To było miesiąc temu, kiedy wracałam z pożegnalnej kolacji koleżanki, która wyjeżdżała do domu na Święta. Wiedziałam, że jak ona wróci do Reykjaviku, to już mnie tutaj nie będzie. Szłam pustą ulicą, bo był to środek tygodnia i postanowiłam pójść naokoło do domu, popatrzeć dla pocieszenia na ulubione murale. Przez ostatnie miesiące tropiłam je z determinacją Rutkiewicza i coraz bardziej interesowałam się street artem w ogóle. Przeglądałam prace artystów z różnych krajów, czytałam o ich pobudkach i inspiracjach. Sztuka uliczna stała się tematem, który był w stanie odciągnąć mnie od wszystkiego na parę godzin. I wtedy po raz kolejny chciałam nacieszyć oko i zająć myśli tymi obrazami, ale coś nie zadziałało. Wiedziałam, że to był początek serii pożegnań z bliskimi mi ludźmi, których za chwilę tutaj już nie będzie. Continue reading