W październiku (chyba wtedy, bo z moją pamięcią do dat bywa różnie, czasami dzwonię do kolegi z pytaniem który jest rok, bo cały czas mi się wydaję, że 2012) wybrałam się autostopem na południe Islandii, aby odwiedzić urzędujących tam wtedy Ewę i Artura, których być może kojarzycie z Mini Iceland. Ja znałam ich wtedy jeszcze tylko z sieci, ale podjęli to ryzyko, że mogę okazać się psychopatką i przyjęli mnie pod swój dach. Dach ten przykrywa dom na farmie Hunkubakkar, która należy do rodziny Islandczyków, mieszkających tam na pewno od stuleci, bo przodkowie obecnego właściciela byli tam w czasie wybuchu wulkanu Laki w XVIII wieku. Continue reading
Author: karaboska
Istnieje związek przyczynowo-skutkowy między epoką lodowcową a kąpielami nago, czyli jezioro Bled w Słowenii
Słowenia to kraj, który odwiedziłam przez przypadek, dlatego chciałabym Wam o nim opowiedzieć, żebyście przypadkiem go nie ominęli. To bardzo mały kraj, ukryty między popularnymi Włochami i Chorwacją. Wybrałam go jako przystanek odpoczynkowy w drodze powrotnej z Chorwacji do Polski, a że słyszałam gdzieś wcześniej o słoweńskich jeziorach, wybraliśmy ze znajomymi jedno z nich – Bled i tam spędziliśmy 12 godzin. Krótka wizyta, ale wystarczy, aby zapamiętać ten kraj na długo. Mój kolega z Islandii stwierdził, że to właśnie Słowenia ze wszystkich odwiedzonych krajów (a byliśmy jeszcze w Polsce, Słowacji, Węgrzech i Chorwacji) zrobiła na nim największe wrażenie. Być może był to element zaskoczenia, bo niczego się nie spodziewaliśmy, jadąc tam, doznaliśmy szoku, kiedy zobaczyliśmy to piękne miejsce. Woda w jeziorze jest szmaragdowa, ze skały wyrasta stary zamek, na środku jeziora jest mała wysepka z kościółkiem, a wszystko otoczone gęstym lasem. Ja doświadczyłam jakiegoś pomieszania światów, bo tam nie było tylko pięknie. Tam nie czułam się jak w bajce. Ja byłam w bajce i tylko czekałam aż ktoś podbiegnie i powyciągane dresy zamieni na bogato zdobioną suknię. Niestety zdjęcia nie oddają tej atmosfery, bo tak samo jak ciężko jest pokazać przestrzeń Islandii, tak trudno na jednej fotografii ująć całość tego bajkowej zjawiska. Musicie tam pojechać jeśli chcecie pogadać ze mną jak księżniczka z księżniczką. Continue reading
Nie ma kraju, skąd nie będę tęskniła
Mój przyjaciel wrzucił dziś rano na fejsbuka piosenkę Kasi Dereń “Nie ma kraju”, która pięknie wyśpiewała słowa mistrza Tuwima. To jest jeden z tych utworów, które powodują, że czujesz zaciskającą się pięść na sercu. Słuchasz jej w kółko, mimo że łzy zaczynają kapać do kawy. Kap, kap i play, play. Nic mnie już nie uspokoi. Przestaję pisać tekst o Słowenii i zaczynam się torturować wszystkimi piosenkami, które przypominają mi o domu. Tęsknie za rodziną, przyjaciółmi, szarymi ulicami mojego miasta. Nie należę do osób, które wyjechały z kraju i narzekają na to, jak tam było źle. Jednocześnie uwielbiam miejsce, w którym teraz jestem. Lubię być w drodze, przemieszczać się, mieszkać w różnych krajach i słyszeć wokół siebie obce języki. Tęsknota wpisana jest w takie życie i nauczyłam się ją oswajać. Dzięki temu, że jestem daleko, bardziej cieszą mnie powroty do domu. Nie wiem, do czego porównać uczucie, który mi towarzyszy, kiedy wjeżdżam do swojego rodzinnego miasta i widzę pierwsze, szare bloki. Podjęłam swoje wybory świadomie i jestem szczęśliwa z tego gdzie jestem, ale czasami przychodzi właśnie taki dzień jak ten, kiedy słuchasz piosenek o tęsknocie za domem i płaczesz. Na pewno wielu z Was rozumie tę potrzebę wylania z siebie tęsknoty. Zebrałam w tym poście piosenki o powrocie do domu, o tęsknocie za krajem, rodziną, przyjaciółmi, ukochanymi. Może się Wam przyda, jak najdzie Was ochota na wspominki. Jak macie coś w tym temacie, to będę wdzięczna za podesłanie. Continue reading
Jak wyglądają Islandczycy
Obiecałam Wam (sobie też), że postaram się częściej fotografować ludzi. Foldery z widokami już pękają w szwach i nawet nie chce mi się już do nich zaglądać. Twarz jest dla mnie nowością. Człowieka trzeba zaczepić, zapytać, ustawić, powiedzieć mu, dlaczego robi się to zdjęcie. Cały proces jest o wiele bardziej skomplikowany niż fotografowanie Esji. Ona nie kaprysi i nie idzie za szybko, nie onieśmiela i nie trzeba nawet z nią rozmawiać. Początki zawsze są ciężkie, ale skorzystałam z okazji, że odwiedziła mnie Kinga – zdolna dziewczyna z aparatem i ładnym płaszczem i zaciągnęłam ją ze sobą na ulicę. Wiedziałam, że zdjęcia będą dobre, więc teraz tylko kwestia wyłapania i zatrzymania ludzi. Powiem Wam, że nie jest łatwo znaleźć Islandczyków na ulicy w ciągu dnia. W tych godzinach pracują albo jeszcze śpią, więc głównie mijałyśmy turystów. Na szczęście na ulicach są sklepy, a w nich ekspedientki. One poruszają się zdecydowanie wolniej niż ludzie na ulicy, więc łatwiej jest poprosić je o zdjęcie. Continue reading
