Śniła mi się dzisiaj Barcelona i kiedy coś takiego mi się przytrafia, staram się nie zeskrobywać resztek tego miejsca z powiek i wejść z tymi obrazami w dzień. Czasami na siłę przedłużam ten sen na jawie, oglądając do śniadania zdjęcia z tego miejsca i wtedy wszystko, co dzieję się tego dnia, widzę jak przez kalejdoskop. Na szary budynek naprzeciwko pada smuga słońca i wyżyma uśmiechy ze smutnych twarzy sąsiadów, którzy przestają kiwać zmartwionymi głowami na widok deszczu i wracają po kilku sekundach z pomalowanymi na różne kolory paznokciami. Żywo gestykulują i wołają ?Da nada!?, po czym wyrzucają przez okno talerze, z których przed chwilą jedli śniadanie, a one roztrzaskują się na małe kawałeczki i układają w piękne witraże. Bezdomni zrzucają brudne szaty, wskakują na różowe świnki i szybują na nich wysoko w niebo, próbując wyżebrać kilka promieni słońca dla siebie. Maszerujące dziarsko panie w garsonkach ciągną za mokre gałęzie, a rosa zmywa z ich twarzy makijaże i znikająca pod drzewem poważna biznesmenka wychodzi z drugiej strony jako radosna dziewczynka. Zwalniają, wyciągają z teczek rozkładane stoliki, na które ludzie z okien zrzucają białe obrusy i rozsiadają się wygodnie, a za ich przykładem inni ludzie na ulicy. A ja idę do kuchni zaparzyć dla nich wszystkich kawę i myślę sobie ?jak dobrze, że byłam w Barcelonie??. Continue reading