Home » ISLANDIA » Czy warto jechać zimą na Islandię, czyli okołobiegunowy lajfstajl

Czy warto jechać zimą na Islandię, czyli okołobiegunowy lajfstajl

1016465_774018819325680_8925038433672232158_n

Mija kolejny słoneczny dzień i ciągle nie mogę uwierzyć, że taka pogoda się utrzymuje. Budzę się następnego ranka, wyglądam za okno i widzę Reykjavik pokryty białym puchem. Nie wierzyłaś, to masz! Islandia śmieje mi się w twarz. Co z tego, że jest październik? Mój kalendarz mówi, że zima ma przyjść najwcześniej w listopadzie. Teraz śmieje się całe koło podbiegunowe. Wchodzę do łazienki, zalało mi całą podłogę, więc przecinam przyjemną poranną ciszę serią ostrych przekleństw i próbuję zatamować przeciek. Włączam ogrzewanie na maksymalną moc i czekam aż zrobi się cieplej. Nie zdążę skończyć porannej kawy, a w mieszkaniu już jest sauna, wiec otwieram okno, żeby wpuścić trochę powietrza, ale ono zamiast delikatnie wejść do środka, uderza z półobrotu w twarz. Po dziesięciu sekundach wietrzenia znowu włączam ogrzewanie. Robię sobie śniadanie i wszystko, żeby nie opuszczać domu, ale w końcu zmuszam się do wyjścia.

Tylko teraz w co się ubrać? Pralka zepsuta od tygodnia, więc zakładam to, co mam – ciepły, brzydki sweter oraz cienkie, faszyn leginsy. Do przystanku mam 5 minut drogi, ale zdążę się zachłysnąć ostrym powietrzem kilka razy. Ludzie chodzą z głowami wbitymi w podłogę, więc może dobrze zrobiłam, dbając o wygląd dolnych partii. Makijaż w takie dni można sobie darować, bo po pierwsze rozpuści się, a po drugie nikt go nie zauważy. Zapomniałam czapki, więc staram się przysłonić zepsutym kapturem, który zasłania mi oczy i nie wiem, gdzie idę. Mijam Islandczyków, którzy idą w samych bluzach, a na dupie mają podarte spodnie i robi mi się głupio, że tak przeżywam tę pogodę. Humor poprawia mi widok turystów w super profesjonalnych kurtkach, zapiętych na wszystkie guziki, z czapkami na nosie i niepewnością w oczach i wiem, że widzą we mnie Islandkę, która nie przejmuje się zimą (rozpoznaję to w ich oczach, kiedy patrząc na moje leginsy, niepewność zamienia się w niedowierzanie).

Spotykam znajomego na ulicy i przytulamy się do siebie trochę dłużej niż zwykle. Na zewnątrz też trzeba szukać grzejników. Nie rozmawiamy o pogodzie, bo tutaj to nie ma sensu. Za chwilę ten śnieg stopnieje albo wywieje nas obu na drugi koniec ulicy i być może stanie się to szybciej niż zdążymy o tym pogadać. Idę na przystanek i zastanawiam się co jeszcze muszę dzisiaj załatwić i jak to zrobić tak, aby najszybciej wrócić do domu. Idę do sklepu, gdzie można spojrzeć ludziom w twarz i bombardują mnie z każdej strony te przepiękne Islandki, których widok powoduje, że w drodze powrotnej myślę o swoich niedoskonałościach. Nie zdążę się jeszcze rozkręcić, bo już prawa noga jest w górze, a lewa ślizga się jeszcze po lodzie. Ląduję moją niedoskonałą twarzą na chodniku, a zakupy rozsypują się po ulicy. W drodze powrotnej skupiam się już głównie na bólu nogi, ale którą ręką ją pogłaskać jeśli w jednej trzymam zakupy, a drugą osłaniam twarz przed wiatrem?

