To moje drugie Święta Bożego Narodzenia, które spędzam na Islandii i powiem Wam, że tak jak za pierwszym razem, tak i teraz – “nie czuję tych Świąt”. Dla mnie Wigilia i pasterka to czas dla rodziny i najbliższych przyjaciół. Mam tutaj grono dobrych ludzi, którzy sprawiają, że nie czuję się samotna, ale takie dni powinno się spędzać w gronie najbardziej wyjątkowych osób, a V.I.P. – y mojego życia są w Polsce. Tęsknota za rodziną to jest jeden z głównych powodów, dla który zdecydowałam się wrócić do kraju, bo tak już oficjalnie mogę Wam powiedzieć, że bilet w jedną stronę, który kupiłam to właśnie bilet do Polski.
Powrót na łono Ojczyzny? Człowiek nie powinien pisać postów w takie dni, bo nie ucieknie od patosu. Nie wiem, czy to jest powrót. Ludzie pytają mnie “czy to na stałe?”. U mnie nic nie jest na stałe i być może za pół roku spakuję się i przyjadę z powrotem na Islandię. I wtedy będę wracać tutaj, bo to niewątpliwie jest mój drugi dom i przyznam się szczerze, że jestem bardzo rozdarta, a te kilka ostatnich dni zupełnie dały mi w kość. Cieszę się z powrotu do Polski, ale wiem, że będę tęsknić niemiłosiernie za tą małą wysepką, która jest najcudowniejszym miejscem na Ziemi i gdzie żyje mi się szczęśliwie. Jest w tym jakiś paradoks, że ostatni raz tak bardzo bałam się, kiedy wyjeżdżałam po raz pierwszy z Krakowa do Kopenhagi. Droga w nieznane, a teraz przychodzi mi ją odbyć w drugą stronę. Boję się, czy Kraków mnie nie przygniecie swoim rozmiarem i czy po miesiącu nie będę płakać w poduszkę i krzyczeć “ja chcę do Reykjaviku!”. Że mnie polska rzeczywistość przytłoczy. Że nie podołam zrealizować swoich planów. Że będzie u nas za dużo marudzenia i hejtu.
A potem sobie myślę, że przecież takie było moje życzenie, które się spełnia. I że jak się człowiek boi to znaczy, że idzie coś wielkiego. Chciałam Wam życzyć, abyście nie bali się marzyć o rzeczach trudnych, które Was przerażają. I doceńcie to, że spędzacie święta w gronie rodziny. Jesteście szczęściarzami, a ja za jakiś czas dołączam do tego grona.
Dziękuję, że jesteście ze mną w różnych chwilach, radosnych i tych mniej “merry, merry”. Kocham Was. Jak już lecieć patosem, to po całości.
Wcale nie wyszło zbyt patetycznie. Czy nie po to są Święta i Wigilia, żeby mówić i pisać prosto z serca? Masz rację, że Święta z rodziną to takie prawdziwe Święta… Ale jeszcze dużo życia przed Tobą, więc jeszcze Ci na pewno Twoja rodzinka nieraz zbrzydnie ;).
Rozumiemy Twoje rozdarcie, ale tak jak napisałaś- każda decyzja jest odwracalna. W każdej chwili możesz wrócić na Islandię, a kto wie, może wyjedziesz do jeszcze innego kraju?
Ściskamy Cię mocno z Polski i wysyłamy dużo ciepła w Twoją stronę. Wesołych Świąt!
<3
Miałem podobne myśli, gdy spędzałem Święta w Chinach w 2008 roku. Tak czy siak… Wesołych Świąt! 🙂
My nigdy nie byliśmy o naszej rodziny* aż tak daleko, ale jedną z rzeczy, o których wiemy, że nas dopadną, jeśli/kiedy wyjedziemy na Isladnię, będzie właśnie tęsknota, za tymi najważniejszymi dla nas ludźmi. Więc nie dziwimy się twojemu rozdarciu i takiej, a nie innej decyzji. Bo bez dobrych ludzi się nie da.
Gin&PT
* Niezależnie od tego, jak ją definiować.
Dokladnie wiem co czujesz. My dzis we dwojke … Zero choinki, najmniejszej ozdobki, przeryczalam dzis duzo za rodzina. I dzis tez myslelismy o powrocie do Polski kiedys, nie wiem, moze niedlugo moze za jakis czas. Ale wiesz co tez boje sie tego co Ty , czy te hejty i maruderstwo w Polsce nas nie wypali z ambicji… Bede sledzic wpisy zobacze jakie masz odczucia. Oby jak najlagodniejsze. Mimo wszystko spokojnych Swiat, i w nowym roku wszystkiego co najlepsze dla Ciebie
Rok temu miałam bardzo podobnie do Ciebie. Choć wróciłam, to mam teraz tak jakby ‘dwa moje miejsca’. Jak wyjadę na chwilę z jednego, to tęsknię za drugim. Brak mi tylko czasem tych ludzi. Z niektórymi kontakt mi się urwał. Zostały miejsca. I choć w mojej Wwie, po dwóch latach niebycia, wciąż nie mogę się ogarnąć, to przyszły mi myśli, czy podróż, przeniesienie się gdzieś na dłużej, zawsze pomaga. Ja tak myślałam i chyba wciąż trochę myślę w ten sposób. Z drugiej strony, już nie chcę. Chyba jest tak, ze każdy wędrowiec potrzebuje swojego kąta. Takiego kąta, gdzie czuje się dobrze. Nawet jak nie ma tam nikogo najbliższego. Czasem po prostu tych ludzi już nie ma… i czasem tak bardzo brak sił by takie więzi budować.
Taka refleksja mi się wyartykułowała po przeczytaniu Twego wpisu.