Słowenia to kraj, który odwiedziłam przez przypadek, dlatego chciałabym Wam o nim opowiedzieć, żebyście przypadkiem go nie ominęli. To bardzo mały kraj, ukryty między popularnymi Włochami i Chorwacją. Wybrałam go jako przystanek odpoczynkowy w drodze powrotnej z Chorwacji do Polski, a że słyszałam gdzieś wcześniej o słoweńskich jeziorach, wybraliśmy ze znajomymi jedno z nich – Bled i tam spędziliśmy 12 godzin. Krótka wizyta, ale wystarczy, aby zapamiętać ten kraj na długo. Mój kolega z Islandii stwierdził, że to właśnie Słowenia ze wszystkich odwiedzonych krajów (a byliśmy jeszcze w Polsce, Słowacji, Węgrzech i Chorwacji) zrobiła na nim największe wrażenie. Być może był to element zaskoczenia, bo niczego się nie spodziewaliśmy, jadąc tam, doznaliśmy szoku, kiedy zobaczyliśmy to piękne miejsce. Woda w jeziorze jest szmaragdowa, ze skały wyrasta stary zamek, na środku jeziora jest mała wysepka z kościółkiem, a wszystko otoczone gęstym lasem. Ja doświadczyłam jakiegoś pomieszania światów, bo tam nie było tylko pięknie. Tam nie czułam się jak w bajce. Ja byłam w bajce i tylko czekałam aż ktoś podbiegnie i powyciągane dresy zamieni na bogato zdobioną suknię. Niestety zdjęcia nie oddają tej atmosfery, bo tak samo jak ciężko jest pokazać przestrzeń Islandii, tak trudno na jednej fotografii ująć całość tego bajkowej zjawiska. Musicie tam pojechać jeśli chcecie pogadać ze mną jak księżniczka z księżniczką.
Czytaj między widokami
Jezioro Bled powstało w starym zagłębieniu tektonicznym pod koniec ostatniej epoki lodowcowej na skutek topnienia wielkiego Lodowca Bohinjskiego. Do jeziora nie wpadają obecnie żadne większe naziemne cieki wodne, a wodą zasilają je głównie wydajne źródła podziemne. Tektoniczne pochodzenie jeziora podkreślają aktywne źródła termalne w jego północno-wschodniej części. Powodują one, że woda w jeziorze ma temperaturę sięgającą +26 °C (jedno z najcieplejszych jezior alpejskich!).
Leżeliśmy na plaży, karmiąc oczy tym bajkowym widokiem, kiedy nagle zobaczyłam łódki płynące w stronę małej wysepki. Bierzemy łódkę! – krzyknęłam do znajomych i kiedy okazało się, że nas jeszcze na nią stać, gramoliliśmy się do środka. Woda okazała się tak ciepła, że nie mogliśmy do niej nie wskoczyć. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zawdzięczam to wszystko wydarzeniom sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat! Że ten widok, ukształtowanie skał, roślinność, kolor i temperatura wody zostało wyrzeźbione przez naturę w takich okolicznościach. Tylko natura potrafi mi przypomnieć, jak niesamowity jest ten świat i jak wszystko jest ze sobą połączone. Epoka lodowcowa, a potem ja w środku jeziora chłonąca nagą skórą to przypadkowe (?) piękno.
Ściągamy ubrania! – za dużo filozofować nie można. Skoro Matka Natura kilkaset lat pracowała na taki efekt, to trzeba to jakoś wyjątkowo uczcić.
Kiedyś to były drama queens
Tak sobie czytam różne legendy związane z tym miejscem i trafiam na historię zamku ze zdjęcia.W XVI wieku znalazł się on w rękach bardzo złego gospodarza, którego prawdopodobnie zabili niezadowoleni z jego rządów mieszkańcy. Jednak to nie o niego chodzi, ale o żonę, która z rozpaczy po stracie męża przetopiła całe złoto ze skarbca na dzwon do kościołka na wyspie. W czasie transportu łódka zatonęła, a dzwon utknął na dnie jeziora. Odpowiedzią wdowy była ucieczka do klasztoru w Rzymie. Przetapianie całego złota i ucieczka do klasztoru aż do Rzymu! Czym jest dzwonienie do swojego byłego po pijaku czy uderzenie kogoś w twarz w czasie kłótni? Kiedyś to były drama queens…
Polecam :
– odwiedzać miejsca mniej popularne
– kąpać się nago w ciepłych jeziorach
– czytać między widokami
Prześwietny tekst! Cudnie napisany, no i od dzisiaj wiem, jaki jest mój kolejny wyjazdowy plan :>
Jedź koniecznie. Ze Śląska nie jest aż tak daleko 😉 Dzięki!