Kraków to miasto guma. W sezonie potrafi rozciągnąć się do niesłychanych rozmiarów i pomieścić ludzi z całego świata, bo kiedy znajdziesz się latem na rynku, to wydaje Ci się, że cała kula ziemska opustoszała, a wszyscy siedzą właśnie tu, pod Mariackim, wpierdalają obwarzanki. I bardzo dobrze, że tak jest, bo nasze panie kochane mają komu te bułeczki piec, sklepikarze komu korale nawlekać na sznureczki, pieśniarze komu grać na gitarze, gawędziarze komu opowiadać o starych dziejach, strażacy komu grać na trąbce…
Bo przecież wiadomo, że na rynku w Krakowie ciężko spotkać miejscowego. Ja czasami przychodzę, żeby właśnie na tych turystów popatrzeć. Nie mogę teraz nigdzie wyjechać, to obserwuję obce twarze i wyobrażam sobie, że jestem w podróży, siedzę właśnie na rynku innego miasta i patrzę na tutejszych. Na szczęście mam wadę wzroku, więc nie dostrzegam plastikowych toreb z h&m i rozłożonych map. Kiedy pytają mnie o drogę, udaję, że nie wiem, przecież nie jestem stąd. Podsłuchuję ludzi, którzy rozmawiają w obcym języku i zastanawiam się, o czym mówią, a potem sama zaczynam coś szeptać pod nosem po islandzku. Robię zdjęcie Mariackiemu, bo to jest jeden z tych budynków, który codziennie wygląda inaczej. Ziewam parę razy, po czym wstaję i zmierzam w stronę normalnej rzeczywistości,
w której jestem wkurwiona na to, że muszę przedzierać się przez te tłumy ludzi, spocone ciała, aparaty, które robią takie same zdjęcia, telefony do selfie, a nie do dzwonienia i jeszcze ten wolny chód, tak typowy dla ludzi na wakacjach, których wymijają slalomem, klnąc pod nosem tacy jak ja, spóźnieni do pracy. Jest w Krakowie parę miejsc, które zaginają prawa fizyki, a to takie na przykład, że w tym samym czasie na rynku w Krakowie albo w położonej zaraz obok galerii mieści się cała ludzkość, a na obszarze o podobnej wielkości mieszczę się tylko ja.
Nowy Cmentarz Żydowski
(wejdziesz od Miodowej, wyjdziesz po paru godzinach)
Myślicie czasami o Żydach, którzy mieszkali w Polsce? Zawsze, jak się porusza ten temat, to w kontekście Holocaustu. A ja myślę czasami o tym, co było zanim to wszystko się stało. Kiedy Kazimierz był żydowską dzielnicą, w której Żyd nie był atrakcją. Kiedy synagogi były miejscem spotkań, a w powietrzu drgały fale ichniego języka . Ciężko to sobie teraz wyobrazić, bo w Krakowie żyje około 140 Żydów. Z 60 tysięcy, którzy przed wojną mieszkali w tym mieście, bo był jednym z najbardziej tolerancyjnych miejsc, a UCHODŹCY Z INNYCH KRAJÓW EUROPY PRZYJEŻDŻALI TUTAJ, SZUKAJĄC SCHRONIENIA. Przed wojną studiowali na uniwersytetach, mieli swoich przedstawicieli w rządzie, prowadzili interesy z Polakami, większość sama deklarowała się jako “Polacy”, żyli razem w jednym mieście nie jako Żydzi, ale jako matki, ojcowie, mężowie, żony, córki, synowie. I proszę, tak postrzegajmy najpierw ludzi, którzy pukają do naszych drzwi, a potem pytajmy, w jakiego Boga wierzą. A jeśli mamy za dużo wątpliwości, to wyłączmy Facebooka i przejdźmy się na cmentarz. Niech nie będzie tylko smutną pamiątką wojennych zbrodni, ale też historycznym dowodem polskiej tolerancji i otwarcia na innych.
Kara, jesteś najfajniejszą dziewczyną na Świecie.