Zielona i Północna Karolina

IMG_2972

Północna Karolina była zbawieniem na mojej krucjacie przez miasta. Nowy Jork był cudowny i szukam każdej luki w tekście, aby o tym przypomnieć, ale po serii Chicago-Nowy Jork-Filadelfia-Waszyngton byłam już zmęczona turystami w jednokolorowych czapeczkach i czekaniem na zielone światło, żeby móc zrobić krok do przodu. Potrzebny mi był łyk świeżego powietrza i zredukowanie biegu do jedynki.

Zatrzymałam się u siostry przyjaciółki mojej kuzynki. Ta sieć połączeń mnie ciągle zadziwia. Miałam zamiar korzystać z couchsurfingu, ale do tej pory nie musiałam tego robić, bo zawsze znajduje się jakiś znajomy znajomego. Tym bardziej jestem wdzięczna tym ludziom, że przyjmują mnie pod swój dach, bo raczej nie mają w zwyczaju tego robić. Vikki powiedziała mi, że znajomi odradzali jej wpuszczenie obcej dziewczyny do domu. Ktoś się mnie boi! Nigdy nie myślałam o tym od drugiej strony, ale przecież oni mnie nie znają. Mogę być złodziejką lub wariatką. Obie strony mają jakieś wątpliwości, ale jednak decydują się, aby zaufać. Dla mnie to jest piękne i powiem Wam szczerze, że popłakałam się w łazience po tej rozmowie. Potem śmiałyśmy się ciągle z tego, że jestem złodziejką i na pewno coś zniknie po moim wyjeździe. Ponieważ Vikki jest posiadaczką sześciu broni, widok mojego gazu pieprzowego do ochrony, trochę ją rozbawił. Kiedy wjeżdżałam, powiedziałam jej, że zawinęłam jedną z jej strzelb, a ona na to: dobry wybór, będziesz bezpieczna.

IMG_2939 Prawo do posiadania broni to jeden z głównych tematów, które dzielą Amerykanów. Kwestia ta wyznacza też granicę polityczną miedzy dwoma wiodącymi partiami. Postanowiłam, że wezmę udział w następnym wyborach (mogę głosować w Polsce), ale chciałabym, aby ten wybór był świadomy. Do tej pory moja wiedza na ten temat była szczątkowa i gdyby nie to, że spóźniłam się do konsulatu dwa lata temu, zagłosowałabym na Obamę. Teraz już nie jestem tego taka pewna. Każdą poznaną osobę pytam o to, na kogo głosowała i dlaczego. W Północnej Karolinie mogłam obserwować ciekawy spór między Vikki, która głosuje na republikanów (posiadanie broni dla każdego), a jej kuzynem, który jest po stronie demokratów (zaostrzenie wymogów do posiadania broni). To jest jeden z tych sporów, w których żadna ze stron nie przekona przeciwnika do swoich racji, bo w grę nie wchodzą racjonalne argumenty, ale przekonania. Prawo do posiadania broni zostało bowiem wprowadzone do konstytucji, aby ludzie mogli bronić się przed władzą! Dla zwolenników tej poprawki, prawo to jest równoznaczne z wolnością. Ja chyba wolę być wolna bez broni, ale rozumiem podejście kogoś, kto od dziecka jest przyzwyczajany do obecności pistoletu w domu. Dla niego to nie jest nic dziwnego i kiedy ja z przerażeniem brałam spluwę do ręki, mąż Vikki pytał: what’s the big deal?

Nawet teraz mam ciarki na ciele, kiedy pomyślę o momencie, w których strzelałam. Serce waliło mi jak oszalałe. Nagrałam video, ale mam jakiś problem z jego publikacją, więc pokażę Wam, jak tylko dojdę do tego, co jest nie tak. Na zdjęciach zabawki, którymi się bawiłam.IMG_3043 IMG_3048

IMG_3050

Vikki pokazała mi pamiątki po swoim dziadku, który brał udział w drugiej wojnie światowej. IMG_3041

W przeciwieństwie do gorących rozmów przy kuchennym stole na temat broni, polityki i wojny, otoczenie domu działało niesamowicie kojąco. Moi gospodarze mieszkają w lesie, więc wystarczy wyjść na podwórku, aby mieć takie widoki.IMG_3051 IMG_3083 IMG_2955 IMG_3060

A oto ich domek. Uroczy prawda? IMG_2996

Całe osiedle to mała wioseczka w środku lasu. Mieszkać w takim miejscu to marzenie. IMG_3010 IMG_3016 IMG_3023 IMG_3028 IMG_3029 IMG_3022

Wybraliśmy się też na krótką wycieczkę, aby zerknąć na góry. IMG_2905

Pogoda nam nie dopisała, ale za to udało mi się upolować policjanta z pączkiem. Panowie nie byli za bardzo chętni do tego, ale jakoś ich namówiłam. Obiecałam, że sprostuję publicznie, że policjanci już nie jedzą pączków.  IMG_2928

Nie wiem, czy to prawda czy tylko opinia tego pana, ale faktem jest, że pączki to bardzo południowy zwyczaj. Szczerze się przyznam, że nie zaliczałam Północnej Karoliny do południa Ameryki, ale szybko zostałam z tego błędnego myślenia wyprowadzona. Kripsy Kreme to prawdziwa świątynia w stanach południowych, gdzie serwowane są ciepłe pączki.

IMG_2888

Z dań obiadowych na stołach króluje barbecue. Tutaj podane z frytkami, krążkami cebulowymi i tzw. hushpuppy, które stały się moim przysmakiem, gdyż są zrobione z kukurydzy. Tak się zastanawiam, czy nie zrobić osobnego wpisu na temat tego, co się jej w Hameryce. Co Wy na to? Przytyłam już 2 kilogramy, więc mam trochę do powiedzenia w tym temacie.

IMG_2900

Chciałam Wam życzyć (razem z Miss Petunią) wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka! Don’t grow up, it’s a trap.

IMG_2902

Filadelfia (Waszyngton gratis)

Filadelfia to miasto, które “kocha z wzajemnością”. Taki ma pseudonim, ale mówię Wam szczerze, że poczułam sympatię ze strony miasta i jego mieszkańców. Zatrzymałam się u pary artystów, którzy mieszkają i pracują w Filadelfii. Jovannę poznałam w ciekawych okolicznościach na Islandii. Ona pojechała do bardzo małej miejscowości Blondus (północ Islandii), aby wziąć udział międzynarodowym projekcie artystycznym, a my odwiedzaliśmy to miejsce z okazji koncertu Domowych Melodii. Jovana i jej znajomi przyszli na koncert, a gdy po wszystkim usłyszeli nasze rozmowy na temat tego, że nie mamy dzisiaj gdzie spać, zaprosili nas do siebie. Mieszkali w dużym budynku, który kiedyś służył za szkołę i panował tam trochę przerażający klimat. Na ścianach wisiały czarno-białe zdjęcia uczniów, których setki oczu wlepiały się w nas, gdy zasypialiśmy. 2013-07-14 07.44.27 Mnie najbardziej zainteresowały znaki Wikingów, które artyści porozwieszali na ścianach. Myślałam o nich, kiedy rozmawiałyśmy o tamtym budynku w Blondusie. Zrobiłam wtedy zdjęcie temu z nich, który miał się najbardziej przydać w naszej podróży bez noclegów.  2013-07-14 00.49.49  Jakie było moje zdziwienie, kiedy Jovanna wyciągnęła kilka haftów z islandzkimi znakami i zaproponowała, aby wzięła jeden na drogę. Wybrałam ten, który oznacza “ochronę”. To jest dziwne, ale powiem Wam, że już kilka razy w tej podróży było tak, że to, o czym pomyślałam, spełniało się. Dostaję nawet ostrzeżenia jeśli ma się coś nie stać! Kiedy musiałam wziąć taksówkę na autobus, który było o 4  nocy, już poprzedniego dnia czułam, że ona nie przyjedzie. I nie przyjechała! Potem myślę o tym, że muszę w końcu znaleźć jakiś basen i dać odpocząć kościom po tych długich posiedzeniach w autobusie i okazuje się, że na osiedlu, na którym mieszkam jest basen (czujecie to? basen na osiedlu – marzenie mojego dzieciństwa!). I takich sytuacji jest mnóstwo. Wierzę, że mam nad sobą jakąś magiczną ochronę w tej podróży. unnamed

 Miałam więc zapewnione ciekawe towarzystwo, a że moja koleżanka miała akurat wolne i mogła się ze mną włóczyć po mieście. Przyjemnie było odpocząć od pilnowania drogi i zastanawiania się, co jeszcze zobaczyć. Nie chciałam zatapiać się w historyczną stronę miasta, bo wiedziałam, że czeka mnie to w Waszyngtonie. Chodziłyśmy więc po osiedlu, szukając kolorów i dziwnych form.  IMG_2765 IMG_2794 IMG_2797 IMG_2792 IMG_2811

Powiem Wam szczerze, że trochę się bałam tego podróżowania “po ludziach”. Ciągle trzeba rozmawiać w obcym języku, nie wiadomo jak ktoś cię przyjmie, czy nie będziesz się krępować, nudzić z tymi osobami i tym podobne. Do tej pory tylko jedną noc spędziłam w hotelu, a resztę na gościnie. Na co dzień jestem raczej samotnikiem, szczególnie unikającym tłumów (a tłum według definicji A. Warhola, w którym rozkochuje się coraz bardziej podczas tej podróży, to ponad 3 osoby). Zdecydowanie bardziej wolę towarzystwo kilku osób, gdzie naprawdę można skupić się z kimś na rozmowie, a nie tylko rzucać gadkami typu “gdzie pracujesz,skąd jesteś” . Mimo, że poznałam już sporo nowych osób w krótkim czasie, to są to właśnie spotkania jeden na jeden, które pozwalają mi skupić się na konkretnej osobie.

