiedzania Nowego Jorku, bo znalazłam swój sposób na duże miasta. Nie pędzę na złamanie karku. Nie staram się zaliczyć wszystkich atrakcji. W tym mieście ułatwia to fakt, że po Manhattanie naprawdę można chodzić. W wielu miastach miałam ten problem, że bardzo dużo czasu spędzałam w metrze. Manhattan złaziłam wzdłuż i wszerz.
Być może przegapiłam parę ważnych atrakcji, ale nie lubię presji, która towarzyszy zwiedzaniu według przewodnika. Miałam też to szczęście, że zatrzymałam się u ludzi, którzy bardzo dobrze znają miasto i mogli mi doradzić, jak szybko gdzieś dotrzeć albo co mogę sobie darować. Jedną z takich rzeczy była Statua Wolności. Widziałam ją oczywiście z daleka, ale zrezygnowałam z wycieczki na wysepkę, na której ona stoi. Jak będę stała pod nią, to i tak jej właściwie nie zobaczę. Miałam już doświadczenia z Wieżą Eiffla, której wolałabym nigdy nie zobaczyć z bliska. Nie mówiąc o tym, że wycieczka na Statuę zajmuje pół dnia, które lepiej poświęcić na łażenie ulicami Manhattanu. Jeśli chcecie mieć fajny widok nie tylko na Panią Wolność, ale także na cały Manhattan, to polecam przejażdżkę promem na Staten Island (za darmo).
Nie zdziwcie się tylko, jak zostaniecie otoczeni przez uzbrojonych po zęby żołnierzy i łódki z karabinami.
Czasami przypadkowo wpadałam na jakąś super ważną atrakcję np. jaja byka, które trzeba dotknąć, aby mieć szczęście. I wszyscy ludzie tak robią, bo ktoś powiedział, że tak trzeba.
Przy Wall Street zabłądziłam na mały cmentarz i tam spędziłam więcej czasu niż przy budynku giełdy.
Odkryłam też nowy sposób na fotografowanie wieżowców, po tym jak któryś raz próbowałam zrobić zdjęcie budynku, aby nic go nie przysłaniało. A właściwie dlaczego? W Nowym Yorku jest dużo drzew i zieleni, więc postanowiłam nie oddzielać natury od cywilizacji (to się nazywa dopisywanie ideologii do głupich pomysłów).
Moje ulubione (jakby ktoś chciał zorganizować wystawę pt. Budynki i drzewa Nowego Jorku, to mam dużo materiału).
Raz nawet zrobiłam awangardowe zdjęcie: drzewa w budynku!
Architektura
Nowy Jork ma sporo pięknych budynków, a niektóre z nich są wspominane w przewodnikach, więc nie można popadać w całkowitą manię bycia niezależnym podróżnikiem. Most Brookliński (cały czas miałam w głowie Stare Dobre Małżeństwo) należy do tych atrakcji, które chętnie bym zaliczyła jeszcze raz.
Ten sam tytuł “ponownego zaliczenia” przyznaję dla Dworca Centralnego.
Największe wrażenie robi jego wnętrze.
Te, których nazw nie pamiętam też były imponujące.
Oraz “zwykła” nowojorska architektura mieszkalna.
Trafiłam też do paru miejsc, które są mniej lub bardziej znane z seriali. Hotel Empire na pewno kojarzą miłośnicy Chucka Bassa z serialu “Gosspi Girl”.
A to mieszkanko będzie znajome dla fanów “Seksu w wielkim mieście”.
Ulice
To, że postanowiłam zwiedzać po swojemu i omijać pewne główne atrakcje albo spędzać na nich bardzo mało czasu (z Time Square uciekłam w boczną uliczkę po 5 minutach), pozwoliło mi poddać się ulicom Nowego Jorku i bez presji chodzić nimi, czekając na to, jakie mi podsuną obrazy.
Różnorodność
Przy zwiedzaniu dużych miast w Stanach trzeba trochę uważać na to, do jakiej dzielnicy się wkracza. Najlepiej poczytać trochę wcześniej o tym, które części miasta są uznawane za niebezpieczne. Często jest tak, że dzielnica bogatych senatorów graniczy z dzielnicą przestępczą. W Nowym Jorku takie miejsca są poza Manhattanem, więc można bez obaw chodzić gdzie się chce. Nowy Jork jest też uważany za jedno z bezpieczniejszych dużych miast ze względu prowadzoną przez miasto ostrą politykę wobec przestępców. Ja czułam się tam bardzo bezpiecznie. Na prawie każdym rogu widziałam policjantów, którzy stali w miejscu i byli do dyspozycji przechodniów.
