Od jakiegoś czasu noszę się z myślami, żeby przejść na wegetarianizm. Nie jest to chwilowa fanaberia, bo myślę o tym już od dawna i przeczytałam chyba cały internet, szukając za i przeciw. Postanowiłam zrobić sobie taki eksperymentalny okres i zobaczyć “jakby to było”. Gdzie będę kupować produkty? Czy stać mnie na to? Gdzie szukać inspiracji kulinarnych? I najważniejsze – gdzie mogłabym coś zjeść na mieście? Nie zawsze mam czas gotować, a poza tym lubię chodzić do restauracji. Znalazłam kilka wege miejsc na mapie Krakowa, a w przyszłości chciałabym dodawać do tej listy nie tylko restauracje, ale także sklepy i inne przybytki dla roślinożernych. Kilka razy mi się zdarzyło, że po przyjściu do knajpy, którą znalazłam w sieci, okazywało się, że ona już nie istnieje. Postaram się aktualizować tę listę i uzupełniać ją, bo nie zdążyłam oczywiście spróbować wszystkiego w wymienionych miejscach. Liczę na to, że dorzucicie swoje trzy grosze w komentarzach, aby zagubieni wegetarianie, którzy przyjeżdżają do Krakowa mieli podane na tacy (to co trzeba). Continue reading
POLSKA
Najlepsza oferta mieszkania
Jestem już kilka dobrych (tych gorszych też) miesięcy w Polsce, a czasami czuję się jakbym wciąż mieszkała za granicą. Najczęściej we własnym domu, w którym prędzej dogadam się po islandzku niż po polsku. Często zaraz po wyjściu z mieszkania odpowiadam ludziom po angielsku i dziwi mnie, że wszyscy wokoło gadają w moim ojczystym języku. Ilu tu jest Polaków! No tak, bo jesteśmy w Krakowie, a ja po prostu mieszkam z Islandczykiem. Continue reading
Miejsce (nie tylko wiecznego) spokoju
Kraków to miasto guma. W sezonie potrafi rozciągnąć się do niesłychanych rozmiarów i pomieścić ludzi z całego świata, bo kiedy znajdziesz się latem na rynku, to wydaje Ci się, że cała kula ziemska opustoszała, a wszyscy siedzą właśnie tu, pod Mariackim, wpierdalają obwarzanki. I bardzo dobrze, że tak jest, bo nasze panie kochane mają komu te bułeczki piec, sklepikarze komu korale nawlekać na sznureczki, pieśniarze komu grać na gitarze, gawędziarze komu opowiadać o starych dziejach, strażacy komu grać na trąbce… Continue reading
Magical creatures that live in Poland Magiczne stwory, które mieszkają w Polsce
I remember when it made international news that road construction in Iceland was stopped, because of Elves who habited the area. People were excited that Icelanders still believe in magical creatures. Happy that they have 13 Yules instead of one Santa Claus. Outraged that the mother of Yules is a disgusting ogre who eats little kids. Surprised that they have Icelandic Elf School where they teach about hidden people. Do Icelanders really believe in these magical creatures? The only correct answer is: yes and no. These beliefs are rooted and still alive in their culture.It is a topic for a long discussion, but today Icelandic folklore is only the introduction topic for a post about polish beliefs. [wersja polska w środku] Continue reading
Ravioli z pokrzywą i mniszkiem lekarskim
Już Wam się zwierzałam, że mam ambicję zostać nadwornym kucharzem i karmić ludzi, którzy przybędą do dawnej stolicy na obiady u Kary. Moim celem w kuchni jest łączenie dań, które jem w innych krajach z tym, co nasze, polskie. Po wizycie w Rzymie rozpoczęłam naukę gotowania włoskich dań, które są na szczęście dosyć proste w przygotowaniu. Ravioli alle erbe selvatiche, czyli ravioli nadziewane dzikimi ziołami to jedno z tradycyjnych dań kuchni włoskiej, ale kiedy zaciekawiona zaczęłam czytać o wykorzystaniu w kuchni tych właśnie dziko rosnących chwastów doszłam do podstaw kuchni słowiańskiej, w której pokrzywy i mlecze były jednym z głównych składników. Continue reading
Przedziwna lekkość bytu po powrocie