Piszę o Filadelfii, ale właśnie wyjechałam z Memphis (sorki, sama za sobą nie nadążam), gdzie rozmawiałam nad sensem życia z moją kuzynką (jedne z tych nocnych rozmów do 4 w nocy). Ona jest z wykształcenia matematykiem i opowiadała mi o znaczeniu liczb. Nie jestem w stanie Wam przybliżyć całego wykładu, bo połową by umknęła. Poczekam, aż wyda książkę. Jednak powiedziała coś, co idealnie oddaje moje podróżowanie po Stanach. Mianowicie to, że każdą liczbę można podzielić na różne inne liczby i każdą rzecz na różne drobne kawałki. Aby zrozumieć całość trzeba zawsze złożyć wszystkie  kawałki. Podobnie jest w życiu. Jeśli naprawdę chcemy poznać sens życia i zakumać, o co w tym wszystkim chodzi musimy być otwarci na różne zdania, opinie, religie, teorie, bo mając tylko nasz własny kawałek w ręku daleko nie zajdziemy.

Dzięki temu, że poznaję na swojej drodze różnych ludzi, czuję, że lepiej poznaję ten kraj. Mogę obserwować Amerykę od środka i składać wszystkie elementy do siebie. Jednego dnia rozmawiam z nauczycielem na temat systemu szkolnictwa w Stanach, a drugiego włóczę się po ogródkach działkowych z artystką i rozmawiamy o sztuce. Spotykam republikanów i demokratów, przeciwników i zwolenników broni, zamożnych i biednych, emigrantów i klasycznych Amerykanów, gejów i homofobów. I każdy pokazuje mi swoją Amerykę.  IMG_2766 IMG_2769 IMG_2773

IMG_2790

Ogródki działkowe wracają do mody! Tutaj nie ma miejsca, aby każdy miał swoją działkę, więc sąsiedzi tworzą wspólne ogródki, gdzie sadzą sobie warzywa i zioła. Byłam na kolacji u koleżanki Jovany, która dodała świeżych ziół do swoich dań prosto z przydomowego zagajnika.

IMG_2767

Mam nadzieję, że nie pogniewacie się jeśli zburzę Wasze dziecięce wyobrażenie o przyczepie z lodami, ale można u nich kupić narkotyki spod lady. Podobno kiedyś wieszano buty na skrzyżowaniach, przy których dochodziło do takich zakupów, ale teraz dzieciaki robią to już chyba tylko dla zabawy, bo wiszące trampki widziałam na prawie każdym nowojorskim skrzyżowaniu.

IMG_2865 Byliśmy też w lumpeksach, w których można upolować naprawdę tanie ciuchy. Ja nic niestety nie mogę kupić, bo mam za ciężki plecak i musiałam zostawić część ciuchów w hotelu… IMG_2800 IMG_2804

Poszłyśmy też do pobliskiego Muzeum Pizzy. IMG_2808 IMG_2807 Muzeum jest interaktywne. Mają iPada, na którym są zdjęcia sławnych ludzi z pizzą.  IMG_2810

Naoglądałam się tyle pizzy, że potem wszędzie ją widziałam. Powiedzcie, że też to widzicie na poniższym obrazku? IMG_2814 Włoski market, gdzie piłyśmy kawkę i jadłyśmy włoskie słodkości. IMG_2812 IMG_2819 I na koniec przyszła pora na mój ulubiony element Filadelfii – mozaiki. IMG_2825 IMG_2820

Z Magicznym Ogrodem na czele. Jakbym miała na tym etapie wybierać najpiękniejsze miejsca w USA to ten mozaikowy zakamarek na pewno trafiłby do czołówki. Jeśli kiedyś będę miała dom, to jedną ścianę sobie taką walnę. A co! IMG_2842 IMG_2862

Łapcie wideło z ogrodu: mapa1

Nagrałam też dla Was wideo z wyjścia na wrotki. To była jedna z tych rzeczy o której pomyślałam i się spełniła. Okazało się, że w tym dniu moja gospodyni ma zaproszenie na imprezę z okazji wydania książki, która organizowana jest na “roller skating rink”.

kohn

A to mój gospodarz, śpiewający amerykańskie piosenki na moją prośbę. Dalej nie mogę uwierzyć, że oni nie znają Kelly Family!

ag

Po Filadelfii pojechałam do Waszyngtonu i zrobiłam tam tylko jedno zdjęcie – Białego Domu Pokręciłam się miedzy tymi wszystkimi ważnymi budynkami, popatrzyłam na ludzi smażących się w garniturach i stwierdziłam, że wolę chodzić po ogródkach działkowych.

IMG_2880

Kilka rzeczowników z Nowego Jorku

IMG_2764 Lubię takie niespodzianki. Spodziewasz się, że coś cię przygniecie i zmęczy, a nagle okazuje się, że to jest jedno z tych miejsc na kuli ziemskiej, do którego zawsze będziesz chciał wrócić. Kiedyś przeczytałam na blogu kolegi (Bartek pamiętasz jeszcze, że miałeś bloga?), że niektóre miejsca czekają na nas. Utkwiła mi ta fraza w głowie i nagle wyskoczyła z szufladki, wygrzebując się spod bielizny, kiedy chodziłam ulicami Nowego Jorku. Czułam się tak jakbym nie musiała się z tym miastem zapoznawać, mimo że wszystko było nowe. Może niektórzy już zauważyli, że jestem miłośniczką wsi i miasta zazwyczaj mnie rozczarowują. Nowy Jork mnie uwiódł w taki sposób, że nawet widząc jego mankamenty, już nie mogę przestać go kochać. Oczywiście były miejsca, z których połowę ludzi wysłałabym na Marsa (żadna kara, raczej nagroda), ale wydaje mi się, że i tak jak na ogromną metropolię, tłum nie przytłacza za bardzo. Bo problemem zawsze jest tłum, który uważam za osobny byt. Jeśli możesz rozróżnić jednego człowieka od drugiego i jeszcze masz czas, aby mu się przyjrzeć, to jest fajnie.

Zwiedzanie

Być może czerpałam większą przyjemność ze zwiedzania Nowego Jorku, bo znalazłam swój sposób na duże miasta. Nie pędzę na złamanie karku. Nie staram się zaliczyć wszystkich atrakcji. W tym mieście ułatwia to fakt, że po Manhattanie naprawdę można chodzić. W wielu miastach miałam ten problem, że bardzo dużo czasu spędzałam w metrze. Manhattan złaziłam wzdłuż i wszerz.

Być może przegapiłam parę ważnych atrakcji, ale nie lubię presji, która towarzyszy zwiedzaniu według przewodnika. Miałam też to szczęście, że zatrzymałam się u ludzi, którzy bardzo dobrze znają miasto i mogli mi doradzić, jak szybko gdzieś dotrzeć albo co mogę sobie darować. Jedną z takich rzeczy była Statua Wolności. Widziałam ją oczywiście z daleka, ale zrezygnowałam z wycieczki na wysepkę, na której ona stoi. Jak będę stała pod nią, to i tak jej właściwie nie zobaczę. Miałam już doświadczenia z Wieżą Eiffla, której wolałabym nigdy nie zobaczyć z bliska. Nie mówiąc o tym, że wycieczka na Statuę zajmuje pół dnia, które lepiej poświęcić na łażenie ulicami Manhattanu. Jeśli chcecie mieć fajny widok nie tylko na Panią Wolność, ale także na cały Manhattan, to polecam przejażdżkę promem na Staten Island (za darmo).

