Na zdjęciu mój seksowny pies, który ze wszystkich członków mojej rodziny ma największe parcie na szkło i nie przeszkadza mu to, że facebook chce wiedzieć o nim wszystko. Tym razem wykorzystałam jej wizerunek, aby zaprezentować Wam wykonany przeze mnie szalik z islandzkiej wełny. Jestem z siebie bardzo dumna, bo jako osoba z dwoma lewymi rękami i małym zapasem cierpliwości, widziałam to jako ogromne wyzwanie. Pamiętam, że kiedy robiliśmy szalik na lekcjach ZPT (ten przedmiot dalej jest w szkołach?), to męczyłam się strasznie aż w końcu ktoś chyba się nade mną zlitował i zrobił to zadanie za mnie. Postanowiłam spróbować, bo chciałam przywieźć Mamie wyjątkowy prezent z Islandii. I tak sobie pomyślałam, że najcenniejsze, co posiadam to czas. Szczególnie, że są to moje ostatnie chwile na wyspie i chciałam wykorzystywać każdą sekundę. Zaczęłam robić szalik, a na końcu trzymałam w rękach godziny, minuty, sekundy, które tak właśnie wyglądają jak przybiorą fizyczną postać. Jak można mówić, że nie ma magii na świecie, jak tu takie zaklęcia można własnymi rękami wyczyniać? Wyczytałam, że Islandczycy wierzą w magiczną moc ubrań wydzierganych między Bożym Narodzeniem, a Nowym Rokiem. W dawnych czasach, kiedy wełna była walutą, ubrania wykonane w tym terminie miały wyższą wartość.
Jak zrobić szalik?
Nie wiem, jak to jest, że czasami sobie wmawiamy, że coś prostego jest przeokropnie trudne. Wiem, że dzierganie wymaga dużo umiejętności, ale zrobienie szalika to jest jak zerówka. Jeśli wydaje ci się, że nie zrobiłbyś tego, to po prostu spróbuj przerobić jeden rząd i sam się przekonasz. Gdybym wiedziała, że to jest tak proste, to już dawno dziergałabym sobie szalik na każdą zimę. Nawet nie mam zamiaru próbować wyjaśnić ten proces słowami, bo to po prostu trzeba zobaczyć. Jeśli znacie kogoś, kto dzierga, to poproście go o pomoc. Ja miałam ogromne szczęście, że znam Ewę – najlepszą dziewiarkę, która w dodatku specjalizuje się w wełnie islandzkiej, a więc lepiej trafić nie mogłam. Zobaczcie tutaj, co ona potrafi zrobić z tej wełny. Poniżej zdjęcia, które dokumentuje moje początki. Byłam w trakcie wigilijnych przygotowań i po całym dniu nad garnkami, wpadłam na pierwszą lekcję. Dzierganie może kojarzyć się z babcią w bujanym fotelu, ale ja zaczęłam robić ten szalik z whisky w ręce (no, na stole, bo ręce miałam zajęte).
Jeśli nie znacie żadnej dziewiarki, to z pomocą przychodzą dwie niezastąpione instytucje – Babcia i Youtube. Aby zrobić taki szalik, będziesz musiał opanować prawe oczko. Wystarczy, że wpiszesz tę frazę w wyszukiwarkę i wyskoczy ci kilkanaście filmików. Wzory i wszystko, co związane z dziewiarstwem znajdziecie na portalu społecznościowym Ravelry. Ja już sobie wypatrzyłam wzór na komin, ale to jest naprawdę wciągające i już mam na liście szalik dla przyjaciela i skarpetki dla Justyny, bo szlaja się dziewczyna po górach, to niech ją owca grzeje w nogi.
Islandzka wełna
Álafosslopi to wełna z islandzkich owiec, które przybyły na wyspę razem z Wikingami i dzisiaj przewyższają liczbę ludności na Islandii. Jest to bardzo gruba wełna, co sprawia, że wyrobione z niej ubrania są ciepłe. Słynny islandzki sweter czyli tzw. lopapeysa jest robiony właśnie z tej wełny. W lumpeksach często znajduję bowiem swetry o takim samym wzorze, ale z cienkiej wełny. Oryginalny sweter islandzki jest wykonany z wełny lopi, także nie daj się nabrać na podróby. Dzięki specyficznym właściwościom tej wełny, wykonane z niej ubrania nie przemakają, więc wielu Islandczyków nosi je jako kurtki.
Islandzką wełnę łatwo rozpoznać po jednej rzeczy – trochę gryzie. Dlatego doznałam szoku, jak przeczytałam, że kiedyś noszono bieliznę z lopi. To musiała być niezła tortura! Ja zazwyczaj nakładam coś pod sweter albo bawełniane skarpetki pod te z wełny. Na szalik jest taki sposób, aby wymoczyć go w odżywce do włosów, to wtedy włókna zmiękną. W Reykjaviku włóczki można kupić nawet w sklepie spożywczym, a w sieci znajdziecie je tutaj.
Kup mój czas i uratuj dzieciaki
Przed wyjazdem z Islandii kupiłam wełnę w kolorze czerwonego serca WOŚP. Uznałam, że jeśli czas można zamienić na szalik, który sprawi komuś radość to można go też przekuć w pieniądze, które przyczynią się do ratowania życia. Główna zbiórka trwała wczoraj, ale na aukcjach wciąż można licytować przedmioty, które zasilą konto fundacji. Jeśli jesteś zapominalski i nic wczoraj nie wrzuciłeś do puszki, to zapraszam do licytacji. Moją aukcję znajdziecie tutaj.
Szalika nie zrobię (bo się nie nauczę), ale model pierwsza klasa! 🙂