Stan po powrocie do Polski to nowe uczucie, które dopiero odkrywam i chyba sama nie wiem, którymi kolorami je pomalować. Tym bardziej, że samo określanie tej sytuacji jako powrót jest chyba nieodpowiednie. Ludzie pytają mnie, czy wróciłam na stałe, a ja nie jestem do końca pewna, czy moją stałością nie są czasami te ciągłe powroty. Continue reading
Miały być wesołe życzenia, a wyszły gorzkie żale
To moje drugie Święta Bożego Narodzenia, które spędzam na Islandii i powiem Wam, że tak jak za pierwszym razem, tak i teraz – “nie czuję tych Świąt”. Dla mnie Wigilia i pasterka to czas dla rodziny i najbliższych przyjaciół. Mam tutaj grono dobrych ludzi, którzy sprawiają, że nie czuję się samotna, ale takie dni powinno się spędzać w gronie najbardziej wyjątkowych osób, a V.I.P. – y mojego życia są w Polsce. Tęsknota za rodziną to jest jeden z głównych powodów, dla który zdecydowałam się wrócić do kraju, bo tak już oficjalnie mogę Wam powiedzieć, że bilet w jedną stronę, który kupiłam to właśnie bilet do Polski. Continue reading
Nie ma kraju, skąd nie będę tęskniła
Mój przyjaciel wrzucił dziś rano na fejsbuka piosenkę Kasi Dereń “Nie ma kraju”, która pięknie wyśpiewała słowa mistrza Tuwima. To jest jeden z tych utworów, które powodują, że czujesz zaciskającą się pięść na sercu. Słuchasz jej w kółko, mimo że łzy zaczynają kapać do kawy. Kap, kap i play, play. Nic mnie już nie uspokoi. Przestaję pisać tekst o Słowenii i zaczynam się torturować wszystkimi piosenkami, które przypominają mi o domu. Tęsknie za rodziną, przyjaciółmi, szarymi ulicami mojego miasta. Nie należę do osób, które wyjechały z kraju i narzekają na to, jak tam było źle. Jednocześnie uwielbiam miejsce, w którym teraz jestem. Lubię być w drodze, przemieszczać się, mieszkać w różnych krajach i słyszeć wokół siebie obce języki. Tęsknota wpisana jest w takie życie i nauczyłam się ją oswajać. Dzięki temu, że jestem daleko, bardziej cieszą mnie powroty do domu. Nie wiem, do czego porównać uczucie, który mi towarzyszy, kiedy wjeżdżam do swojego rodzinnego miasta i widzę pierwsze, szare bloki. Podjęłam swoje wybory świadomie i jestem szczęśliwa z tego gdzie jestem, ale czasami przychodzi właśnie taki dzień jak ten, kiedy słuchasz piosenek o tęsknocie za domem i płaczesz. Na pewno wielu z Was rozumie tę potrzebę wylania z siebie tęsknoty. Zebrałam w tym poście piosenki o powrocie do domu, o tęsknocie za krajem, rodziną, przyjaciółmi, ukochanymi. Może się Wam przyda, jak najdzie Was ochota na wspominki. Jak macie coś w tym temacie, to będę wdzięczna za podesłanie. Continue reading
Ask me about Poland
My dear non-polish speaking friends!
From now on, I am going to write here posts in English about Poland. It?s quite a challenge for me, but I think it’s also a good way to improve my English and to tell others a little bit more about my country. There are three main reasons for that.
First of all, this is my way to say ?thank you.? To all the people I?ve met on my road trip and especially to those who hosted me and helped me during my journey around the States. You opened your homes and your lives for me and since I’ve got back I have been thinking about how grateful I am to have met you on my way. You helped me not only to see these amazing places, but also you opened me up to meet others later in my journey. Since I got back I was thinking what I can do in exchange for your kindness. I?ve met many different people we’ve talked about many different things, but there was always something in common ? they asked me about Poland and that was actually the only ?thing? I could give to them at that moment. I’ve wrote down the questions I?ve been asked and decided to answer them here. If you have any question (even the stupid ones), ask me.