IMG_2672

Nie zdziwcie się tylko, jak zostaniecie otoczeni przez uzbrojonych po zęby żołnierzy i łódki z karabinami. IMG_2714 Czasami przypadkowo wpadałam na jakąś super ważną atrakcję np. jaja byka, które trzeba dotknąć, aby mieć szczęście. I wszyscy ludzie tak robią, bo ktoś powiedział, że tak trzeba.

IMG_2112

Przy Wall Street zabłądziłam na mały cmentarz i tam spędziłam więcej czasu niż przy budynku giełdy.

IMG_2125

Odkryłam też nowy sposób na fotografowanie wieżowców, po tym jak któryś raz próbowałam zrobić zdjęcie budynku, aby nic go nie przysłaniało. A właściwie dlaczego? W Nowym Yorku jest dużo drzew i zieleni, więc postanowiłam nie oddzielać natury od cywilizacji (to się nazywa dopisywanie ideologii do głupich pomysłów). IMG_2165

IMG_2131

Moje ulubione (jakby ktoś chciał zorganizować wystawę pt. Budynki i drzewa Nowego Jorku, to mam dużo materiału).

IMG_2172

Raz nawet zrobiłam awangardowe zdjęcie: drzewa w budynku! IMG_2723

Architektura

Nowy Jork ma sporo pięknych budynków, a niektóre z nich są wspominane w przewodnikach, więc nie można popadać w całkowitą manię bycia niezależnym podróżnikiem. Most Brookliński (cały czas miałam w głowie Stare Dobre Małżeństwo) należy do tych atrakcji, które chętnie bym zaliczyła jeszcze raz.

IMG_2181

IMG_2182

IMG_2196 IMG_2185

Ten sam tytuł “ponownego zaliczenia” przyznaję dla Dworca Centralnego.

IMG_2289

Największe wrażenie robi jego wnętrze.

IMG_2311

IMG_2320 IMG_2341

Te, których nazw nie pamiętam też były imponujące.

IMG_2218

Oraz “zwykła” nowojorska architektura mieszkalna.

IMG_2511

IMG_2275

IMG_2259 Trafiłam też do paru miejsc, które są mniej lub bardziej znane z seriali. Hotel Empire na pewno kojarzą miłośnicy Chucka Bassa z serialu “Gosspi Girl”.

IMG_2566

A to mieszkanko będzie znajome dla fanów “Seksu w wielkim mieście”.

IMG_2273

Ulice

To, że postanowiłam zwiedzać po swojemu i omijać pewne główne atrakcje albo spędzać na nich bardzo mało czasu (z Time Square uciekłam w boczną uliczkę po 5 minutach), pozwoliło mi poddać się ulicom Nowego Jorku i bez presji chodzić nimi, czekając na to, jakie mi podsuną obrazy.

IMG_2725

IMG_2588

IMG_2357

IMG_2250

IMG_2509

IMG_2495 IMG_2477

IMG_0573

IMG_2272 IMG_2209 IMG_2584 IMG_2400

Różnorodność

Przy zwiedzaniu dużych miast w Stanach trzeba trochę uważać na to, do jakiej dzielnicy się wkracza. Najlepiej poczytać trochę wcześniej o tym, które części miasta są uznawane za niebezpieczne. Często jest tak, że dzielnica bogatych senatorów graniczy z dzielnicą przestępczą. W Nowym Jorku takie miejsca są poza Manhattanem, więc można bez obaw chodzić gdzie się chce. Nowy Jork jest też uważany za jedno z bezpieczniejszych dużych miast ze względu prowadzoną przez miasto ostrą politykę wobec przestępców. Ja czułam się tam bardzo bezpiecznie. Na prawie każdym rogu widziałam policjantów, którzy stali w miejscu i byli do dyspozycji przechodniów.

Dzięki temu poczuciu bezpieczeństwa można łazić po różnych zakątkach Manhattanu i czerpać z różnorodności tych dzielnic. Mnie się chyba najbardziej spodobało Chinatown.

IMG_2220 IMG_2249 IMG_2231 IMG_2239

Ale przywiało mnie nawet do polskiej dzielnicy – Greenpoint na Brooklynie. Podobno robi się to coraz bogatsza dzielnica i ludzie wykupują od Polaków stare domy za grube pieniądze.

IMG_2643

Zieleń i odpoczynek

Nowojorczycy mają opinię zestresowanych i znerwicowanych ludzi. Ci, których widziałam na ulicach wyglądali mi na wyluzowanych. Nie dziwię się, że są niemili dla turystów, bo jakby mnie ktoś zaczepiał codziennie w drodze do pracy, pytając o Empire State, to też bym pewnie na niego fuczała. Ja nikogo nie pytałam o drogę, więc mogłam obserwować tylko uśmiechniętych i spokojnych mieszkańców. Relaksacje w codziennym szybkim życiu umożliwiają im parki, których w Nowym Jorku jest na pęczki. Jeśli idziesz obrośnięta betonem już jakąś chwilę, to wiedz, że za rogiem na pewno czeka na zielona oaza.

IMG_2152

Nie mówiąc o tym, że Central Park zajmuje prawie pół Manhattanu!

IMG_2604

Most Kevina, na którym zaprzyjaźniał się z panią od gołębi. IMG_2594

Bryant Park. Bardzo skromny i mały park, ale dużo się tutaj dzieje: wystawy, koncerty, aktywności dla dzieci. IMG_2360 IMG_2394 IMG_2396 IMG_2375

Washington Park – tutaj spotkałam sporo młodych ludzi, gdyż mieści się od niedaleko budynków uniwersytetu.

IMG_2267 IMG_2227 IMG_2701

Moim ulubionym parkiem w Nowym Jorku (patrzcie, patrzcie, ma swój park) jest High Lane Park.  Miałam tam nie jechać, ale po pobycie na Time Square szukałam jakiegoś miejsca, gdzie mogę dojść do siebie…

IMG_2404 High Lane to nowy obiekt w mieście, więc nie każdy jeszcze o nim słyszał i wciąż jest jeszcze w trakcie zmian. Przez długie lata była to opuszczona trasa kolejowa, którą przerobiono na miejsce zieleni i artystycznych wydarzeń.
IMG_2435 IMG_2446 IMG_2433

Dzianie się

W Nowym Jorku ciągle coś się dzieje. Odkrycie roku co? Dla mnie było, bo tak sobie pomyślałam, że jeśli już miałabym mieszkać w mieście, to właśnie takim jak Nowy Jork. Jeśli już sprzedać duszę diabłu, to za najwyższą stawkę.

IMG_2748 IMG_2426

MOMA – jedno z miejsc na mojej liście “must see”. Nie robiłam zdjęć obrazom, bo to musicie sami przeżyć, ale naprawdę warto. W piątki wieczorem jest za darmo, jakby ktoś chciał zaoszczędzić 25 dolarów.

IMG_2616 IMG_2621

Wstąpiłam też na chwilę do Muzeum Historii Naturalnej, ale byłam w takim niedawno w Chicago, więc nurkowałam głównie po podwodnym świecie. Cena przy wejściu jest tylko ceną sugerowaną, więc możecie za wejście zapłacić np. 1 dolara (możecie i 100).

IMG_2548 - Kopia IMG_2556

Muzeum Indian Amerykańskich jest dość skromne, jak na tak bogatą kulturę, ale i tak spędziłam tam sporo czasu. Spójrzcie na te stroje. Gdybym była projektantem mody, to bym się nimi inspirowała.

IMG_0531

IMG_0532

IMG_0534

Przeżycia

Na mojej liście przeżyć było odwiedzenie Nowego Jorku, pójście do MOMA, Central Parku i innych miejsc, które Wam pokazałam, ale udało mi się też spełnić kilka marzeń, które nie były przypisane do konkretnych miejsc.

Open house, czyli oglądanie mieszkania na sprzedaż, które zostało przerobione z magazynów na ryż.

IMG_0607 IMG_0609

Kupienie kart baseballowych które już nie są produkowane w sklepie z cukierkami.

IMG_0549 IMG_2253

Musical na Broadway. Ja byłam na “Chicago” i polecam każdemu. Po obejrzeniu tego występu będziecie się zastanawiać za co film dostał te wszystkie nagrody.

IMG_0602

Przejechanie się nowojorskim metrem.

IMG_2534

Napis na niebie zrobiony przez samolot.

IMG_2728

Zjedzenie śniadania u Tiffany’ego.

