Kopenhaga jest dla mnie miastem bardzo szczególnym. Do wyjazdu tam zmusił mnie zakręt życiowy, na którym się znalazłam, a listą obaw, związaną z tą decyzją, mogłabym wytapetować cały pokój. Nagle ze spokojnego życia przeniosłam się do zupełnie obcego mi świata. Miałam do czynienia z ludźmi, których w Krakowie omijałabym szerokim łukiem. Momentami było ciężko, ale nie mogłam zrezygnować, gdyż ważniejszy był dla mnie cel. Mieszkałam w hostelu z podejrzanym towarzystwem i pracowałam z ludźmi, którzy mieli kartoteki kryminalne. Zwariowałam? Na początku też tak myślałam. Po tygodniu miałam w głowie zarysy fabuły na co najmniej trzy książki. I jeśli kiedykolwiek jakąś napiszę, to sporo jej bohaterów będzie miało swój pierwowzór w ludziach, których tam poznałam. Co innego czytać reportaże o prostytutkach, rzucając do koleżanki z biurka obok “ciekawe studium socjologiczne, podeślę ci linka”, a co innego mijać je codziennie w korytarzu. Czy to jest to wyjście poza strefę komfortu, o której mówią na Facebooku? Nie wiem, ale wtedy w tym zapyziałym hostelu zrozumiałam, że najbardziej inspiruje mnie życie we wszystkich dziwnych (a może w tych właśnie najbardziej) odmianach. Continue reading