Muzyka z Wysp Owczych
W niedzielę zakończył się Iceland Airwaves – festiwal muzyczny, który odbywa się w Reykjaviku już od kilku lat. To dla mnie bardzo szczególne wydarzenie, bo pierwszy raz przyjechałam na Islandię właśnie na Airwaves. Chyba nie mogłam mieć lepszego początku znajomości z wyspą. Spędziłam intensywny tydzień, zwiedzając Reykjavik, poznając ludzi, a na koniec upiłam się z Patrickiem Wolfem. Wtedy to był dla mnie szok, że znany artysta przychodzi do baru, w którym bawię się ze znajomymi. Teraz wiem, że taki po prostu jest ten festiwal. Miasto jest małe, kawiarni i barów tyle, co na jednej ulicy w Krakowie, więc wszyscy spotykają się w tych samych miejscach. Skraca się dystans między artystą a publiką, szczególnie na koncertach, które odbywają się małych kawiarniach czy sklepach. Continue reading
Street art Reykjavik 3
To graffiti odzwierciedla mój obecny stan. Jestem w trakcie przeprowadzki do mieszkania, które trzeba odnowić, odmalować, posprzątać. Mamy na głowie gościa z Airbnb, którego wcisnęła nam właścicielka mieszkania, a wszystko jest w całkowitej rozsypce. Helga (tak ma na imię nasza kochana właścicielka) wpada zawsze na 5 minut i wygląda jak pijana. Brakuje światła w kilku pokojach i wielu innych rzeczy, ale za to mam mam szafkę do rozmowy przez telefon stacjonarny. Ciągle gubię swoje rzeczy, internet rozłącza się co godzinę, a w między czasie jest Iceland Airwaves, więc ściągam uwaloną farbą koszulkę i lecę na koncert. Mieszkanie jest stare i mają w nim miejsce absurdalne sytuacje, które sprawiają, że czuję się jak postać w dramacie Mrożka. Wyobraźcie sobie na przykład gotowanie gulaszu w trakcie malowania kuchni. Nie mam garnka, więc robię go w jajowatej rynnie na dwóch palnikach. W między czasie wpadam na świeżo wymalowany stolik i tracę ulubioną bluzę na zawsze. Szukam sztućców, chochli, patelni po 10 minut na jedną rzecz, przez co gulasz robi się jakieś 4 godziny. Brakuje miski, w której można robić placki ziemniaczane, więc koleżanka idzie do sklepu po ciasta cynamonowe, aby użyć opakowania jako miski. Ja zdążę jeszcze złapać doła, że gulasz nie wyjdzie, więc już w ogóle dramat w trzech aktach. Continue reading
Spędzaj każdy dzień jakby to były Twoje urodziny, jeśli boisz się myśleć, że może być Twoim ostatnim
Rano myślałam nad tym, co chcę dzisiaj robić. Już świętowałam swoje urodziny ze znajomymi w weekend, więc dzisiaj chciałam zrobić coś tylko dla siebie. Układałam w myślach listę. Pójdę na spacer po Reykjaviku, a potem na basen. Dzisiaj jest jeszcze lekcja islandzkiego, a przed tym wstąpię na dobrą kawę. Może wypróbuję nowy przepis na wegańskie ciasto. Porozmawiam z rodziną i przyjaciółmi.Poczytam coś o miejscu, w które się wybieram. I napiszę wpis na bloga. Wtedy przyszło olśnienie, że spędzam tak prawie każdy dzień. Każdego dnia robię to, co chcę i planuję przyszłość tak, abym mogła realizować plany, które wymagają więcej pracy. Jakiś czas temu postanowiłam skupiać się na tym, co tu i teraz i chociaż czasami nie jest to łatwe, staram się tego trzymać, przez co każdy dzień jest dla mnie jak urodziny. Chociaż ludzie czasami nie rozumieją, kiedy pytana odpowiadam, że nie wiem co będzie za miesiąc, a ja sama niepotrzebnie wracam do przeszłości czy martwię się o przyszłość, to czuję różnicę. Continue reading
Miejsce, do którego bym uciekła gdybym miała przed czym – Big Sur
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o miejscu, które trzymam na czarną godzinę. Na dzień, w którym będę miała przed czym się schować. Kiedy on nadejdzie, spakuję się i pojadę właśnie tam. Nie jestem wcale oryginalna w swoim zachwycie, bo pojechałam tam pod wpływem notek z innych blogów i opisów z książek autorów, którzy zachwycali się tym miejscem od wieków. Big Sur to region przy wybrzeżu Kalifornii, na drodze pomiędzy Los Angeles i San Francisco, czyli idealna odskocznia w dzicz między dwoma miastami. Continue reading
Kim są nasi nieznajomi?