IMG_0585

Bycie nonszalancką, żującą gumę Amerykanką, której udaje się złapać taksówkę na Time Square (mimo, że nie trwa to szybko). taxi

Jeśli ja polecam odwiedzenie takiego dużego miasta, to świat upadł na głowę, ale tak , tak, tak!  P.s. Chcecie więcej filmików?

Przeżyłam Chicago

foto karina 1 001

Chicago zajęło w moim planie podróży szczególne miejsce, bo to tutaj pobrano mój pierwszy odcisk palca. To nie mój pierwszy raz w tym mieście, więc potrafiłam się odnaleźć w centrum i na przedmieściach, na których mieszkałam. Mam dla Was kilka pocztówek z Chicago, chociaż chyba nikt nie wysyła widokówek ze swojego rodzinnego miasta (ktoś z Was tak robi?).  Wszystkie główne atrakcje mieszczą się w centrum, więc jeśli zatrzymujecie się na dzień czy dwa to wystarczy, że zostaniecie w tzw. chicago loop.

IMG_0130

IMG_1679

  IMG_0131 IMG_1640

IMG_2027

Restauracja Michela Jordana

IMG_1632

 Przed którą to czatowałam na niego z kawą ze Starbucksa. Lans bejbe! Prawda jest taka, że już jej nie kupuje, bo jest za droga.

  IMG_0133 IMG_2106 IMG_1621

Jeden z głównych symboli Chicago tzw. fasolka, chociaż mi się bardziej podoba jej prawdziwa nazwa, czyli “brama nieba”. Lubię sztukę, która koresponduje z rzeczywistością i zmienia się pod jej wpływem. Miejsce często wykorzystywane w popkulturze. Może kojarzycie ten teledysk? IMG_1649

  IMG_1663

 Jeszcze nie jest w użytku, ale chyba łatwo rozpoznać, co to za miejsce. IMG_1673

Moim zdaniem muzea w Stanach są ciekawsze i bardziej interaktywne. Nie bałabym się tam zabrać dzieciaka na cały dzień. W muzeach odbywają się śluby i inne imprezy, a miejsce to jest żywą częścią współczesnego miasta. Na pierwszym zdjęciu dinozaur przed Muzeum Historii Naturalnej ubrany w koszulkę drużyny hokejowej Chicago.

IMG_2035

IMG_2051

Co jest ze mną nie tak?!

IMG_2066W tym muzeum trafiłam na wystawę prac, w których artysta miksuje kulturę indiańską z popkulturą. Od tego czasu w każdym mieście szukam muzeum Indian albo galerii, która wystawia takie prace. Dotarło do mnie, jak mało znam ich sztukę, zwyczaje, ubiory, kolory

IMG_2078 IMG_2074

Widok na Chicago z Willis Tower:

IMG_1690

 Widok na Karę z Willis Tower

IMG_0178

  IMG_1697

Większość mieszkańców Chicago mieszka na jego obrzeżach. Jeśli wybierają się na imprezę do centrum wynajmują hotel w swoim własnym mieście, bo dojazd taksówką wychodzi drożej. IMG_0480

 Kuzynka zabrała mnie na taką nocną eskapadę i wybrałam wizytę w klubach, w których grają bluesa. Jeśli kiedyś będziecie szukać takich uciech w wietrznym mieście, musicie zajrzeć do tego klubu. IMG_0482

IMG_0494

W Chicago byłam też na meczu baseballa pomiędzy drużyną White Sox a nie pamiętam kim. Moim marzeniem było zobaczyć mecz koszykówki, ale bilety w tym czasie kosztowały 800 dolarów!  IMG_0390 IMG_0392 IMG_0397

I spełniałam inne mniejsze marzonka (a dla niektórych mrzonka). Nauczyłąm się, jak łapać piłkę i nabyłam własną rękawicę do baseballa ( od hipisów).

IMG_0313

Pograłam w koszykówkę przed domem, rozwiązując w między czasie jakiś ważny problem.

IMG_0058

Zapoznawałam się z  innymi sportami narodowymi.

IMG_0463

Miałam na sobie mundur amerykańskiego żołnierza (uwaga, pogrubia!),

IMG_0512

Pozwoliłam kuzynowi rozwalić jego ciasto urodzinowe na mojej twarzy (teraz czas na odwet).

IMG_0362

Byłam świadkiem bójki w country barze i poznałam barmankę z prawdziwego zdarzenia oraz zostałam upita przez Amerykanów drinkami “Scooby Doo”.

photo 2

Przewiozłam swój tyłek limuzyną.

IMG_0375

Załatwiłam milion formalnych i urzędowych spraw, a najbardziej z nich ucieszyło mnie założenie konta, gdyż dostałam swoje własne czeki. Nie wiem, co z nimi robić, ale jeden już wypisałam. Przypomniał mi się film “Catch me, if you can” i niesamowite zdolności głównego bohatera do podrabiania czeków. Chyba zrobię jakąś własną podróbę i wyślę komuś chętnemu do realizacji. Zgłaszać się na maila submit@karaboska.com. Wybiorę osobę, która podpowie mi, z czego najlepiej podrobić czek.

IMG_1706

Dzień w high schoolu

Właśnie wyszłam z moich pierwszych zajęć w koledżu i siedzę w bibliotece uniwersyteckiej. Kampusy w Stanach to coś, czego naprawdę możemy im zazdrościć. Wszystko jest w jednym miejscu, podobnie jak na miasteczku AGH, ale nasz polski odpowiednik wygląda trochę jak speluna przy pięknych budynkach amerykańskich kampusów, uroczych alejkach, pięknej roślinności. Profesor, który prowadził zajęcia jest z pochodzenia Rosjaninem i nawet znał kilka słów po polsku. Zajęcia odbywają się na luzie, prowadzący wtrąca historyjki ze swojego życia do wykładu, prawi ludziom komplementy, zauważa zmianę fryzury. Widać, że między studentami a nauczycielami panują bardziej przyjacielskie relacje. Nie pozwolił mi robić zdjęć, ale strzeliłam jedną fotkę z ukrycia, dlatego taka rozmazana. photo (1)

A to budynek biblioteki, z której do Was nadaję. Jestem w środku, a jednocześnie na zewnątrz. Tak, jest noc – zajęcia trwały od 8 do 10, co nie jest tutaj niczym dziwnym. Duże ułatwienie dla ludzi, którzy pracują w czasie studiów. IMG_2517

Właśnie do mnie dotarło, że jestem już na studiach, a nawet nie zdążyłam Wam opowiedzieć, jak wyglądał mój dzień w liceum. Czas leci tutaj tak szybko, że człowiek nawet nie zauważył, kiedy zdał maturę i dostał się na wymarzone studia (psychologia na New York University!). A nie tak dawno jeszcze siedziałam w licealnej ławce…

photo 5(2)

Byłam bardzo podekscytowana faktem, że jestem w amerykańskim liceum i że mnie wpuścili w ogóle do środka. W Stanach nie jest tak łatwo dostać się do szkoły ze względu na ataki z bronią, które zdarzają się co jakiś czas. Do szkoły nie można wnieść żadnego napoju ani jedzenia, a przed wizytacją trzeba się zameldować u dyrektora. Gdyby nie to, że znałam kogoś, kto chodzi do tej szkoły, to nie byłoby tak łatwo, dlatego to straszna gratka tam już być. Mina mi trochę zrzedła, jak się dowiedziałam, że jestem na lekcji matematyki…Najlepsze jest to, że zajęcia na uniwersytecie, na które trafiłam również były z maty! To przedmiot, z którego zawsze byłam słaba i zastanawiam się, czy to jakiś znak z góry, że powinnam nadrobić zaległości. photo 1(3)

Pani pozwoliła mi na początku wykazać się znajomością języka ojczystego.

IMG_5870

Jakie szczęście, że przed wyjściem do szkoły zjadłam pożywne śniadanie.  photo 2(5)

Dzięki tej porcji energii mogłam zmierzyć się z nauczycielką, która zaserwowała mi zadanie matematyczne. IMG_5873

Potem ja zadałam jej pytanie i miała z nim spore problemy. Próbowała mi wmówić, że Warszawa jest tam gdzie Łódź.

photo 3(4)

Zanim zaczniesz ją krytykować, zastanów się, co Ty wiesz o Ameryce. Potrafisz wymienić wszystkie stany i umiejscowić je na mapie? Ja nie, ale staram się uczyć…

photo 1(5)

Największą atrakcją było dla mnie to, że mogłam mieć swoją szafkę szkolną. Wywołałam zdjęcie swoich sympatii, a nawet podpis szafki, ale z tym chyba trochę przesadziłam. photo 3(1) photo 4(2)

Ostatnie przygotowanie przed lekcją i uciekam na zajęcia.

