Home » KOSMOS » Ciemna strona couchsurfingu

Ciemna strona couchsurfingu

CS_PrimaryLogoOrange10092012

 

Jasne

Couchsurfing poznałam dobrych kilka lat temu, kiedy jeszcze mieszkałam w Krakowie, a nasze legendarne mieszkanie na Lea było centralnym miejscem spotkań i uciech wszelakich. Najpierw stworzyliśmy ze współlokatorami wspólny profil i razem wybieraliśmy gości, którym pozwolimy się u nas zatrzymać. Moje doświadczenie z tym portalem opierało się więc na początku głównie na byciu hostem. Chcieliśmy poznawać nowych ludzi, a przy okazji ćwiczyć angielski. Ja zawsze lubiłam pokazywać przyjezdnym Kraków i czy odwiedzała mnie rodzina, czy znajomi, to wiedziałam gdzie ich zabrać, aby było ciekawie. Przez okres kilku lat naszego bytowania w tym mieszkaniu przewinęło się przez naszą kuchnię (tam mieliśmy dodatkowe łóżko) sporo osób z różnych krajów. Niektórzy byli nijacy i już ich nawet nie pamiętam. Z innymi przyjaźnię się do dzisiaj. Tak naprawdę couchsurfing w tamtym czasie nasycał moją potrzebę podróżowania, którą wtedy jeszcze spychałam na bok. I jak tak sobie teraz pomyślę, to może przez ten kontakt z podróżnikami właśnie uwierzyłam, że to nie jest takie trudne. Pamiętam moje pierwsze rozmowy na ten temat z Australijczykiem, który przez rok podróżował po Europie. Jak to? To tak można? Wtedy jeszcze nie docierało do mnie, że absolutnie każdy może sobie na to pozwolić i jeśli tego chce, to jest to do zrobienia. Myślę, że ludzie poznani przez couchsurfing mieli ogromny wpływ na przekształcanie moich marzeń w realne działania. Oni nie tylko o tym gadali, ale pokazali mi, że można. Że to nie tylko Martyna Wojciechowska, ale ja, zwykły Kazek z Poznania, mogę jechać na kraniec świata. Piszę ten pochwalny wstęp po to, aby udowodnić, że znam bardzo dobrze jasną stronę mocy tego portalu. Używałam go w Krakowie przez wiele lat jako host, a potem stworzyłam swój własny profil i korzystałam z gościnności innych osób w różnych miejscach. Poznałam niesamowitych ludzi, ale już zdarzyło mi się trafić na paru świrów (sama nie wiem jak ich określić) i to o nich dzisiaj chciałabym podyskutować, bo to przez nich zastanawiam się teraz dwa razy zanim do kogoś napiszę.

Ciemne

Mam wrażenie, że z biegiem lat portal zaczął przyciągać dziwnych ludzi – zdesperowanych samotników, którzy nie mają znajomych i rekompensują to sobie przez spędzanie czasu ze swoimi gośćmi. Moim zdaniem to jest najgorszy typ, bo nie ma jak się przed nim ustrzec. Jeśli chodzi o oszustów i zboczeńców, to zazwyczaj osoba poszkodowana nie ma oporów, aby wystawić takiemu rzezimieszkowi negatywnej opinii. I ja nigdy nie bałam się o to, że w domu hosta grozi mi jakieś niebezpieczeństwo. Nie mam obawy, że zostanę okradziona, zgwałcona czy pobita. Jeśli ktoś ma pozytywne opinie, to jestem bezpieczna. Ja mam problem z osobami, które są niegroźne, ale nie masz najmniejszej ochoty z nimi przebywać. Podam Wam przykład z ostatniego wyjazdu. Jechałam ze znajomymi do Chorwacji i postanowiliśmy po drodze spędzić dwa dni w Budapeszcie. Znaleźliśmy chłopaka z fajnym opisem i mnóstwem pozytywnych recenzji. Po godzinie spędzonej z nim na miejscu chcieliśmy uciekać, gdzie pieprz rośnie. Był miły, zrobił herbatkę, raczył nas opowieściami o mieście, udał się z nami na nocną imprezę, więc tak naprawdę nie można mu nic zarzucić. Przykładny gospodarz. Jednak był tak męczący, że po chwili miało się go po prostu dość. Przede wszystkim był strasznie namolny. Przez godzinę przeżywał to, że nie chciałam zejść oferowanej mi przez niego kolacji. Dostawał jakiś ataków nerwicy i nawet jego ruchy rąk były nieprzewidywalne. Jeśli poznałabym go w jakichkolwiek innych okolicznościach, zakończyłabym rozmowę z nim po pięciu minutach. Ale jestem u niego w domu i nie mogę mu powiedzieć tego, co naprawdę o nim myślę.

