To graffiti odzwierciedla mój obecny stan. Jestem w trakcie przeprowadzki do mieszkania, które trzeba odnowić, odmalować, posprzątać. Mamy na głowie gościa z Airbnb, którego wcisnęła nam właścicielka mieszkania, a wszystko jest w całkowitej rozsypce. Helga (tak ma na imię nasza kochana właścicielka) wpada zawsze na 5 minut i wygląda jak pijana. Brakuje światła w kilku pokojach i wielu innych rzeczy, ale za to mam mam szafkę do rozmowy przez telefon stacjonarny. Ciągle gubię swoje rzeczy, internet rozłącza się co godzinę, a w między czasie jest Iceland Airwaves, więc ściągam uwaloną farbą koszulkę i lecę na koncert. Mieszkanie jest stare i mają w nim miejsce absurdalne sytuacje, które sprawiają, że czuję się jak postać w dramacie Mrożka. Wyobraźcie sobie na przykład gotowanie gulaszu w trakcie malowania kuchni. Nie mam garnka, więc robię go w jajowatej rynnie na dwóch palnikach. W między czasie wpadam na świeżo wymalowany stolik i tracę ulubioną bluzę na zawsze. Szukam sztućców, chochli, patelni po 10 minut na jedną rzecz, przez co gulasz robi się jakieś 4 godziny. Brakuje miski, w której można robić placki ziemniaczane, więc koleżanka idzie do sklepu po ciasta cynamonowe, aby użyć opakowania jako miski. Ja zdążę jeszcze złapać doła, że gulasz nie wyjdzie, więc już w ogóle dramat w trzech aktach. Continue reading
zwiedzanie reykjaviku
Reykjavik: kocham za
Pobyt w Londynie sprawił, że moja miłość do Reykjaviku wzrosła trzykrotnie. Czasami wyjazd z ukochanego miejsca uświadamia nam, za co właściwie należą się punkty miłości. Większość turystów zwiedza Reykjavik przy okazji. Nie dziwi mnie to, bo ludzie przyjeżdżają na Islandię głównie po to, aby odpocząć od miasta i napawać się naturą wyspy. Jednak klimat jej stolicy można poczuć dopiero po dłuższym pobycie, gdyż jej główne atuty dotyczą codziennego życia. Uzbierało mi się tego tak dużo, że musiałam to pociąć. Po pierwsze Reykjavik: kocham za… Continue reading