Yosemite National Park to jedno z najpiękniejszych miejsc w Kalifornii i miałam je na swojej roboczej liście jeszcze jak podróż do Stanów była mglistym marzeniem. Wyrwałam kartkę z zeszytu i zapisałam “Wielki Kanion”, a potem “Yosemite”. Oba miejsca robią ogromne wrażenie i wprawiają człowieka w stan “skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy”, ale gdybym miała wybierać, gdzie chciałabym wrócić, to zdecydowanie byłoby to Yosemite. Przede wszystkim dlatego, że za mało tam zobaczyłam i winę zwalam na siebie, gdyż źle to rozplanowałam. Do wizyty w parkach narodowych najlepiej się przygotować. Continue reading
samotne podróże
Camping w Yellowstone
Miś Yogi to była jedna z głównych bajek, które od małego kształtowały moje postrzeganie Stanów. Każdy oglądał i wie, że akcja rozgrywa się w konkretnym miejscu – na terenie parku Yellowstone. Nie mogłam ominąć tego miejsca, szczególnie, że bajkę tę kocham nie tylko za miejsce akcji, ale także za jej głównego bohatera, który uczy tego, aby się nigdy nie poddawać.
Często słyszę pytanie o to, czy Ameryka jest taka jak na filmach? Myślę, że znamy ten kraj jak żaden inny, nawet jeśli nigdy tam nie byliśmy. Wpływ amerykańskiej popkultury jest tak silny, że każdy z nas ma swoje wyobrażenie o tym miejscu. Odpowiedź na to pytanie brzmi: tak i nie. Niektóre rzeczy są mitami utrwalanymi przez telewizję, ale miałam kilka takich momentów, że czułam się jak w filmie. Yellowstone był jednym z takich miejsc, mimo że znałam go głównie z kreskówki.
Miś Yogi był postacią drugoplanową w kreskówce Pies Huckleberry, ale spodobał się publiczności i dostał pełny etat. Sympatyczny miś i jego kompan Boo Boo nieustannie graję ze Smithem w tą samą grę – jak złamać zasady. Zobaczyć niedźwiedzia na żywo to było dla mnie niesamowite przeżycie. Kocham zwierzęta i jakiś czas temu obiecałam sobie, że będę je oglądać tylko w warunkach naturalnych. Oglądanie zwierząt zamkniętych w klatach nie jest dla mnie rozrywką, a wręcz przeciwnie. Prawdziwą radością jest dla mnie zobaczyć dzikiego misia, który zdecydował się wynurzyć na chwilę z lasu.
Właściwie to na tych zdjęciach jest Boo Boo. Duży niedźwiedź wyskoczył mi przed maskę samochodu, przeszedł na drugą stronę ulicy i zniknął za górką. To stało się tak szybko, że nie wiedziałam, co się dzieje, ale wspomnienie tego momentu, kiedy to ogromne zwierzę spojrzało mi prosto w oczy, do dzisiaj przyprawia mnie o dreszcze. Podobno miałam ogromne szczęście, że je widziałam, bo znam osoby, które mieszkają niedaleko parku i nigdy nie udało im się zobaczyć niedźwiedzia. To nie jest tak, że wjeżdżasz do parku, a one wyskakują z każdego krzaka, aby ci się zaprezentować. Najlepiej zapytać strażnika, gdzie są największe szanse na to spotkanie. Najważniejsza jest pora, gdyż w ciągu dnia jest za duży ruch. Ja zamarzałam w nocy, więc już o 4 zaczęłam swoją wycieczkę po parku, najpierw zaliczając piękny wschód słońca, a potem spotykając dwa misie, więc chyba ta pora jest najlepsza. Jak widzisz, że większa grupa ludzi stoi przy drodze i patrzy się w krzaki, to na pewno jest tam jakieś zwierzątko. Trzeba pamiętać o ostrożności. To są dzikie zwierzęta, które mogą próbować bronić swojego terenu, jeśli zbliżymy się za blisko. Nie można trzymać jedzenia w samochodzie czy namiocie, bo misie buszują nocami na terenie kampingu, a zapach jedzenia przyciąga je z bardzo daleka. Podkradanie jedzenia przez misia Yogi nie jest w niczym przesadzone. Specjalne patrole jeżdżą nocą po terenie biwaku, aby odstraszać głodomory. Wyobraźcie sobie, że głodny niedźwiedź wpada do namiotu, szukając przekąski.
