Dzisiaj sobota, więc podejrzewam, że wielu z was mierzy się z bólem głowy po imprezie. Przeżywałam to tydzień temu. Obudziłam się w cudowny, słoneczny i bezwietrzny sobotni poranek. I nie było pięknie. Było podle, źle, tragicznie. Poprzedniej nocy chyba za często powtarzałam sobie “carpe diem”… Doskonały dzień, aby spędzić go w łóżku, oglądając seriale i rozkładając się w spokoju do wieczora. Telefon przypomniał mi, że pora na kolejną drzemkę. Nakryłam głowę kołdrą i udałam się na wyprawę do świata marzeń… I nagle przypomniałam sobie, że umówiłam się ze znajomymi na wycieczkę. Modliłam się, aby nie chcieli jechać. Niestety, chcieli. Najpierw przez godzinę szukaliśmy samochodu, a ja w duchu cały czas liczyłam na to, że zrezygnujemy. Jak to mówi moja koleżanka: “Po co zwiedzać, jeśli wszystko można zobaczyć w internecie?”.
Mimo wszystkich przeciwności losu, takich jak zejście i wejście na drugie piętro, zawiązanie butów i znalezienie portfela, udało nam się wyjechać. I wiecie co? To było cudowne uzdrowienie! Jeśli szukasz dzisiaj magicznych sił, aby wstać z łóżka i poczuć się lepiej, śpieszę z pomocą. Oto składniki, których potrzebujesz:
Niedaleko położone miasteczko (długa jazda samochodem nie jest wskazana). Ja wybrałam Hverager?i, miejscowość położoną 40 km na południe od Reykjaviku, bogatą w pola geotermalne. Wędrówka łatwym szlakiem (nie wystarczy energii na maszerowanie dłużej niż godzinę). My wybraliśmy przejście do doliny Reykjadalur. Piękne widoki. Jak tu narzekać, patrząc na coś takiego? Dużo świeżego powietrza (po prawej), które oczyszcza organizm. Śnieg. Zapewnia proste zabawy, które nie wymagają zbyt dużo myślenia. Rozgrzewka dla mózgu, który resetuje się od wczoraj. I na koniec najważniejszy składnik – gorąca rzeka. Jest jak nagroda za przebytą drogę. Kąpiel w takiej rzece, przy minusowej temperaturze i w otoczeniu pięknych gór jest najlepszym relaksem. Nie masz ochoty z niej wychodzić, zamykasz oczy i myślisz sobie “jest pięknie”.
Ten wpis został sponsorowany przez naturę.
O tak! Byłam tam, na szczęście nie na kacu 🙂
Od której strony wchodziłaś?