IMG_5849

IMG_5852

photo 4(3)

Tak wygląda sportowa część mojej szkoły, gdyż oczywistym jest, że należę do szkolnych drużyn koszykówki, siatkówki i baseballa.

photo 1(1)

photo

Po lekcjach poszłam oglądać mecz mojego chłopaka. IMG_5874

Z przyjaciółmi, żeby nie było, że jestem mało “cool”. IMG_5877

Polecam Wam taką przygodę, bo nagle w mgnieniu oka człowiek czuje się o 10 lat młodszy. Jakbyście mieli okazję, to co wisiałoby w Waszej szafce? Jestem ciekawa pierwszych myśli, które przyjdą Wam do głowy.

My super sweet 16: jazda na całego

alyssa & car

Kochani! Czas jest nieubłagany i każdy dzień rejestruje na liczniku. W końcu przyszedł moment moich 16 urodzin. Pora wkroczyć na ścieżkę dorosłości i chociaż z tęsknotą patrzę na lata dziecięce, pociesza mnie fakt, że jak każda nastolatka w Stanach dostałam na urodziny samochód. Prosiłam o inny kolor, ale jak widać na zdjęciu, jestem na tyle kulturalna, żeby nie okazać swojego niezadowolenia. Nie myślcie sobie, że na swojej imprezie byłam tyko w jednym stroju. Po przebraniu wyglądałam tak: spice_mysweet16 Byłam bardzo szczęśliwa, bo do tej pory wszędzie woził mnie chłopak.

032-sandy-danny-grease-the-red-list

Prosiłam rodziców, aby kupili mi również prawo jazdy do samochodu, ale niestety musiałam podejść do egzaminu. “It was like oh my God” i wygląda tak:

Aby przystąpić do egzaminu nie trzeba mieć ukończonego żadnego kursu przygotowawczego tak, jak to się odbywa w Polsce. Osoba, która zdaje prawo jazdy po raz pierwszy musi najpierw zdać test pisemny z zasad ruchu drogowego i to upoważnia ją do jeżdżenia samochodem pod okiem kierowcy, który ma powyżej 21 lat i posiada prawo jazdy min. 2 lata. W praktyce może to być każdy – ojciec, wujek, siostra, babcia. Do egzaminu przystępujesz wtedy, kiedy sam uznasz, że jesteś gotowy. Ja odnawiałam prawo jazdy, więc w ten sam dzień mogłam podejść do testu pisemnego i praktycznego. Wszystko odbywa się w jednym budynku i trwa ok. 2h od momentu wejścia do momentu wydania dokumentu. Koszt takiej zabawy to 30 dolarów, w tym mamy 3 podejścia, Jak ta cena ma się do wydatków, które musi ponieść zdający egzamin na prawko w Polsce…

Najpierw przedstawiamy odpowiednie dokumenty. W moim przypadku był to paszport, karta social security (coś jak polski pesel) i dwa oficjalne listy potwierdzające moje miejsce zamieszkania. Zaakceptowali tylko jeden z tych, które przedstawiłam, więc moja kuzynka musiała poświadczyć, że mieszkam pod adresem, który podałam. Przechodzi się do kolejnego stanowiska, na którym bada się wzrok (wszystko w cenie 30 dolarów, żadnych wizyt u lekarza). Potem pani zadaje kilka dodatkowych pytań i wysyła na test pisemny. Można wybrać dowolny język, w którym chce się go zdawać. Test jest bardzo prosty. Przeczytałam tę książeczkę z pytaniami tylko raz, bo nie miałam po prostu czasu i zdałam. IMG_2022

Było ok. 20 pytań, w tym większość opierała się na logicznym myśleniu, a nie na znajomości zasad np. jak zachować się, gdy auto ślizga się po mokrej nawierzchni albo jak parkuje się samochód z górki. Jest jeszcze część, w której trzeba dopasować znaki do nazw. Mamy na to tyle czasu, ile potrzebujemy. Pani od razu sprawdza test i informuje nas, czy przeszliśmy dalej. Czekanie na egzaminatora trwa chyba dłużej niż sam egzamin, czyli ok. 30 minut.

Egzamin z jazdy zdaje się na swoim samochodzie, co jest dużym plusem, bo to właśnie tym autem uczyliśmy się jeździć. Nie muszę dodawać, że jest to samochód z automatyczną skrzynią biegów, nie? Egzamin trwa ok. 15- 20 minut. Najpierw trzeba wykonać niesamowicie trudne polecenia jak włączenie lewego i prawego kierunkowskazu. Potem wszystko zależy od humoru i zachcianki prowadzącego, ale zazwyczaj odbywa się to bez komplikacji i podchwytliwych poleceń. Ja ledwo co wyjechałam z ośrodka na główną ulicę, a pan od razu kazał mi skręcić na malutkie osiedle. Nie było tam prawie żadnych samochodów, a jedyne co musiałam robić to zatrzymywać się na znakach stopu. Na koniec kazał mi wjechać na czyjś podjazd i wyjechać tyłem. Wyczyn rajdowy!

Po powrocie egzaminator wysyła nas do ostatniego stanowiska, przy którym składamy elektroniczny podpis i pozujemy do zdjęcia. Po 5 minutach dostajemy do ręki jeszcze ciepły dokument.

prawojazdy-usa

Prawo do jazdy jest, rzucam chłopaka i ruszamy!

thelma-and-louise

Amerykański prom

IMG_1997 Prom to bal organizowany w liceum z okazji zakończenia roku szkolnego. Często porównywany jest do naszej studniówki, ale jest między tymi imprezami sporo różnic. Miałam mgliste pojęcie o tym, jak to wygląda, ale parę rzeczy mnie zaskoczyło. Nie wiedziałam też o tym, że oprócz promu w amerykańskich szkołach organizowane jest też tzw. homecoming party, które jest równie ważną imprezą. Odbywa się ona w październiku i ma uczcić powrót dzieci do szkoły. Główna różnica polega na tym, że dziewczyny ubierają wtedy krótsze sukienki, podczas gdy na prom wypada mieć coś bardziej galowego.

Moje pierwsze zderzenie z tradycją amerykańskiego balu było jeszcze zanim zaczęłam oglądać seriale produkowane za oceanem. Rodzina z Chicago zawsze wysyłała nam zdjęcia z chrzcin, komunii i innych ważnych uroczystości. Dostawaliśmy też od nich zdjęcia z promów moich kuzynów i kuzynek, ale nie wiedziałam za bardzo, o co w tym chodzi. Dlaczego moja kuzynka ubrała świecąca sukienkę i sfotografowała się z jakimś kolesiem na tle równie mocno błyszczącego tła? Potem zaczęłam oglądać “Dawson’s Creek” i “Beverly Hills 90210” i wszystko stało się jasne. W ten weekend mogłam uczestniczyć w przygotowaniach do balu oraz w uroczystości, który odbywa się przed nim i było to dla mnie ogromne przeżycie.

Przygotowania do imprezy nie różnią się specjalnie od tych, które mamy w Polsce przed ślubem czy studniówką. Niby jesteśmy wszyscy tak różni, ale im więcej człowiek podróżuje, tym bardziej się utwierdza w przekonaniu, że jesteśmy tacy sami. Nastolatka chce dobrze wyglądać i poświęci te kilka godzin przed imprezą, aby dobrze wyglądać. Gwiazdą wieczoru była moja kuzynka, którą ja śledziłam, wkręcając sobie, że to również mój dzień. W piątek udała się na opalanie, ale podarowałam to sobie. Przy takiej ilości piegów, jakie mam, opalanie nie jest najlepszym rozwiązaniem. W sobotę rano udałyśmy się do salonu piękności, w którym się zakochałam. Kiczowaty wystrój tego miejsca przypomniał mi Reykjavik i w ogóle całą Islandię (Dawid, to coś dla Ciebie). Nic tam do siebie nie pasowało. Chyba, że znacie jakieś połączenia między fryzjerstwem a mistrzem Yodą.

IMG_1761

IMG_1764

IMG_1773

Ten element wystroju spodobał mi się najbardziej.

IMG_1856

 Nicole’a robiła się na bóstwo, a ja trochę jej pozazdrościłam i poprosiłam jej fryzjerkę, aby poudawała, że układa moje włosy. Ten jej amerykański uśmiech – coś pięknego! Przyjrzyjcie się osobie na drugim planie: sweet focia z przygotowań do balu musi być!