Odkąd odgrzebałam to zdjęcie z czeluści mojego komputera, zerkam na nie codziennie, bo ustawiłam je sobie jako tło pulpitu. Muszę mieć jakiś mocny kontrast z tym co za oknem. Dzisiaj usiadłam przed moim niebieściutkim laptopem, aby napisać o kolejnej atrakcji w Stanach, którą udało mi się zobaczyć i siedziałam przez pół godziny przed białą kartką. Nie chodzi o to, że nie wiem o czym pisać, bo lista miejsc, a więc także tematów, jest długa. Moje myśli ukradła ta dziewczyna ze zdjęcia i nie potrafiłam się skupić na opisywaniu “Big Sur”, które miało być dzisiaj tematem opowieści. Continue reading
Ask me about Poland
My dear non-polish speaking friends!
From now on, I am going to write here posts in English about Poland. It?s quite a challenge for me, but I think it’s also a good way to improve my English and to tell others a little bit more about my country. There are three main reasons for that.
First of all, this is my way to say ?thank you.? To all the people I?ve met on my road trip and especially to those who hosted me and helped me during my journey around the States. You opened your homes and your lives for me and since I’ve got back I have been thinking about how grateful I am to have met you on my way. You helped me not only to see these amazing places, but also you opened me up to meet others later in my journey. Since I got back I was thinking what I can do in exchange for your kindness. I?ve met many different people we’ve talked about many different things, but there was always something in common ? they asked me about Poland and that was actually the only ?thing? I could give to them at that moment. I’ve wrote down the questions I?ve been asked and decided to answer them here. If you have any question (even the stupid ones), ask me.
Second, I want to show you how beautiful my country is,simple as that. I realized that I write about all the other places I?ve visited except for Poland. Why? Sometimes we don?t appreciate what we have and we think that the grass is always greener somewhere else. I had to leave my country to realize that we have so many things that we could be proud of. Sometimes we just don?t know about it. I have this handmade scarf from my great grandmother and I?ve been asked in every state, where did I buy it? People even stopped me on the street to ask about it. Those who visited Poland told me how beautiful my country was and sometimes they told me about places I didn?t even know existed. I?ve read almost all of the Icelandic Sagas, but I don?t know that many stories from Slavic mythology. So not only do I want tell you more about Poland, but also to learn more myself. From time to time I hear weird stuff about Poland. When my friend was going to visit, some of his friends advised him not to. I don?t like these images of Poland as a poor, dangerous, or an intolerant country where human rights are not respected. We have some issues to solve and there are many things that I don?t personally like either, but Poland has changed so much and we are not this communistic country anymore. I did an experiment by telling people I was from Russia (with my strong accent I can only be from eastern European countries) and they were excited and interested, but usually when I said that I am from Poland people responded with just ?ahhhh?. I want people to be excited about Poland cause it?s totally worth it! If I can make one person change their mind about Poland, I will feel satisfied.
The third reason was just a spark that made it happen. I had an argument with my American friend about the word ?borstch?. Sometimes when I don?t know how to say something in English, I just make a word up, so he thought I just made this one up too and was making fun of me. As It turned out I was right. It reminded me of Todd from North Carolina who asked me how to make this soup and I never told him. I went back home and I was thinking ?Maybe I should post the recipe on my blog so he can make this soup finally; and I can just make the whole paragraph about how right I was with the word ?bortsch?. Then I sat down and wrote this first post ever in English (yes, about borstch) and then wrote this intro for the whole series.
I always want to be professional with everything I publish, but this time I can?t, simply cause my english is not that good. But I?ve also learned that I don?t have time to worry about that and that I have to let some ideas go. I hope to learn on the way, so please tell me when something is incorrect or unclear. I want you to be my personal grammar nazis and I really mean that. Also if you have friends who want to visit Poland or are interested in a topic, please share this with them. And if you have some questions or observations, don?t hesitate to contact me in a comments or by e-mail (submit@karaboska.com). My polish friends, please comment in English, if you have anything to add, so we all can understand. Thank you!
I can’t wait for your questions about Poland. Ask me!