Nocleg na terenie parku narodowego to średni koszt 25 dolarów, ale w niektórych parkach trzeba robić wcześniejszą rezerwację. Ja kończyłam swoją wycieczkę na początku sezonu, więc były jeszcze wolne miejsca, ale wiem, że może być z tym problem. Rezerwacji dokonałam tylko w Yosemite i zrobiłam to na tej stronie. Na terenie parku jest kilka kampingów, więc możemy sobie zaplanować, w którym miejscu chcemy spać. Yellowstone zajmuje powierzchnię 9 tysięcy km?, także nawet pobieżne zwiedzanie zajmuje minimum 2 dni. W cenie dostajemy miejsce na samochód, namiot i stoliczek. Jeśli planujemy do parku dotrzeć późnym wieczorem, to najlepiej zarezerwować nocleg online, a wyznaczone miejsce będzie na nas czekało, nawet jeśli strażnicy pójdą już do domu. Rano tylko wrzucamy karteczkę z numerem do specjalnej skrzynki i można jechać dalej. Ja spałam w aucie, bo nie miałam namiotu, a poza tym nie czułabym się w nim bezpiecznie sama. W Yellowstone przespałam może z godzinę, ale głównie dlatego, że było tam bardzo zimno.
Zanim zrobiło się ciemno zdążyłam poczytać legendy Amerykańskich Indian i jako, że byłam w królestwie natury, wybrałam rozdział o przyjaźni ludzi ze zwierzętami. Wierzenia tej grupy są chyba jednymi z nielicznych, którzy właściwie nie skupiają się na bóstwach, ale na tym co wokoło nas. Oni wierzą, że wszystko na ziemi jest ze sobą połączone, dlatego musimy żyć w harmonii z naturą.
A oto wschód słońca w Yellowstone
Przed wyjazdem ktoś powiedział mi, że Yellowstone jest przereklamowane. Na pewno jest tam dużo turystów i trzeba się na to przygotować, ale nie bez powodu jest to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Stanach. Na terenie parku znajdziecie tyle tak różnych od siebie krajobrazów, że ciężko czasami uwierzyć, że jest się ciągle w tym samym kraju. Momentami miałam wrażenie, że jestem na Islandii, a czasami czułam się jak w Turcji. Jedno miejsce piękniejsze od drugiego. Nie będę się powtarzać z przewodnikiem, bo zwiedzałam zgodnie ze wskazówkami portalu Interameryka i uważam, że ten sposób jest najlepszy na krótki wypadku do parku. Polecam tę stronę na jakiekolwiek wycieczki po Stanach, bo jest napakowana dużą porcją praktycznych informacji.
Potrampkowe przemyślenia
W weekend byłam nad morzem i uczestniczyłam w Trampkach, czyli spotkaniu podróżujących kobiet. Pojechałam tam właściwie bez żadnych oczekiwań. To był pierwsza edycja, więc nie mogłam sprawdzić opinii z poprzednich czy zapytać kogoś, kto już w tym uczestniczył. Dopiero niedawno okazało się, że do Stanów jadę sama, więc nie zdążyłam się jeszcze do końca oswoić z tą sytuacją. Decyzję o tym, że jadę mimo wszystko podjęłam już dawno, ale wciąż nie kupiłam biletu. Często słyszałam, że to niebezpieczne jechać kobiecie w samotną podróż, więc potrzebny mi był inny punkt widzenia.
Warsztaty motywacyjne, które rozpoczęły spotkania to coś zupełnie nie dla mnie, ale jeszcze nigdy nie wyszłam zadowolona ze spotkania coachingowego, więc można się było tego spodziewać. Koło mnie siedziała młoda dziewczyna, która notowała z wypiekami na twarzy każde zdanie, więc na pewno było sporo osób, które na tym skorzystały. Same warsztaty nie przypadły mi do gustu, ale bardzo podoba mi się zamysł zapraszania na takie imprezy ludzi spoza branży podróżniczej. Z chęcią posłuchałabym psychologa, który opowiada o tym, jak sobie radzić z kryzysem w samotnej podróży lub nawet ludzi z innych dziedzin (mechanik, który uczy, jak zmienić koło w samochodzie?). To jest coś nowego i mogłoby również wejść w program innych imprez podróżniczych.
