Odkąd odgrzebałam to zdjęcie z czeluści mojego komputera, zerkam na nie codziennie, bo ustawiłam je sobie jako tło pulpitu. Muszę mieć jakiś mocny kontrast z tym co za oknem. Dzisiaj usiadłam przed moim niebieściutkim laptopem, aby napisać o kolejnej atrakcji w Stanach, którą udało mi się zobaczyć i siedziałam przez pół godziny przed białą kartką. Nie chodzi o to, że nie wiem o czym pisać, bo lista miejsc, a więc także tematów, jest długa. Moje myśli ukradła ta dziewczyna ze zdjęcia i nie potrafiłam się skupić na opisywaniu “Big Sur”, które miało być dzisiaj tematem opowieści. Continue reading
zwiedzanie usa
Przeżyłam Chicago
Chicago zajęło w moim planie podróży szczególne miejsce, bo to tutaj pobrano mój pierwszy odcisk palca. To nie mój pierwszy raz w tym mieście, więc potrafiłam się odnaleźć w centrum i na przedmieściach, na których mieszkałam. Mam dla Was kilka pocztówek z Chicago, chociaż chyba nikt nie wysyła widokówek ze swojego rodzinnego miasta (ktoś z Was tak robi?). Wszystkie główne atrakcje mieszczą się w centrum, więc jeśli zatrzymujecie się na dzień czy dwa to wystarczy, że zostaniecie w tzw. chicago loop.
Restauracja Michela Jordana
Przed którą to czatowałam na niego z kawą ze Starbucksa. Lans bejbe! Prawda jest taka, że już jej nie kupuje, bo jest za droga.
Jeden z głównych symboli Chicago tzw. fasolka, chociaż mi się bardziej podoba jej prawdziwa nazwa, czyli “brama nieba”. Lubię sztukę, która koresponduje z rzeczywistością i zmienia się pod jej wpływem. Miejsce często wykorzystywane w popkulturze. Może kojarzycie ten teledysk?
Jeszcze nie jest w użytku, ale chyba łatwo rozpoznać, co to za miejsce.
Moim zdaniem muzea w Stanach są ciekawsze i bardziej interaktywne. Nie bałabym się tam zabrać dzieciaka na cały dzień. W muzeach odbywają się śluby i inne imprezy, a miejsce to jest żywą częścią współczesnego miasta. Na pierwszym zdjęciu dinozaur przed Muzeum Historii Naturalnej ubrany w koszulkę drużyny hokejowej Chicago.
Co jest ze mną nie tak?!
W tym muzeum trafiłam na wystawę prac, w których artysta miksuje kulturę indiańską z popkulturą. Od tego czasu w każdym mieście szukam muzeum Indian albo galerii, która wystawia takie prace. Dotarło do mnie, jak mało znam ich sztukę, zwyczaje, ubiory, kolory
Widok na Chicago z Willis Tower:
Widok na Karę z Willis Tower
Większość mieszkańców Chicago mieszka na jego obrzeżach. Jeśli wybierają się na imprezę do centrum wynajmują hotel w swoim własnym mieście, bo dojazd taksówką wychodzi drożej.
Kuzynka zabrała mnie na taką nocną eskapadę i wybrałam wizytę w klubach, w których grają bluesa. Jeśli kiedyś będziecie szukać takich uciech w wietrznym mieście, musicie zajrzeć do tego klubu.
W Chicago byłam też na meczu baseballa pomiędzy drużyną White Sox a nie pamiętam kim. Moim marzeniem było zobaczyć mecz koszykówki, ale bilety w tym czasie kosztowały 800 dolarów!
I spełniałam inne mniejsze marzonka (a dla niektórych mrzonka). Nauczyłąm się, jak łapać piłkę i nabyłam własną rękawicę do baseballa ( od hipisów).
Pograłam w koszykówkę przed domem, rozwiązując w między czasie jakiś ważny problem.
Zapoznawałam się z innymi sportami narodowymi.
Miałam na sobie mundur amerykańskiego żołnierza (uwaga, pogrubia!),
Pozwoliłam kuzynowi rozwalić jego ciasto urodzinowe na mojej twarzy (teraz czas na odwet).
Byłam świadkiem bójki w country barze i poznałam barmankę z prawdziwego zdarzenia oraz zostałam upita przez Amerykanów drinkami “Scooby Doo”.
Przewiozłam swój tyłek limuzyną.
Załatwiłam milion formalnych i urzędowych spraw, a najbardziej z nich ucieszyło mnie założenie konta, gdyż dostałam swoje własne czeki. Nie wiem, co z nimi robić, ale jeden już wypisałam. Przypomniał mi się film “Catch me, if you can” i niesamowite zdolności głównego bohatera do podrabiania czeków. Chyba zrobię jakąś własną podróbę i wyślę komuś chętnemu do realizacji. Zgłaszać się na maila submit@karaboska.com. Wybiorę osobę, która podpowie mi, z czego najlepiej podrobić czek.