IMG_1877

Oczywiście makijaż i paznokcie są ważne, ale na pierwszym miejscu jest sukienka. Dziewczyny wybierają ją już kilka miesięcy przed i nie można jej pokazać nikomu oprócz swojej najlepszej przyjaciółki. Nie daj boże, żeby jakaś dziewczyna miała podobną sukienkę, co pamiętam, że zdarzyło się w Beverly Hills 90210.

prombeverlyhills

Moja kuzynka sprowadziła sukienkę zza granicy, więc mogła być pewna, że taka sytuacja jej się nie przydarzy. Nie zmieściłabym się w jej kreację, zresztą nawet nie chciałam proponować takiej profanacji, więc udałam się do komisu i wybrałam swoją. Znalazłam najbardziej piżdżącą księżniczkę, jaką mieli na stanie. Sprzedawczyni nawet podeszła do mnie, aby mi udzielić kilku rad i to było miłe, że wzięła mnie za nastolatkę, która idzie na bal.

IMG_1793

Nicole’a w pełnej kreacji zaprezentowała się na schodach. Ten moment wyglądał dokładnie tak, jak to pokazują w filmach. Chłopak przyjeżdża po dziewczynę, ona schodzi po schodach, wszyscy wydają głośne “wow”, rodzice skaczę z podekscytowania, po czym zaczyna się sesja zdjęciowa. IMG_1891 IMG_1899 IMG_1895

Potem wszyscy jadą do szkoły na specjalną uroczystość. To było dla mnie zaskoczeniem, bo myślałam, że to wszystko odbywa się już na balu, a tymczasem w szkole zbierają się całe rodziny, aby popatrzeć na swoje dzieci. Tym lepiej dla mnie, bo na główną imprezę by mnie nie wpuścili. Rodziny zbierają się na sali gimnastycznej i czekają na dzieci, którym robione są zdjęcia do tzw. year book. Cała sala jest przystrojona, a para, która robi obchód zatrzymuje się na kolejnych przystankach i pozuje do zdjęć.  IMG_1914

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, skąd oni mają te zdjęcia, to odsłaniam przed Wami tę tajemnicę. dawsoncreekprom

photo 1

Przyszedł na czas na główny punkt programu, czyli prezentację par. Każda szkoła ma trochę inne zwyczaje i podobno nie we wszystkich miejscach jest na to czas, ale liceum w Bushnell jest bardzo małe. Jakaś pani przez mikrofon wyczytuję, kto z kim przyszedł na bal, a w tym czasie pary zaczynają swój obchód wokół sali. Wtedy rodzice robią zdjęcia swoim dzieciakom, ale ja poza Nicolą sfotografowałam prawie wszystkie pary.

  IMG_1931

Zauważyłam, że suknia musi być długa i świecąca, chociaż było parę wyjątków. Ku mojemu zdziwieniu było nawet kilka piżdżących sukienek. Wychodzi więc na to, że podświadomie czuję amerykańskie trendy. IMG_1964 IMG_1937 IMG_1967

Na bal można też przyjść samemu lub z kolegą czy koleżanką.  IMG_1987

Teraz przychodzi czas na wisienkę na torcie, czyli wybór króla i królowej balu. Oglądacie “Glee”? Pamiętacie odcinek, w którym Rachel została królową balu? Ileż to było emocji! W rzeczywistości obeszło się bez większych dramatów, ale może dlatego, że nie znam tych dzieciaków. Najpierw dyrektorka prezentowała kandydatów. To było dosyć śmieszne, bo mówiła, kim są rodzice danej osoby oraz jakie ona ma osiągnięcia. Chyba wszyscy chłopcy to byli jacyś baseballiści albo koszykarze. Klasyk!

IMG_1990

Kiedy zbiorą się wszyscy kandydaci, przychodzą ubiegłoroczni zwycięzcy, aby przekazać atrybuty władzy.

IMG_1995

Dwa tygodnie przed balem odbywa się głosowanie na króla i królową. Wybierane są zazwyczaj osoby, które mają jakieś dokonania w dziedzinie sportu czy nauki. Krążą plotki, że ten chłopak wygrał, bo jest bogaty, ale może po prostu jest “cool”.

IMG_1997

Po ceremonii odbywają się jeszcze pamiątkowe zdjęcia z rodzinami i przyjaciółmi. IMG_2016

Wreszcie można zacząć zabawę, ale oficjalnie trwa ona tylko do 22. Szkoła organizuje obiad i kilka godzin tańców, a potem dzieci przyjeżdżają do domów i przebierają się w normalne ciuchy albo w stroje kąpielowe, jeśli impreza odbywa się na basenie (klasyk!). To właśnie w tym czasie prawdopodobnie odbywają się schadzki w samochodach i na plażach oraz nielegalne picie alkoholu, ale o tym już Wam nic nie powiem, bo grzecznie spałam.

Cieszę się, że mogłam w tym uczestniczyć i zobaczyć, jak to wygląda naprawdę. Zdecydowałam się założyć na prom coś awangardowego. Jak na prawdziwą buntowniczkę przystało, postawiłam na czerń. Mój chłopak był zajęty wygrywaniem jakiegoś meczu, więc nie mógł pozować do zdjęć. Najśmieszniejsze jest to, że jak wybierałam dla niego imię, zapytałam męża mojej kuzynki, który jest Amerykaninem, jakie jest typowe imię dla amerykańskiego nastolatka. Odpowiedział, że Bart. Ja na swoją polską studniówkę poszłam z Bartkiem, więc chyba się jakoś te dwie rzeczywistości nakładają na siebie… IMG_2009

Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia reszty sukienek, to zapraszam na mojego fanpage’a.

Podróż mojego życia

podróż przez stany zjednoczone Hello! Od dzisiaj będą nadawać do Was ze Stanów. Nazwałam ten projekt “podróż mojego życia” nie dlatego, że będzie to najfajniejsze miejsce, jakie odwiedzę w czasie mojego żywota, bo o tym będę mogła zadecydować dopiero pod jego koniec. Jest to podróż mojego życia, gdyż tutaj ono się zaczęło. 3 listopada 1986 roku (tak wiem, stara jestem) w Chicago wydałam swój pierwszy wrzask.  Continue reading

Relacja z drogi, którą wymieniłam na lekarstwa

dotpodl Jestem już w domu i dochodzę do siebie, bo przeziębiłam się ostatniego dnia we Wrocławiu. Całą drogę miałam taką piękną pogodę, a we Wrocku mnie przewiało. Może dlatego, że organizm był już osłabiony i wszystko ze mnie zeszło. Od 1 do 7 kwietnia przeszłam 200 km, w tym przebiegłam 4 metry i był to dla mnie naprawdę duży wysiłek. Doszłam do wniosku, a szłam do niego 200 kilosów, że mam dość słabą kondycję. Momentami było ciężko i już myślałam, że nie dam rady, ale potem stwierdziłam, że może to bardziej motywować innych, bo jeśli ja dałam radę, to każdy da. Przygotowywałam się do tego 3 miesiące, ale szczerze mówiąc, mogłam to zrobić lepiej. Droga weryfikuje wszystko. Każdy odpuszczony trening i każdy skrócony dystans. Na szczęście mam dość silne nogi i tym razem mnie nie zawiodły. Bardziej od mięśni nóg bolały mnie stopy i plecy. Kiedy kładłam się do łóżka stopy pulsowały mi tak mocno, że aż kołdra podskakiwała do góry (dobra, nie było tak, ale wyobraźcie to sobie – całkiem śmieszna wizja). Bóle pleców zmniejszyły się po sesji na urządzeniu masującym w Brzegu. Cieszę się, że Asia mnie tym poczęstowała. Zresztą wiele zawdzięczam moim gospodarzom z drogi, ale do tego jeszcze dojdę (teraz ciągle gdzieś dochodzę).

IMG_0457 Do Wrocka szłam sama, nie licząc momentów, w których dołączały do mnie lokalne żule. Jednak zbiórkę na siepomaga traktuje jako pracę wspólną. To nie ja zebrałam kasę, ale Wy ją wpłaciliście. Też wykupiłam kawałeczek, bo bardzo chciałam go podarować małej Hani, która ochrzciła mój start swoimi narodzinami, ale to wspólnie uzbieraliśmy ponad 3 tysiące. Akcja trwa do 15 kwietnia i mam jeszcze parę kawałków drogi, także można wciąż zamawiać tutaj. Na przykład pani z wypiętą pupą wciąż jest do wzięcia.

