Zdjęcia z Chorwacji, na których nie ma plaży

IMG_6239

Na tym wyjeździe nie miałam dużej weny do robienia zdjęć. Nie lubię się zmuszać do fotografowania, tylko dlatego, że jestem zagranico. Byłam już na Chorwacji, więc mam pamiątkowe zdjęcia, a po 3 miesiącach w Stanach, gdzie sprzęt miałam przyklejony do ręki, potrzebowałam odpoczynku. Moja uwaga, bardziej niż na krajobrazach, była skupiona na ludziach, z którymi tam byłam i to głównie ich twarze widnieją na zrobionych przeze mnie zdjęciach. Pewnego popołudnia udałam się na samotny spacer po malutkiej wiosce, w której mieszkaliśmy i poczułam przypływ inspiracji. W pół godziny zrobiłam z 200 zdjęć. I może mój brak zapału do fotografowania wynikał ze zmęczenia i z mniejszego parcia na zwiedzanie, ale chyba też z tego, że widziałam Chorwację przez pryzmat plaży i morza. To jest oczywiście jej nieodłączny składnik, bo cały kraj właściwie leży na wybrzeżu, ale przecież nie jedyny! Nie mówiąc o tym, że turystyczne miasteczka i plaże są tak przepełnione turystami, że można szybko stracić ochotę, aby tam przebywać. Ten wyjazd pokazał mi inne oblicze Chorwacji. I znowu potwierdza się moje przekonanie o tym, że jak chcesz poznać jakiś kraj, to jedź na wiochę. Prawdopodobnie nigdy nie trafiłabym do tej wioseczki, bo nie ma jej chyba nawet na większości map, ale miałam to szczęście, że dziadek mojego kolegi z Islandii ma tam dom. Za młodu uciekł z kraju przed wojną, planując udać się do Australii. W drodze zatrzymał się na chwilę na Islandii, a tam poznał babcię mojego kolegi, w której się zakochał i zrezygnował dla niej ze swoich poprzednich planów. Dom wybudował, aby móc wracać w rodzinne strony i zażywać słońca, którego brakuje na Islandii. A dzisiaj ja korzystam z tego międzykontynentalnego romansu, przebywając w ich domku. We wsi, w której stoi jest około 25 domów, także spacer po niej zajął mi jakieś pół godziny. Zauroczyły mnie przede wszystkim okna, bramy i kolory ścian. Proszę zwrócić uwagę na moją oryginalną samojebkę w studni, bo jestem z niej bardzo dumna.

IMG_6335 IMG_6223 IMG_6204 IMG_6242

IMG_6195

IMG_6373

IMG_6280

IMG_6108 IMG_6217 IMG_6330 IMG_6345 IMG_6235 IMG_6268 IMG_6290 IMG_6293 IMG_6148 IMG_6366 IMG_6362 IMG_6359 IMG_6159 IMG_6162 IMG_6194 IMG_6173 IMG_6191 IMG_6274 IMG_6261 IMG_6250 IMG_6318 IMG_6328 IMG_6344 IMG_6125 IMG_6114 IMG_6271 IMG_6299 IMG_6141 IMG_6233 IMG_6245 IMG_6295 IMG_6253 IMG_6315 IMG_6143 Pięknym dopełnieniem tego dnia była kolacja u naszych sąsiadów, którzy przygotowywali się do niej cały dzień i mimo tego, że nie należą do ludzi zamożnych, to dołożyli wszelkich starań, aby wszystko było idealnie. Zabili nawet kurę z tej okazji! Wszystko co pani domu przygotowana było zrobione z tego, co wyhodowała w ogródku za domem. Na pierwsze danie był rosołek, a na drugie nadziewana papryka z ziemniakami. To ciekawe, że ja na przyjazd moich gości przygotowałam gołąbki, czyli bardzo podobne danie. Dla mnie najpyszniejsze było wino, bo jako zwolenniczka białego, zazwyczaj unikam picia czerwonego, a tego wydoiłam kilka szklanek. Slavko (wesoły pan w koszulce Algidy, której pozazdrościłby mu na pewno każdy hipster) opowiadał nam o swoich przygodach do późnej nocy. Gdybym go minęła gdzieś na ulicy, nigdy bym nie podejrzewała go o to, że był instruktorem surfingu w Stanach, a właściwie prekursorem tego sportu w swoim kraju; że zwiedził pół świata statkiem i zjechał Europę na motorze. Lubię takie niespodzianki!

IMG_6379 IMG_6441 IMG_6424 IMG_6427 IMG_6413

IMG_6390 IMG_6408 IMG_6476 IMG_6398