Second, I want to show you how beautiful my country is,simple as that. I realized that I write about all the other places I?ve visited except for Poland. Why? Sometimes we don?t appreciate what we have and we think that the grass is always greener somewhere else. I had to leave my country to realize that we have so many things that we could be proud of. Sometimes we just don?t know about it. I have this handmade scarf from my great grandmother and I?ve been asked in every state, where did I buy it? People even stopped me on the street to ask about it. Those who visited Poland told me how beautiful my country was and sometimes they told me about places I didn?t even know existed. I?ve read almost all of the Icelandic Sagas, but I don?t know that many stories from Slavic mythology. So not only do I want tell you more about Poland, but also to learn more myself. From time to time I hear weird stuff about Poland. When my friend was going to visit, some of his friends advised him not to. I don?t like these images of Poland as a poor, dangerous, or an intolerant country where human rights are not respected. We have some issues to solve and there are many things that I don?t personally like either, but Poland has changed so much and we are not this communistic country anymore. I did an experiment by telling people I was from Russia (with my strong accent I can only be from eastern European countries) and they were excited and interested, but usually when I said that I am from Poland people responded with just ?ahhhh?. I want people to be excited about Poland cause it?s totally worth it! If I can make one person change their mind about Poland, I will feel satisfied.
The third reason was just a spark that made it happen. I had an argument with my American friend about the word ?borstch?. Sometimes when I don?t know how to say something in English, I just make a word up, so he thought I just made this one up too and was making fun of me. As It turned out I was right. It reminded me of Todd from North Carolina who asked me how to make this soup and I never told him. I went back home and I was thinking ?Maybe I should post the recipe on my blog so he can make this soup finally; and I can just make the whole paragraph about how right I was with the word ?bortsch?. Then I sat down and wrote this first post ever in English (yes, about borstch) and then wrote this intro for the whole series.
I always want to be professional with everything I publish, but this time I can?t, simply cause my english is not that good. But I?ve also learned that I don?t have time to worry about that and that I have to let some ideas go. I hope to learn on the way, so please tell me when something is incorrect or unclear. I want you to be my personal grammar nazis and I really mean that. Also if you have friends who want to visit Poland or are interested in a topic, please share this with them. And if you have some questions or observations, don?t hesitate to contact me in a comments or by e-mail (submit@karaboska.com). My polish friends, please comment in English, if you have anything to add, so we all can understand. Thank you!
I can’t wait for your questions about Poland. Ask me!
Podróże kształtują: od hamburgera do spaghetti z cukini
Podróże kształcą. Dowiadujemy się więcej o odwiedzanym kraju, jego kulturze, historii, geografii. Pogłębiamy swoją wiedzę. Jeśli miejsce jest szczególnie bliskie naszemu sercu, to z podwójnym zapałem chłoniemy wszystko, co z nim związane. W Stanach chciałam kosztować wszystkiego co amerykańskie, więc serwowałam sobie to, co jedzą ludzie wokół mnie. Przyjeżdżam na nowy ląd i zajadam się.
Kuchnia amerykańska
Na śniadanie oczywiście płatki z mlekiem, które akurat było moim polskim śniadaniem przez całe dzieciństwo za sprawą wysyłanych do mnie w paczce od rodziny kellogsów (tak je nazywaliśmy z bratem).
Kuzynka zaserwowała mi typowo amerykańskie połączenie słodkiego ze słonym, czyli jajko sadzone z gofrem oblanym syropem klonowym.
Kanapki z masłem orzechowym to drugie śniadanie każdego nastolatka.
Dałam się nawet namówić na to obrzydlistwo – macaroni&cheese. Kiedyś dostałam to w paczce, ale myślałam, że jest przeterminowane i wyrzuciłam. To nie było zepsute. To po prostu tak smakuje.
W zależności do tego w jakim mieście byłam, jadłam lokalne specjały. W Nowym Yorku oczywiście bajgiel z kawą
W moim rodzinnym mieście (haha) specjałem są chicago style pizza – grube ciasto umoczone w oleju oraz hot-dog z cebulą.
Na meczach baseballa pije się piwo i je niezdrowe przekąski, podawane w kasku.
Nie mogło w moim jadłospisie zabraknąć hamburgerów. Powiem Wam, że McDonald’s nie jest najpopularniejszym miejscem, w którym Amerykanie zajadają się tym przysmakiem. Mc’Donald’s jest najtańszy i spędzałam tam naprawdę dużo czasu, bo zawsze się jakiś znajdzie przy drodze, a poza tym masz pewność, że złapiesz dobry internet. Naprawdę rzadko jadłam tam cokolwiek. Zazwyczaj brałam mrożoną kawę, do której smaku tak się przyzwyczaiłam, że po przyjeździe do Polski pierwsze co zrobiłam rano po przebudzeniu, to wsiadłam do auta i pojechałam po mrożoną kawę do Mc’Donald’sa. Nie mogłam przeżyć faktu, że u nas nie smakuje tak samo. Wracając do hamburgerów, Amerykanie częściej jedzą je w sieci Five Guys.