IMG_0467 Rozsyłałam zdjęcia na bieżąco, ale większość osób wpłacała anonimowo, a po podpisach czasami trudno mi było dojść do tego, kto wysłał pieniądze. Jeśli ktoś chce fotkę,  to niech napisze do mnie wiadomość (submit@karaboska.com). Powiem Wam, że jak tworzyłam zbiórkę, to zastanawiałam się, czy nie zmniejszyć założonej kwoty do 500 zł. Nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie wpłacać, ale ostatecznie pomnożyłam liczbę znajomych razy 2 złote i ustawiłam tysiąc. Ja wiem, że to i tak nie jest dużo, a te lekarstwa są strasznie drogie, ale uważam, że gdyby każdy korzystał z okazji, w której może komuś pomóc, to jesteśmy w stanie zrobić wiele. Chciałam tą zbiórką pokazać, że (da się?) da się. Wystarczy, że wykorzystamy możliwości, które daje nam internet. Nie sugeruję Wam, że macie jutro ruszyć na Wrocław, ale czy naprawdę potrzebujecie kwiatów na weselu, nietrafionych prezentów urodzinowych czy kolejnej kiecki w szafie? Może lepiej skorzystać z siepomaga i zebrać kasę na potrzebujących. To nie jest trudne, ale jeszcze za mało ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Kasa wpłacona przez darczyńców trafia na konto wybranej przez Was fundacji, także nie ma żadnej biurokracji i wszyscy mają pewność, że kasa wyląduje tam, gdzie powinna. W drodze sporo myślałam o tym, że ludzie są dobrzy, tylko nie mają czasu. Chcą pomagać, ale czasami po prostu o tym zapominają, bo mają masę innych rzeczy na głowie. Pomaganiem niech zajmują się fundacje i celebryci. Jasne, że organizacje robią to lepiej i na większą skalę. Dobrze, że ktoś zajmuje się profesjonalnym pomaganiem, ale my także możemy coś zrobić dla innych. Grosz do grosza i będzie kokosza.

IMG_0576 Strasznie tęsknię za moją drogą. Wydawać by się mogło, że to jest monotonne tak iść przed siebie, ale każdy dzień był inny i ciągle coś się działo. Najgorzej szło się przy ruchliwej drodze, bo tam zazwyczaj nie ma pobocza. Tirowcy mieli uciechę i nie żałowali swoich klaksonów. Kiedy z zamyślenia po raz trzydziesty wyrywa cię ten dźwięk i prawie nie spadasz do rowu, dostając zawału, to możesz się nieźle na nich wkurzyć. Jak jeździłam na stopa, to kochałam kierowców ciężarówek, bo oni chętnie zgarniają ludzi, żeby mieć z kim pogadać. Po trasie przy ruchliwej drodze byłam na nich nieźle wkurzona, ale potem mi przechodziło, bo często jadaliśmy razem obiady w zajazdach przydrożnych.

IMG_0489 Najprzyjemniej wędrowało się lasami, bo mogłam odpocząć od zgiełku i w spokoju iść przed siebie. Miałam tam tylko problem z nawigacją, bo jak wiecie, w lasach nie ma nazw ulic, a traciłam tam często zasięg. W Lasach Raciborskich musiałam zdać się na siebie i jakoś udało mi się wyjść na ludzi. Spotkałam miłych panów, którzy pokierowali mnie w stronę miasta. Tego dnia byłam bardzo głodna i już z utęsknieniem wypatrywałam cywilizacji, ale nawet po wyjściu z krzaków miałam problem ze znalezieniem otwartego sklepu. Gdy już dochodziłam do budki z szyldem, okazywało się, że jest ona zamknięta. Małe sklepiki nie dały rady z większymi supermarketami i ich właściciele musieli je pozamykać. Jedyne osoby, jakie spotykałam to były strażniczki lasu, ale wolałam ich nie zagadywać. Pamiętam, że dopiero koło 17 doszłam do Chaty Wuja Freda (nazwy zajazdów przydrożnych poprawiają humor).

IMG_0507 Kiedy wchodziłam do wiosek, zazwyczaj byłam sporą sensacją. Tą trasę mogłabym liczyć nie w kilometrach, ale w psach, które mnie obszczekały po drodze. Najbardziej rozśmieszały mnie małe kundle, które pozowały na bardzo groźne psy. Jeden jamnik wskoczył na budę ze złości i już myślałam, że przeskoczy ogrodzenie. W jednej z wsi za Brzegiem do ataku na mnie pies zachęcił cały domowy inwentarz łącznie z kaczkami i kurami! Trochę się przestraszyłam, bo brama była otwarta, a pies szedł za mną kawałek, cały czas szczekając. Myślałam, ze mnie ugryzie, ale po 20 minutach odpuścił.

IMG_0712 Moje życie towarzyskie rozkwitało podczas wizyty w sklepikach. Myślę, że w Zdzieszowicach mają mnie za ćpunkę, bo pytałam o igłę w każdym sklepie. Często robiłam sobie tam przerwy, bo było gdzie usiąść i zjeść śniadanie czy podwieczorek. Wtedy czas umilali mi lokalni panowie, którzy sączyli sobie piwko. Często radzili mi którędy będzie najszybciej, ale zawsze sprawdzałam to, co mówią, bo czasami ludzie, może nawet nieumyślnie, ale wprowadzili mnie w błąd. Zazwyczaj nikt mi nie wierzył, że idę na piechotę do Wrocławia albo traktowali mnie jak pokutnicę i przeskakiwali się w wymyślaniu moich przewinień(“-Męża pani zdradziła? – Nie mam męża – Nie dziwię się, jak pani tak lata po wsiach…”). Panowie też bardzo często chcieli mnie podwozić, co było zawsze bardzo miłe, ale mówiłam im, że nie mogę skorzystać. IMG_0627 Czasami ludzie pytali mnie o drogę. Mnie! I zazwyczaj potrafiłam ich pokierować, bo znałam poszczególne odcinki mojej trasy dość dobrze. Teraz mi się już wszystko pomieszało i potrzebuję chwili, aby przypomnieć sobie gdzie leżała jakaś wioska, ale wtedy miałam też mapę do pomocy. Zawsze byłam strasznie dumna z tego, że poradziłam komuś, którędy ma iść czy jechać. Kiedy ja pytałam o drogę, to ludzie zazwyczaj mówili, że to daleko i lepiej jechać autobusem. Mimo, że nie pytałam o Wrocław, ale o następną miejscowość, trochę czasu mi zajmowało wytłumaczenie się ze wszystkiego.

IMG_0704 Kiedy postawiłam sobie to wyzwanie, zrobiłam to po to, aby zmotywować się do działania w momencie, w którym czułam totalny bezsens życia. Przez 3 miesiące prawie nie widywałam się prawie z nikim i nawet spotkania ze znajomymi były dla mnie problemem. Przestałam wierzyć w ludzi i nie miałam ochoty na kontakty z nimi. Wiedziałam, że dalej chcę podróżować, a to wiąże się z poznawaniem nowych osób. W drodze do Wrocławia gościli mnie ludzie, których nie znałam albo znałam słabo. To doświadczenie było jednym z najcenniejszych w mojej wędrówce. Niejednokrotnie byłam wzruszona tym, jak zostałam przyjęta. Jak dochodziłam do Krapkowice, to byłam już bardzo zmęczona. Nagle dostałam wiadomość od Tomka z dopiskiem “nasz dom, twój dom” i strasznie mnie to poruszyło. Przecież oni mnie w ogóle nie znają, a otwierają swój dom przede mną. IMG_0534 Takich miłych wiadomości i słów wsparcia było bardzo dużo. Dostawiałam pyszne kolacje i śniadanka, wałówki na drogę, mapy, wskazówki i wszystko, czego potrzebowałam, a nawet dużo, dużo więcej. Miałam mało czasu na poznanie swoich gospodarzy, bo zazwyczaj między 21 a 22 odpływałam i musiałam iść spać, ale mam wrażenie, że strasznie się z nimi zżyłam. Może to tylko moje odczucie, bo byli bardzo ważną częścią tej wędrówki, ale wszędzie czułam się jak w domu. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, a na czele tej listy na pewno stoi podważenie teorii ewolucji. Nie jestem specjalistą, więc nie będę Wam tutaj robić wykładu ten temat, ale poczytajcie o tym w sieci, bo to jest bardzo ciekawe. Ludzie, którzy mnie gościli też dużo podróżują i myślę, że z każdym z nich będzie mi jeszcze dane się zobaczyć.

