Na cmentarzu w Reykjaviku zazwyczaj jest tylko parę zbłąkanych dusz, nie wliczając zmarłych. Nie ma tutaj równych alejek, nikt nie sprzedaje waty cukrowej przed bramą. Groby zapadają się w ziemię, są porośnięte mchem i pokryte liśćmi. Przewrócone znicze, połamane krzyże i posągi bez twarzy.
Z niemal każdego grobu wyrasta ogromne drzewo, co czyni cmentarz najbardziej zalesionym miejscem w mieście.
W bezchmurny dzień słońce prześwituje przez gałęzie, rzucając różnokształtne cienie na groby. Gra zgniłych kolorów, kamieni, drzew i światła powoduje, że cmentarz daje mi większe doznania estetyczne niż niejedna galeria sztuki. Zatrzymuję się przy każdym grobie i zwracam uwagę na detale.
Zwykle miejsce to nie jest zaznaczone w przewodnikach, ale nie wyobrażam sobie bez niego Reykjaviku. Lepszego muzeum nie znajdziesz.
no fakt, piękne miejsce, które służy czasem jako najlepszy zakątek do rozmów o wszystkim i niczym.
Szczególnie nad ranem 🙂
Ale pięknie! Uwielbiam cmentarze. Uważam również, że drzewo wyrastające z grobu to świetny pomysł – sama chciałabym być kasztanowcem :).
No właśnie. Umierasz, a potem wyrasta z Ciebie drzewo…
Czy to cmentarz przy Su?urgata?
Będę wdzięczna za lokalizację, chciałabym odwiedzić to miejsce podczas mojej wizyty 🙂