I co z takimi ludźmi robić? Człowiek jest miły i dzięki niemu nie musisz spać pod gołym niebem, więc ciężko jest mu powiedzieć, aby dał ci spokój. Dlatego tacy ludzi mają mnóstwo pozytywnych opinii i nie można się przed nimi uchronić. Koniec końców nic złego mnie u niego nie spotkało, więc czemu miałabym mu wystawić negatywne referencje? Czy ktoś z Was miał taką sytuację i napisał, co naprawdę na temat tej osoby myśli? Dawajcie ze swoimi świrami do komentarzy. Chętnie usłyszę, że nie jestem sama.

9 thoughts on “Ciemna strona couchsurfingu

  1. Tak sobie myślę i wracam do moich własnych sytuacji z coucha, gdzie miałam jakikolwiek problem z gospodarzem… I istotnie, miałam nieco namolnego hosta podczas mojego debiutu couchsurfingowego, co polegało na tym, że kadził mi co niemiara, łagodnie sugerując, że liczy na coś więcej niż koleżeństwo. I myślę, że gdybym była u niego przez dzień czy dwa, tak jak Ty, u tego gościa w Budapeszcie, pewnie nie podjęłabym tego tematu podczas rozmowy z gospodarzem. Bo przecież to tylko ta noc i dzień, jakoś przeżyję. Opcjonalnie uśmiechałabym się przepraszająco i udawała twardo, że nie wiem, o co chodzi.
    W moim przypadku był to grubo ponad tydzień i ta rozmowa tak czy siak musiała się odbyć.
    Toteż powiedziałam mu o tym wprost, rysując grubą linię pomiędzy zachowaniami, które mi odpowiadają, a które nie. Potem, kiedy już się bardziej zaprzyjaźniliśmy, po prostu dawałam mu kopa w rzyć albo kuksańca pod żebro, utrwalając to, co miał sobie zapamiętać 😉

    1. Ja nigdy nie byłam u nikogo dłużej niż 3 dni, więc podziwiam Twoją cierpliwość, bo czasami nawet kilka godzin z takim typem może być wiecznością. Chociaż nie był taki zły, skoro na koniec się zaprzyjaźniliście 🙂

  2. Couchsurfing rzeczywiście był fantastyczny przez czasy młodości krakowskiej. Później bywało już bardzo różnie, a ostatnia przygoda z Tomem pokazuje, że niestety powoli Couchsurfing staje się schronieniem dla ludzi upośledzonych społecznie, którzy wykorzystują fakt goszczenia podróżnych do przysysania się jak pijawki. Mam uraz i na pewno nieprędko sięgnę po tę formę nocowania.

  3. Skądś to znamy 🙂 My również gościliśmy sporo ludzi jak mieszkaliśmy w Krakowie. Niektórzy byli naprawdę dziwni.. na zawsze chyba zapamiętamy Japończyka (czy Chińczyka? na pewno był to Azjata), który miał zostać u nas przez 3 dni, a był tydzień. Nie dało się go wyprosić. Właściwie to nam nie przeszkadzał, bo siedział sam, ale zachowywał się naprawdę dziwnie. Rano wychodził z mieszkania bez słowa, nie wiadomo było kiedy wróci i czy w ogóle to zrobi..

    No cóż, CS przyciąga wielu świrów, dlatego naprawdę rzadko z niego korzystamy. Wolimy zapłacić za hostel i mieć komfort tego, że nie jesteśmy od nikogo zależni i nie trafimy na dziwnych typów, o których piszesz 😛

    P.S. W Krakowie mieszkaliśmy na Kazimierza Wielkiego, więc bardzo blisko Lea. Fajne okolice, do dziś wspominamy je z uśmiechem 🙂

  4. Couch – Mediolan, pamiętasz naszego gospodarza “is’t you?”. Gospodarz zrobił jeść, dał wskazówki, niby wszystko ok ale był dziwny, ciężko to opisać ale za to śmiechu co nie miara jak o tym dziś wspomne:) także ogólnie nawet i to było pozytywne:D

  5. Ja nie miałam okazji jeszcze spać z CS, ale rozmawiałam ostatnio z dziewczyną, która spała tak na 3 kontynentach.
    “Zaczął się do niej przystawiać. Skończyło się na tym, że wyrzucił ją na ulicę. Nie miała nawet pieniędzy na pociąg do centrum. Zadzwoniłam do niego, dostał ochrzan i przyjął ją z powrotem. Spała zamknięta na klucz. Rano jak ją odwoził, odgrażał się, że ma zostać jego żoną i zwrócić pieniądze za transport.”
    https://journeyisfreedom.wordpress.com/2017/11/15/rano-odgrazal-sie-ze-ma-zostac-jego-zona-czyli-co-sie-kryje-za-drzwiami-couchsurferow/
    Niemniej uważam, że po prostu trzeba wszystko robić z głową i uważnie sprawdzać potencjalnych” goszczących”.

Leave a Reply

Your email address will not be published.