Dzięki temu poczuciu bezpieczeństwa można łazić po różnych zakątkach Manhattanu i czerpać z różnorodności tych dzielnic. Mnie się chyba najbardziej spodobało Chinatown.
Ale przywiało mnie nawet do polskiej dzielnicy – Greenpoint na Brooklynie. Podobno robi się to coraz bogatsza dzielnica i ludzie wykupują od Polaków stare domy za grube pieniądze.
Zieleń i odpoczynek
Nowojorczycy mają opinię zestresowanych i znerwicowanych ludzi. Ci, których widziałam na ulicach wyglądali mi na wyluzowanych. Nie dziwię się, że są niemili dla turystów, bo jakby mnie ktoś zaczepiał codziennie w drodze do pracy, pytając o Empire State, to też bym pewnie na niego fuczała. Ja nikogo nie pytałam o drogę, więc mogłam obserwować tylko uśmiechniętych i spokojnych mieszkańców. Relaksacje w codziennym szybkim życiu umożliwiają im parki, których w Nowym Jorku jest na pęczki. Jeśli idziesz obrośnięta betonem już jakąś chwilę, to wiedz, że za rogiem na pewno czeka na zielona oaza.
Nie mówiąc o tym, że Central Park zajmuje prawie pół Manhattanu!
Most Kevina, na którym zaprzyjaźniał się z panią od gołębi.
Bryant Park. Bardzo skromny i mały park, ale dużo się tutaj dzieje: wystawy, koncerty, aktywności dla dzieci.
Washington Park – tutaj spotkałam sporo młodych ludzi, gdyż mieści się od niedaleko budynków uniwersytetu.
Moim ulubionym parkiem w Nowym Jorku (patrzcie, patrzcie, ma swój park) jest High Lane Park. Miałam tam nie jechać, ale po pobycie na Time Square szukałam jakiegoś miejsca, gdzie mogę dojść do siebie…
High Lane to nowy obiekt w mieście, więc nie każdy jeszcze o nim słyszał i wciąż jest jeszcze w trakcie zmian. Przez długie lata była to opuszczona trasa kolejowa, którą przerobiono na miejsce zieleni i artystycznych wydarzeń.
Dzianie się
W Nowym Jorku ciągle coś się dzieje. Odkrycie roku co? Dla mnie było, bo tak sobie pomyślałam, że jeśli już miałabym mieszkać w mieście, to właśnie takim jak Nowy Jork. Jeśli już sprzedać duszę diabłu, to za najwyższą stawkę.
MOMA – jedno z miejsc na mojej liście “must see”. Nie robiłam zdjęć obrazom, bo to musicie sami przeżyć, ale naprawdę warto. W piątki wieczorem jest za darmo, jakby ktoś chciał zaoszczędzić 25 dolarów.
Wstąpiłam też na chwilę do Muzeum Historii Naturalnej, ale byłam w takim niedawno w Chicago, więc nurkowałam głównie po podwodnym świecie. Cena przy wejściu jest tylko ceną sugerowaną, więc możecie za wejście zapłacić np. 1 dolara (możecie i 100).
Muzeum Indian Amerykańskich jest dość skromne, jak na tak bogatą kulturę, ale i tak spędziłam tam sporo czasu. Spójrzcie na te stroje. Gdybym była projektantem mody, to bym się nimi inspirowała.
Przeżycia
Na mojej liście przeżyć było odwiedzenie Nowego Jorku, pójście do MOMA, Central Parku i innych miejsc, które Wam pokazałam, ale udało mi się też spełnić kilka marzeń, które nie były przypisane do konkretnych miejsc.
Open house, czyli oglądanie mieszkania na sprzedaż, które zostało przerobione z magazynów na ryż.
Kupienie kart baseballowych które już nie są produkowane w sklepie z cukierkami.
Musical na Broadway. Ja byłam na “Chicago” i polecam każdemu. Po obejrzeniu tego występu będziecie się zastanawiać za co film dostał te wszystkie nagrody.
Przejechanie się nowojorskim metrem.
Napis na niebie zrobiony przez samolot.
Zjedzenie śniadania u Tiffany’ego.
Bycie nonszalancką, żującą gumę Amerykanką, której udaje się złapać taksówkę na Time Square (mimo, że nie trwa to szybko).
Jeśli ja polecam odwiedzenie takiego dużego miasta, to świat upadł na głowę, ale tak , tak, tak! P.s. Chcecie więcej filmików?