Potem na scenie pojawiła się Ola z 8 stóp. Nie będę opisywać wszystkich prezentacji, ale to było jedno z najlepszych wystąpień. Nie miałam zamiaru w tym uczestniczyć, bo jest to blog o podróży z dziećmi, co mało mnie obecnie interesuje. Jednak jak usłyszałam zdanie wstępu: “Podróżuje z rodziną, bo nie lubię ludzi”, to wiedziałam, że ta kobieta powie coś ciekawego. Do tej pory w poszukiwaniu inspiracji do mojej podróży nawet nie pomyślałam, aby zaglądać do dzieciatych. Okazało się, że oni zjechali całe Stany, a na ich blogu znalazłam dużo ciekawych opisów. Jak powiedziała Ola – oni nie układają swojej wyprawy pod dzieci. Zwiedzają to, co uważają za godne zobaczenia i bardzo podoba mi się to podejście. Właściwie to z tej prezentacji wyciągnęłam bardzo dużo dla siebie, chociaż jej sposób na zwiedzanie świata różni się od mojego.
Drugiego dnia miksowałam zwiedzanie Gdańska, zajadanie się babeczkami i słuchanie prezentacji. Trzeba było za każdym razem walczyć z tłumem, aby zdobyć jakieś miejsce. Ciągle przybywali nowi ludzie, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że taki spędy są potrzebne. Najwięcej ludzi przyszło posłuchać Anity – organizatorki całego zamieszania. Anita zjechała samotnie Amerykę Środkową i jej historia dodała mi odwagi, żeby nie rezygnować z mojej wyprawy. Wiecie, jak się słucha osoby, która przemierzała kraje uznawane za niebezpiecznie i mówi o tym z uśmiechem i pewnością w głosie, to człowiek nawet nie musi się dopytywać, czy warto.
Na koniec wystąpiła Marzena Filipczyk i jej prezentacja jest moim zdaniem esencją tego typu spotkań. Słyszałam zarzuty, że te spotkania dyskryminują mężczyzn. Panowie są mile widziani i było ich trochę na sali, ale jednak kobieca tematyka dominowała. I bardzo dobrze. Podróżowanie kobiet różni się w wielu kwestiach i Marzenia opowiadała o szczegółach tych różnic. Skupiała się na tym, jak kobieta musi być ubrana w Iranie, jak radzić sobie z podrywem w krajach islamskich czy chociażby jak się tam wysikać. Moim zdaniem ta wiedza jest o wiele cenniejsza dla samotnie podróżującej kobiety niż relacje “co zobaczyć, gdzie pojechać” i nie zawsze pojawia się ten aspekt na innych imprezach podróżniczych.
Na koniec takie przemyślenie ogólne, które zbudowałam na podstawie kilku wystąpień. Podróżowanie kobiet wcale nie jest niebezpieczne i nie można się od razu nastawiać na gwałty. To chyba Marzena właśnie powiedziała, że podróżowanie w pojedynkę jest tak samo ryzykowne jak życie w pojedynkę. Często słyszę takie pytanie “a co Ty tam będziesz sama robić?”. No właśnie dokładnie to, co robię teraz. A druga rzecz jest taka, że człowiek w podróży nie jest wcale samotny. Ciągle spotyka na swojej drodze ludzi i czasami jest nawet tak, że spokój znajduje dopiero w pokoju hotelowym. Kobieta nie narzeka na brak towarzystwa, a do tego każdy jej chce pomóc. Wychodzi na to, że ma łatwiej w podróży! Na Trampkach usłyszałam mnóstwo historii potwierdzających tę tezę. Trzeba być rozważnym i pewne rzeczy sobie darować np. chodzenie po nocy czy wyzywające ubrania, ale jeśli będziemy przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa możemy ze spokojem kupować bilet, co ja właśnie idę uczynić.
Już dawno zrezygnowałam z cykania fotek na imprezach masowych. Jedyne zdjęcie, jakie mam z tego wyjazdu – związane z tematyką kobiecą – to nóżki z gdyńskiej wystawy. Zdjęcia z wydarzenia są na fanpage’u Trampek i tam też znajdziecie więcej informacji o prelegentkach i kolejnych edycjach, w których polecam brać udział.