IMG_0563 Byłam sama ze sobą przez większość dnia i to również miał być dla mnie test. W poniedziałek wylatuje do Stanów na  trzy miesiące i będę podróżować sama. Chciałam zobaczyć, czy dam radę i czy myśli mnie nie przygniotą. Głowa została przewietrzona i w środku jakby jaśniej. Dążę cały czas do tego, aby jak najmniej komplikować swoje życie i opierać się na prostych decyzjach. Ta wędrówka na pewno mi w tym pomogła. Wszystko w tej drodze było proste. Cel jasny – dojść do Wrocławia. Wszystko musiałam podporządkować pod ten jeden cel i było to oczyszczające przeżycie. Wydaje mi się, że w życiu powinniśmy mniej analizować, a bardziej polegać na tym, co czujemy. Jeśli postawimy sobie pytanie, na które mamy tylko dwie odpowiedzi – “tak” albo “nie”, to możemy uniknąć komplikowania. I wcale nie jest mniej ciekawie. Ta droga, chociaż tak prosta, była jedną z najpiękniejszych przygód mojego życia. Kieruję te słowa również do osób, które narzekają, że nie mogą nigdzie wyjechać. Przygodę macie pod nosem. To tylko kwestia myślenia. IMG_0515

To było osobiste wyzwanie, ale jak widać, można to łączyć z pomaganiem inny. Nie trzeba być księdzem czy pracować w PCK, żeby działać na rzecz potrzebujących. Pisaliście, że jestem wielka czy dobra. Jestem tak samo dobra, jak i zła. Pseudonim, który sobie wybrałam ma symbolizować tę dwuznaczność. Boska bywam, jak mi się uda ubrać dwie te same skarpetki. Bliżej mi do Kary, ale nie trzeba być świętym, aby zrobić coś dla innych. Bywam wredna i chamska. Czasami postępuję bardzo egoistycznie. Jak ktoś mi zajdzie za skórę, to nie ma Boskiej. Wszyscy tacy jesteśmy. Mamy swoje lepsze i gorsze momenty. Niezależnie od tego, czy wierzymy w Jezusa czy w elfy, to powinniśmy sobie pomagać, bo oni tylko czasami do nas zaglądają, a tak na co dzień jesteśmy zdani na siebie. Wznosimy swoje prośby do góry, a czasami po prostu trzeba ja skierować na boki. Zapytać kogoś, czy nie może pomóc i uwierzcie mi, że możecie być naprawdę zaskoczeni odpowiedzią albo źródłem oferty. Kolega mojej babci wysłał mi wiadomość ze swoim numerem telefonu, tylko po to, żebym mogła do niego zadzwonić, jak będę chciała zawrócić. Powiedział, że przyjedzie po mnie o każdej porze. IMG_0539

Moim celem była pomoc podopiecznym fundacji “Na ratunek”, ale nie spodziewałam się, że będę pomagać też na inne sposoby. Okazało się, że moja wytrwałość motywowała ludzi. Dostałam wiadomości o ich przedsięwzięciach i cieszę się, że mogłam być motorem napędowym do działania. Wiem, że parę osób ma w planach podobne zbiórki i trzymam kciuki za powodzenie. Ja naprawdę nie uważam, że zrobiłam coś wyjątkowego. Nie jestem lekarzem, który wynalazł lekarstwo na raka czy matką, która walczy o życie swojego dziecka. Ja tylko przebierałam nogami. Każdy to może zrobić. IMG_0624 Na koniec mam dla Was kilka porad praktycznych. Jeśli ktoś wpisze w google “jak dojść do Wrocławia”, to wyskoczą mu moje porady.

1. Przede wszystkim polecam tekst Łukasza Supergana, o tym jak wytrzymać dłuższą wędrówkę. Przeczytałam go zaraz przed wyjściem i jego metoda kamieni milowych bardzo mi pomogła. Na początku myślałam cały czas o tym, żeby dojść do Wrocławia i wzbudzało to moje obawy. Potem podzieliłam te 200 km na dni, a każdy dzień na części. Skupiałam się tylko na danym odcinku i było mi o wiele łatwiej. Wkręciłam się w to tak bardzo, że dopiero szóstego dnia dotarło do mnie, ile kilometrów już przeszłam. Takie nastawienie jest kluczem do przetrwania długiego dystansu.

2. Mam patent na odciski! Niestety dowiedziałam się o nim w połowie drogi, ale zastosowałam go i uniknęłam kolejnych. Należy nałożyć dwie skarpety. Jeśli już macie odcisk, to nie polecam tych małych plastrów z kwasem, bo zazwyczaj nie zakryją nawet połowy. Żelowe plastry (np. compeed) naprawdę dają radę.

3. Chodzenie po Polsce różni się tym od chodzenia po górach, że nie mamy pierwszeństwa i musimy ustępować samochodom. Lepiej rezygnować z ruchliwych dróg, ale czasami polne ścieżki prowadzą naookoło. Polecam chodzenie wzdłuż torów (nie na torach!), ale trzeba być przygotowanym na brak ludzi, wysokie trawy i kamienie. Podróż wzdłuż torów do Brzegu była szybsza, ale na drugi dzień miałam już dość i wróciłam na normalną trasę.

4. Mapę najlepiej mieć wydrukowaną, a nie polegać na nawigacji w telefonie. GPS strasznie żre baterię i potem zostajemy bez żadnych wskazówek.

5. Należy uważać na kleszcze i po każdym dniu w trawie dokładnie się obmacać. Niestety jeden dziad wbił mi się w kolano, ale dostałam antybiotyk przeciw boleriozie i wszystko powinno być ok.

6. Zawartość plecaka najlepiej ograniczyć do minimum. Po kilku dniach wysiadły mi własnie plecy, chociaż wzięłam tylko niezbędne rzeczy. Moje absolutne must have: wygodne buty z amortyzacją, kamizelka odblaskowa i mp3.

7. Rozgrzewkę należy robić również po marszu, gdyż dzięki temu unikniemy zakwasów. Czasami strasznie mi się nie chciało, bo po całym dniu wysiłku, marzyłam tylko o tym, aby odpocząć, ale zmuszałam się do tego rozciągania i było warto. Na drugi dzień mięśnie mnie nie bolały.

8. Pamiętajcie, że to głowa rządzi nogami, a nie na odwrót. Czasami możemy być zdziwieni, że jesteśmy w stanie jeszcze coś z siebie dać. W ciężkich chwilach najlepiej szukać motywacji własnie w głowie. Kiedy chciałam się poddać, zawsze myślałam o tych dzieciakach, które mają bardziej pod górkę niż ja, a mimo to walczą.

Całą drogę dedykuję właśnie im. Dzieciakom, które muszą codziennie pokonywać długie dystanse, a nikt ich na to nie przygotował. Dziękuję za naukę siły i pokory. Jestem z Wami całym sercem.

Dziękuję wszystkim, którzy wykupili moją drogę i tym, którzy udostępniali, pisali i nagłaśniali. Dalej nie mogę się nadziwić, jak wędrówka jednej osoby mogła się przerodzić w zbiorowy akt dobroci. Jeszcze wrócimy do tematu pomagania i mam nadzieję, że razem coś wspólnie podziałamy. Wszystkie rozdane kawałki drogi znajdziecie w tym albumie. IMG_0708

Wymienię drogę na lekarstwa

dotpodl

Moi kochani! (wyruszam w nieznane, więc robi się ckliwo)

Za godzinę ruszam w moją wyprawę do Wrocławia. Raz mi się wydaje, że to blisko, a potem znowu, że daleko. Czuję podekscytowanie i lęk. Już dawno nie byłam ze sobą sam na sam. Kilka dni przed startem znajomi podesłali mi artykuł o Honoracie Martin, która postanowiła pójść w Polskę i też szła do Wrocławia! W sumie to nie. Nie boję się.

sama

Honorata Martin, W Polskę

Wyliczyłam, że będę szła tydzień i trzymajcie kciuki, żebym nie zabłądziła po drodze (chyba, że mam zabłądzić). Plecak leciutki, żeby się lżej szło. Wzięłam tylko to, co absolutnie niezbędne i telefon, żeby Wam się spowiadać po drodze i handlować zebraną drogą. To jest moja jedyna waluta i za nią chcę nazbierać na lekarstwa dla dzieciaków z Wrocławia, które walczą z tym całym rakowym dziadostwem. Droga to najcenniejsze, co mam i zamierzam ją wystawić na sprzedaż. Zapraszam do kupowania trasy po kawałku i dzielenia się nią z bliskimi. Może kiedyś wybierzecie się na wycieczkę, aby odwiedzić swój kawałek ziemi. Sama bym chciała coś takiego dostać w prezencie, więc jak ktoś chce mi sprawić podarek na imieniny (chyba w sierpniu mam), to śmiało!

Wszystko szczegółowo opisałam na aukcji siepomaga, gdzie możecie wpłacać pieniążki. Będę się odzywać z drogi na Facebooku, a Wy wspierajcie dobrym słowem i kłamcie, że będzie słońce, nawet jak będą zapowiadać deszcz!

1 6 7 8 9 10 13