Właśnie wyszłam z moich pierwszych zajęć w koledżu i siedzę w bibliotece uniwersyteckiej. Kampusy w Stanach to coś, czego naprawdę możemy im zazdrościć. Wszystko jest w jednym miejscu, podobnie jak na miasteczku AGH, ale nasz polski odpowiednik wygląda trochę jak speluna przy pięknych budynkach amerykańskich kampusów, uroczych alejkach, pięknej roślinności. Profesor, który prowadził zajęcia jest z pochodzenia Rosjaninem i nawet znał kilka słów po polsku. Zajęcia odbywają się na luzie, prowadzący wtrąca historyjki ze swojego życia do wykładu, prawi ludziom komplementy, zauważa zmianę fryzury. Widać, że między studentami a nauczycielami panują bardziej przyjacielskie relacje. Nie pozwolił mi robić zdjęć, ale strzeliłam jedną fotkę z ukrycia, dlatego taka rozmazana.
A to budynek biblioteki, z której do Was nadaję. Jestem w środku, a jednocześnie na zewnątrz. Tak, jest noc – zajęcia trwały od 8 do 10, co nie jest tutaj niczym dziwnym. Duże ułatwienie dla ludzi, którzy pracują w czasie studiów.
Właśnie do mnie dotarło, że jestem już na studiach, a nawet nie zdążyłam Wam opowiedzieć, jak wyglądał mój dzień w liceum. Czas leci tutaj tak szybko, że człowiek nawet nie zauważył, kiedy zdał maturę i dostał się na wymarzone studia (psychologia na New York University!). A nie tak dawno jeszcze siedziałam w licealnej ławce…
Byłam bardzo podekscytowana faktem, że jestem w amerykańskim liceum i że mnie wpuścili w ogóle do środka. W Stanach nie jest tak łatwo dostać się do szkoły ze względu na ataki z bronią, które zdarzają się co jakiś czas. Do szkoły nie można wnieść żadnego napoju ani jedzenia, a przed wizytacją trzeba się zameldować u dyrektora. Gdyby nie to, że znałam kogoś, kto chodzi do tej szkoły, to nie byłoby tak łatwo, dlatego to straszna gratka tam już być. Mina mi trochę zrzedła, jak się dowiedziałam, że jestem na lekcji matematyki…Najlepsze jest to, że zajęcia na uniwersytecie, na które trafiłam również były z maty! To przedmiot, z którego zawsze byłam słaba i zastanawiam się, czy to jakiś znak z góry, że powinnam nadrobić zaległości.
Pani pozwoliła mi na początku wykazać się znajomością języka ojczystego.
Jakie szczęście, że przed wyjściem do szkoły zjadłam pożywne śniadanie.
Dzięki tej porcji energii mogłam zmierzyć się z nauczycielką, która zaserwowała mi zadanie matematyczne.
Potem ja zadałam jej pytanie i miała z nim spore problemy. Próbowała mi wmówić, że Warszawa jest tam gdzie Łódź.
Zanim zaczniesz ją krytykować, zastanów się, co Ty wiesz o Ameryce. Potrafisz wymienić wszystkie stany i umiejscowić je na mapie? Ja nie, ale staram się uczyć…
Największą atrakcją było dla mnie to, że mogłam mieć swoją szafkę szkolną. Wywołałam zdjęcie swoich sympatii, a nawet podpis szafki, ale z tym chyba trochę przesadziłam.
Ostatnie przygotowanie przed lekcją i uciekam na zajęcia.
Tak wygląda sportowa część mojej szkoły, gdyż oczywistym jest, że należę do szkolnych drużyn koszykówki, siatkówki i baseballa.
Po lekcjach poszłam oglądać mecz mojego chłopaka.
Z przyjaciółmi, żeby nie było, że jestem mało “cool”.
Polecam Wam taką przygodę, bo nagle w mgnieniu oka człowiek czuje się o 10 lat młodszy. Jakbyście mieli okazję, to co wisiałoby w Waszej szafce? Jestem ciekawa pierwszych myśli, które przyjdą Wam do głowy.