Moim absolutnym faworytem jeśli chodzi o fast foody jest “In&Out”. To sieć restauracji na zachodnim wybrzeżu, szczególnie popularne w Kalifornii. Wszystko, łącznie z mięsem, jest świeże i pochodzi z lokalnych farm. Nie będzie to przesada jeśli powiem, że mają tam najlepsze hamburgery, jakie jadłam w życiu i wybrałam to na mój ostatni posiłek w Stanach.
Co innego jeść hamburgera w knajpie, a co innego na prawdziwym barbecue w ogródku. Taką okazję miałam na południu Ameryki, gdzie panuje szczególne przywiązanie do amerykańskich dań.
Na południu najważniejszym składnikiem dania jest fasola. Cokolwiek nie zamówiłam w restauracji, zawsze dostałam do tego fasolę, którą hodowali na tych ziemiach Indianie.
Na południu je się dużo grillowanej wieprzowiny, fasoli i kukurydzy pod różną postacią. Moim ulubionym przysmakiem są tzw. hush puppies (brązowe kulki na zdjęciu poniżej), czyli słone ciastka z kukurydzy, które zostało wymyślone przez niewolników.
Soczystym amerykańskim przeżyciem było też zjedzenie krwistego steka (niestety nie mam zdjęcia), ale przekażę Wam to, co powiedziała mi moja kuzynka, specjalistka od tego dania. Nie wolno Wam w USA zamówić steka done czy well done. Stek ma być krwisty, bo inaczej jest to marnowanie pieniędzy.
Najbardziej tradycyjną przekąską jest oczywiście sandwich, ale te miejsca szczególne, które odwiedzałam miały swój klimat, historię, sekretny składnik czy sos, który jest podawany tylko w tym miejscu. Można już chyba mówić o kulturze jedzenia kanapek i przywiązaniu do tradycji ich przyrządzania. Bary kanapkowe podobały mi się zdecydowanie bardziej niż hamburgerownie.
Z przekąsek ulicznych, oprócz hot-dogów z budki, często sprzedawane są także precle. Tego jadłam w Chicago, pył ciepły i pyszny.
A za tego zapłaciłam 4 dolary, bo sprzedawca dał mi cenę dla naiwnych turystów. Nie kupujcie jedzenia na Time Square.
Gotowaną kukurydzę kupiłam sobie w wesołym miasteczku jak pan Bóg przykazał
Pecan pie to ciasto, które często pojawia się amerykańskiej literaturze, gdyż gości na stołach z okazji różnego rodzaju świąt. Ja jadłam je w Teksasie na imprezie dla dzieci żołnierzy.
Moja ulubiona jedzeniowa historyjka wiążę się z pączkami z Krispy Kreme, które są legendą na południu Ameryki. Jeśli w restauracji świeci się czerwona lampka to znaczy, że pączki są jeszcze ciepłe. Kiedy opowiadałam moim gospodarzom w Północnej Karolinie, że ciekawi mnie, czy amerykańscy policjanci naprawdę ciągle jedzą pączki, stwierdzili, że musimy to sprawdzić i czatowaliśmy na nich na stacjach benzynowych. Kiedy w końcu jednego dorwaliśmy, to powiedział, że nie je pączków, ale może sobie zrobić zdjęcie.
Kuchnie świata
Mimo, że kuchnia amerykańska kojarzy się głównie z fast-foodami, to tak naprawdę w Stanach, a szczególnie w dużych miastach je się przede wszystkim dania ze wszystkich krajów świata. W Nowym Yorku próbowałam dużo różnych pyszności z najodleglejszych zakątków. W Stanach głównie jada się na mieście, więc Amerykanie próbują bardzo różnych rzeczy. Na przykład na sushi zostałam zaproszona przez farmera z południa, który dzień wcześniej serwował mi tłuste hamburgery.
Najbardziej popularna jest chyba kuchnia meksykańska. Ja najczęściej jadałam w Chipotle, bo tam jest najtaniej.
Miałam też okazję spróbować tej kuchni przyrządzonej przez Meksykankę, u której nocowałam w Teksasie.
Na drugim miejscu jest kuchnia azjatycka, a szczególnie popularne są chińskie bary, w których za kilka dolarów możesz jeść, ile zdołasz.
