To jest jedna z tych rzeczy, które najbardziej kocham w podróżowaniu. Czasami dzieje się coś, czego nigdy bym sama nie wymyśliła i trafiam do miejsc takich jak ten kalifornijski ogródek pewnej uroczej Chinki i jej męża- emerytowanego komendanta policji w Los Angeles, a zabierają mnie na niego dwie Tajki. Koleżanka dała mi namiar do gościnnego Amerykanina, u którego nocowała rok wcześniej, a jego żona zabrała mnie na imprezę przy basenie (jakie to amerykańskie!) ze swoimi koleżankami. Gdyby ktoś powiedział mi dwa lata temu, kiedy wyglądałam znudzona przez okno na szare ulice, że za jakiś czas będę jadła krewetki na imprezie basenowej w Kalifornii i uczyła się, jak w tradycyjny sposób wiązać chustę na biodrach, nie uwierzyłabym. Ten post będzie nie o ludziach jednak, ale o roślinach, których hodowla jest pasją mojej uroczej gospodyni, a której ogródek bardzo mnie zafascynował, chociaż ogrodnictwo nie leży w obszarze moich zainteresowań. Nie wiedziałam nawet, że jest tyle odmian kaktusów, a niektóre są ta śmieszne i kochane, że oko się uśmiecha od samego patrzenia na nie.
Thank you for visiting it was nice to have you here. Hope you enjoyed your travels around America and thanks for sharing my wife’s cactus garden.
Thank you for having me. I love your garden!