Wracam do domu. Jest już szaro, chociaż niedawno przecież wstałam. Za niedługo będzie ciemno jeszcze o jedenastej, więc do walki z deszczem i wiatrem dojdzie brak słońca. Zaczynam sobie współczuć, a do tego czuję, że bierze mnie przeziębienie. Wchodzę do łazienki, stąpam po zamarzniętej już teraz podłodze, patrzę w lustro i uśmiecham się, bo widzę tam kogoś zupełnie innego niż jeszcze dwa lata temu. Widzę twarz silnej kobiety, którą zahartowała zima. Która nauczyła się na Islandii, że nie można wpuszczać do środka tego, co od nas niezależne. Ani złej pogody, ani opinii innych. Nie skupiać się na tym, bo tak jak nie da się nic zrobić z uporczywym wiatrem, tak nie można zmienić tego, co myślą o nas inni. Odkąd przeżyłam zimę na Islandii, staram się podejmować decyzję w oparciu o to, co ja chcę robić, a nie z myślą o tym, czego oczekują ode mnie inni czy to, co powinnam teraz robić według społecznego schematu ślub-dziecko-kariera. W dupie to mam ludzie. Ja muszę się przez zaspę śnieżną przeprawić dzisiaj w drodze na spotkanie. Jak mi zostanie potem trochę czasu na myślenie, to poświęcę go na siebie.

Nie warto odwiedzać Islandii zimą. Warto ją tu przeżyć.

9 thoughts on “Czy warto jechać zimą na Islandię, czyli okołobiegunowy lajfstajl

  1. My chyba wciąż się za dużo przejmujemy innymi, ale i tak z roku na rok mniej i do podobnych wniosków, co ty, Karo doszliśmy w naszej ciepłej Polsce. Zasmuca nas jednak po tym twoim poście świadomość, że my pewnie nie wytrzymalibyśmy Islandzkiej zimy. Tak jakoś od niedawna czujemy, że zima to góra dwa tygodnie, a potem niech sobie idzie. Przynajmniej zimą i jesienią też mamy dużo ciemności, a tę sobie z kolei z czasem coraz bardziej cenimy. Ale wciąż, chcemy Islandii i mamy wrażenie, że Islandia nas wyśmieje.
    Gin&PT

    1. Wierzę, że tak było, chociaż Polska wcale taka ciepła nie jest 😉 Wszędzie można dojść do takich wniosków. Mnie to akurat spotkało zimą na Islandii i myślę, że niektórym myślicielom przydałoby się takie przewietrzenie głowy. Ta wyspa mnie wyśmiewa co kilka dni, więc o to się nie martwcie. Na ile chcecie przyjechać?

      1. Ano nie jest Afryką, chociaż ostatni lipiec jakby starał się tej tezie przeczyć. Ale chyba jest mniej ekstremalna niż Islandia. Przewiania głowy pewnie rzeczywiście też się przydają, chociaż my akurat bardzo lubimy myśleć o różnych sprawach.
        Przyjechać chcielibyśmy najlepiej na zawsze. W ogóle to na dłużej niż krócej, ale my wszystko po kolei, najpierw studia (magisterka się co prawda bardzo powoli rusza obecnie, ale jednak jakieś tam ruchy robaczkowe ma), potem praca i wyprowadzka z naszego obecnego miejsca zamieszkania, potem może wreszcie by ta Islandia, ale… no właśnie, bardzo chcemy, ale z organizowaniem czegokolwiek to jesteśmy zupełnie do niczego. Zdecydowanie za dużo czasem myślimy.

        1. Ja też lubię myśleć o różnych sprawach, ale czasami trzeba po prostu zacząć działać. Inaczej za każdym razem znajdzie się jakaś wymówka. Dajecie!

  2. Od kilku dni, za każdym razem, gdy mam wyjść z domu, czuję się podobnie. Słońce tu jest fałszywe, a prawdziwe ciepło chyba nie istnieje.

  3. Przeczytalam ten post lezac w sobote rano w wannie pelnej goracej wody… Moim gromkim smiechem pewnie obudzilam sasiadow 😉
    Swietnie napisane!!
    Pozdrawiam z Londynu.

Leave a Reply

Your email address will not be published.