Mija kolejny słoneczny dzień i ciągle nie mogę uwierzyć, że taka pogoda się utrzymuje. Budzę się następnego ranka, wyglądam za okno i widzę Reykjavik pokryty białym puchem. Nie wierzyłaś, to masz! Islandia śmieje mi się w twarz. Co z tego, że jest październik? Mój kalendarz mówi, że zima ma przyjść najwcześniej w listopadzie. Teraz śmieje się całe koło podbiegunowe. Wchodzę do łazienki, zalało mi całą podłogę, więc przecinam przyjemną poranną ciszę serią ostrych przekleństw i próbuję zatamować przeciek. Włączam ogrzewanie na maksymalną moc i czekam aż zrobi się cieplej. Nie zdążę skończyć porannej kawy, a w mieszkaniu już jest sauna, wiec otwieram okno, żeby wpuścić trochę powietrza, ale ono zamiast delikatnie wejść do środka, uderza z półobrotu w twarz. Po dziesięciu sekundach wietrzenia znowu włączam ogrzewanie. Robię sobie śniadanie i wszystko, żeby nie opuszczać domu, ale w końcu zmuszam się do wyjścia. Continue reading