W Santa Cruz wylądowałam przez przypadek, bo okazało się, że siostra mojej koleżanki z Los Angeles ma tam sporo znajomych, którzy z chęcią mnie ugoszczą. Miasteczko jest położone 1,5 godziny samochodem od San Francisco i jakby kogoś przerażały ceny noclegów w SF, proponuję się zatrzymać na noc właśnie tam. Ja spędziłam dwa dni w towarzystwie Jamesa, który jest świeżo upieczonym doktorantem i niesamowitym kucharzem. Kiedy rano zaproponował mi, żebyśmy wyskoczyli posurfować, ledwo co się powstrzymałam, żeby go nie wyściskać. Kilka dni wcześniej pierwszy raz pobujałam się na falach i marzyłam o tym, aby jeszcze gdzieś spróbować. Kalifornia jest stanem, w którym mogłabym kiedyś zamieszkać chociaż na chwilę. Pogoda jest po prostu idealna, a ludzie są piękni i żyją zdrowo. Kiedy jechaliśmy na plażę, zapytałam go:
– Czy Ty sobie zdajesz sprawę z tego, jakie masz życie?
Roześmiał się i powiedział, że chce sobie wytatuować kontur Kalifornii na ręce, bo tak bardzo jest wdzięczny za to, że się tu urodził. A Ty, wytatuowałbyś sobie kontur swojego województwa?
James uczył mnie leżeć na desce (do stania jest mi jeszcze daleko) w jednym z najbardziej znanych miejsc surfingowych na świecie – Pleasure Point. Nazwa zobowiązuje! Przy tej plaży mieszka Jack O’Neill – właściciel legendarnej marki produkującej odzież dla surferów. Ta czarna postać na dole to ja.
Miejscem, do którego zabrałam sama siebie było wesołe miasteczko i chociaż źle znoszę jazdę na karuzeli i tego typu przyjemności, to szwędałam się wśród tych wszystkich kolorów kilka godzin. Miasteczko znajduje się zaraz przy plaży, co dodaje mu milion punktów atrakcyjności.
Próbowałam szczęścia w kilku grach, które polegają na tym, że trzeba w coś trafić, aby wygrać misia, zabawkę, cukierki, balony, cokolwiek, ale po kilku nieudanych próbach zrozumiałam, że będzie mi dane spróbować tylko czegoś co kupię, a nie upoluję i udałam się po kukurydzę.
W wesołym miasteczku znajdziecie różne przysmaki, cuda i hot-dogi na kiju.
Lubię ten kiczowaty klimat wesołego miasteczka. Chodzisz w kółko i masz wrażenie, ze to ktoś tutaj zrzygał się tęczą.
One thought on “Must have Kalifornia: wesołe miasteczko”