To podobno ulubione danie Michela Jacksona, ale za nic nie potrafię sobie przypomnieć, jak się nazywało.
W Nowym Yorku właściwie co chwilę trafiłam na jakieś uliczne budki z egzotycznym jedzeniem i trwoniłam tam swój majątek, chociaż niektóre potrawy było zaskakująco tanie. Za te pierożki z naleśnikiem zapłaciłam 4 dolary (tyle samo, co za jednego suchego precla).
Dla ciekawostki Wam powiem, że dania w MOMA są ładne kolorystycznie. Fajne powiązanie kuchni z miejscem.
Julia z Rosji zrobiła dla mnie domowe pierogi
A w Savannah jadłam też sporo makaronów, gdyż mój gospodarz w Savannah był kucharzem we włoskiej restauracj
Moja kuchnia
Kuchnia to nigdy nie był mój świat. Zawsze mi się wydawało, że gotowanie jest nudne. Zazwyczaj odgrzewałam zrobione przez Babcię pierogi, żywiłam się na mieście lub przyrządzałam jakieś proste dania. Czasami szarpnęłam się na zrobienie czegoś wyjątkowe, ale to było tylko na specjalne okazje i zazwyczaj dla kogoś, a nie dla siebie. Przechodziłam różne diety, ale głównie po to, aby być chudsza i zazwyczaj kończyło się to efektem jo-j0. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co jem i gdzie to zostało wyprodukowane. Nie dlatego, że miałam to gdzieś, ale po prostu nie byłam świadoma tego, jak ważne są to informacje. Nigdy bym nie pomyślałam, że moje podejście zmieni się po podróży po Stanach, które są często używane jako symbol niezdrowego jedzenia. To jest niesamowite, jak powoli zmieniało się moje podejście do tego, co pojawia się na talerzu. Zaczynając swoją wyprawę na wschodnim wybrzeżu z brakiem refleksji nad tym, co jem i na drugim końcu kraju ze świadomością, jakie to jest ważne. Pierwsze dwa miesiące jadłam głównie to, co pokazałam Wam w pierwszej części. Nie tylko dlatego, że chciałam spróbować amerykańskiego jedzenia, ale też dlatego, że podróżowałam autobusami. Niektóre przejazdy trwały kilkanaście godzin, a autobus zatrzymywał się na stacjach benzynowych, gdzie można dostać tylko fast foody. Po 2 miesiącach takiego odżywania zaczęłam czuć się ociężała i coraz częściej wybierałam sałatkę zamiast hamburgera. W Kalifornii ludzie odżywiają się bardzo zdrowo i moi znajomi czy gospodarze serwowali mi taką właśnie kuchnię. Moja potrzeba zmiany sposobu żywienia trafiła na podatny grunt. Zaczęłam stołować się w restauracjach wegańskich i wegetariańskich i poznałam dużo ludzi, którzy tak właśnie się żywią. Zaczęłam coraz więcej o tym myśleć, oglądać filmy dokumentalne o jedzeniu, przeglądać blogi kulinarne. Już po 3 tygodniach zmiany sposobu odżywania poczułam się lepiej i wcale nie brakowało mi soczystych hamburgerów. Dotarło do mnie, że można jeść smacznie i zdrowo i postanowiłam, że nauczę się gotować. Po pierwsze po to, aby żyć zdrowiej i móc przyrządzać sobie te dania w domu. Po drugie, aby nauczyć się robić polskie dania, które będę mogła przyrządzać moim gospodarzom w podróży. Chciałabym w taki sposób dziękować im za gościnę, ucząc ich przy okazji czegoś o Polsce.
Podróże kształtują. Wiedza, którą zdobyłam w podróży zmienia moje wewnętrzne krajobrazy. Nie tylko posmakowałam różnych dań, ale także zdecydowałam się zmienić swoje codzienne nawyki żywieniowe. Nigdy bym nie pomyślała, że taką przyjemność będzie mi sprawiać lepienie pierogów czy robienie spaghetti z warzyw. Chciałabym się przez jakiś czas podszkolić, ale mam w planach zorganizować obiad również dla Was. Jeśli dotrwałeś do końca tego posta i masz ochotę w przyszłości być gościem na mojej pierwszej oficjalnej kolacji, to daj znać mailem. Poinformuję Cię o szczegółach.
Hamburgera z In&Out nigdy nie odmówię!